Jacek Krzynówek dla Gazety: Wreszcie ktoś dostrzegł, że potrafię grać w piłkę

Na bezrybiu i rak ryba? - Nie wiem, czy wybrano mnie właśnie dlatego. Dobrze, że wreszcie ktoś dostrzegł, że jednak potrafię grać w piłkę - mówi pomocnik FC Nuernberg wybrany przez "Piłkę Nożną" na najlepszego polskiego piłkarza roku 2003

Robert Błoński: Nie jest Pan chyba zaskoczony wyborem?

Jacek Krzynówek: Jestem, to niespodzianka. Tym bardziej że wiele osób mnie skreśliło po pamiętnym, drugim w życiu, występie w kadrze przeciwko Hiszpanii. Popełniłem błąd, po którym Raul strzelił nam gola [Krzynówek debiutował na Słowacji, za kadencji Janusza Wójcika, Polska wygrała wtedy 3:1, a kadrę rywali prowadził, jeden raz w życiu, Dusan Radolsky, obecny szkoleniowiec Groclinu - rb]. Mecz z Hiszpanami to był debiut trenera Jerzego Engela. Po takim błędzie na starcie kariery reprezentacyjnej można było się załamać i dać sobie spokój, powiedzieć: "Ja się nie nadaję, niech grają lepsi". Jednak zacisnąłem zęby i powiedziałem sobie, że to jeszcze nie jest mój koniec... I teraz, po dwóch latach, opinia, że jestem najlepszym polskim piłkarzem, musi mnie dowartościowywać.

Czy to rzeczywiście był dobry rok Jacka Krzynówka, czy jednak kac po przegranych eliminacjach Euro 2004 pozostaje?

- Oczywiście, że czuję wielki niedosyt. Nie awansowaliśmy nawet do baraży. Poza tym spadłem z Norymbergą do II ligi - kolejny powód do rozczarowania. Tak się jednak w życiu układa - raz na wozie, raz pod.

Dlaczego znowu nie udało się awansować do finałów ME, mając za rywali Szwedów, Łotyszy, Węgrów...?

- Na pewno nie była to mocna grupa... Ciężko mi o tym mówić. To nasza wina - piłkarzy, trenerów. Normalnie powinniśmy być przynajmniej w barażach. To wielka porażka. Większa niż spadek z Norymbergą.

Reprezentacja - klapa; kluby w pucharach - oprócz Groclinu - klapa; drużyna olimpijska - klapa z Białorusią... Może wyróżniono Krzynówka, bo nie było kogo wyróżnić w polskiej piłce?

- Nie wiem, czy wybrano mnie, bo nie było kogo. Cieszę się, że wreszcie ktoś dostrzegł, że potrafię grać, że i pomocnik może być kimś ważnym w drużynie.

Mirosław Trzeciak mówi o Panu, że nigdy nie schodzi poniżej wysokiego poziomu, zawsze na Pana można liczyć. I dla tak niestabilnej reprezentacji, jak polska, jest skarbem.

- Miłe słowa. Nie zawodzę trenera i kibiców, stąd pewnie i taka opinia. Mnie to motywuje do tego, by formę ustabilizować na jeszcze wyższym poziomie.

Pochodzi Pan z małego klubu, LZS Chrzanowice. Potem było Radomsko, Raków, GKS Bełchatów... Kiedy Jerzy Engel zaczął Pana powoływać do kadry, wszyscy mówili, że to promocja Krzynówka. Od tamtego czasu grał Pan na mistrzostwach świata, ma w kieszeni - od czerwca - kontrakt z Bayerem Leverkusen, został Pan piłkarzem roku...

- Tych zarzutów, sprzed lat, nie brałem do serca. Wiadomo, że każdy piłkarz ma swoich zwolenników i przeciwników. Pierwszych będzie zachwycał zawsze, drugich nie przekona nigdy. Ja kocham piłkę, gram i to dla mnie najważniejsze. Prawa do oceny nikomu nie odbieram. Starałem się i staram żyć z krytyką.

Najlepszy Pana mecz w mijającym roku?

- Z Włochami, wygrany 3:1. Wszyscy zagraliśmy bardzo dobrze. Nasza współpraca na boisku już jakoś wyglądała, efektem tego był wynik. Dochodziły do mnie głosy po tym spotkaniu, że zainteresowały się mną jakieś kluby, ale ja jestem zadowolony, że mam kontrakt z Leverkusen. Nie brałem tamtych wiadomości na poważnie...

Czy jest szansa, że trafi Pan do Bayeru już w styczniu?

- Ja bym chciał. Jednak to działacze Bayeru muszą dojść do porozumienia z FC Nuernberg.

A Bundesligę chciałby Pan kiedyś zmienić?

- Czuję się tam bardzo dobrze i wciąż mam swoje plany. Choć jestem w Niemczech od pięciu lat, to jednak tylko przez dwa sezony występowałem w I Bundeslidze. Chciałbym wreszcie pograć w niej dłużej. Jednak wyjazdu z Niemiec nie wykluczam.

Był Pan bardzo skuteczny w mijającym roku? Gole w kadrze, osiem w II lidze niemieckiej...

- W klubie gramy bardzo ofensywnie, ustawieniem 4-3-3, kiedy atakujemy i 4-5-1, gdy się bronimy. Ja mam typowo ofensywne zadania, znajduję się w sytuacjach strzeleckich i, co ważniejsze, potrafię gole zdobywać.

Czuje Pan, że jest za dobry na II Bundesligę?

- Niezręczne pytanie. Jednak pojawiły się już głosy - i w Niemczech, i w Polsce - że po prostu marnuję się w tej II lidze. Ja też uważam, że... to tylko II liga. I tam się nie gra w piłkę. Tam się ją tylko kopie i biegnie. Różnica, między I a II ligą niemiecką, jest ogromna.

Kopie się nie tylko piłkę, ale i nogi...

- Dokładnie, takie są wymogi tej II Bundesligi. Ostatnio doznałem kontuzji kostki. Ból był taki, że pomyślałem: "wszystko mam pozrywane". Na szczęście kostka była tylko mocno stłuczona i od stycznia powinienem normalnie trenować.

A może teraz, przez pół roku, zanim nie znajdzie się Pan w Bayerze, warto się trochę oszczędzać...

- To nie w moim stylu. Nie będę symulował kontuzji. Wypełnię kontrakt z Norymbergą, jeśli nie dogada się z Bayerem już teraz. I dam z siebie wszystko.

A nie boi się Pan przeskoku z II do I ligi?

- Nie, bo w I już grałem i jakoś sobie radziłem.

Jerzy Dudek powiedział, ze gdyby nie mecze ze Szwecją, to byłby to udany rok kadry...

- I ma rację. Jednak, niestety, zdarzyły się nam mecze w Sztokholmie i Chorzowie. Na szczęście pojawił się promyk nadziei, że potrafimy grać i wygrywać. Choć to były tylko mecze towarzyskie, ale z najlepszymi.

A czym mecz z Włochami różnił się od tego np. ze Szwecją w Chorzowie?

- Może coś w naszej psychice siedziało? Ze Szwecją walczyliśmy o wszystko, nie udźwignęliśmy presji. A z Włochami graliśmy tylko o prestiż, aby się pokazać... Ja mam nadzieję, że z Anglią w eliminacjach MŚ w Niemczech będziemy grać jak z Włochami, a nie jak ze Szwecją.

Marzy Pan o tym, by przeżyć swoje Wembley, a nie ciągle żyć wspomnieniami z 1973 roku?

- Tak. Z Anglikami nigdy nie grałem, mam nadzieję, że to będzie dobry debiut. Czas chyba zdjąć kolejną klątwę. Dwa lata temu, po 16 latach, awansowaliśmy do finałów mistrzostw świata, teraz pora znowu wyeliminować Anglików.

Pierwszy ważny mecz, o punkty, kadra gra za dziewięć miesięcy. Co się może wydarzyć przez ten czas?

- Najważniejsze, abyśmy wszyscy byli zdrowi. Jeśli tak, to i forma przyjdzie. A gdy będzie zdrowie i forma, to nie boję się tych eliminacji. Mogliśmy trafić na lepsze zespoły. Każdy jest w tej grupie w naszym zasięgu.

Chciałbym Pan być liderem reprezentacji w eliminacjach MŚ 2006?

- Piłka to gra błędów. Kto ich popełni więcej, przegrywa. Dlatego na boisku musi być 11 liderów - 11 osób biorących na siebie odpowiedzialność za wynik.

Ma Pan w archiwum domowym jakiś mecz, do którego wraca w złych momentach?

- Nie. Kaset nie zbieram, zacznę, jak będę kończył grać w piłkę. Jeśli już do jakiegoś meczu wracam, to do tego przeciwko USA na mundialu, gdzie zagraliśmy bardzo dobrze. No i ten z Włochami... Z Mariuszem Kukiełką [inny polski piłkarz Norymbergi, zagrał w Warszawie - rb] często sobie wspominamy, jak to świetnie zagraliśmy przeciwko Włochom (śmiech).

Jeszcze nie było pytania o Pana rywalizację z Kamilem Kosowskim...

- No właśnie. Czekam i czekam (śmiech). Słucham, więc...

Okazało się w meczach z Włochami i Serbami, że możecie grać razem i to nie na jednym skrzydle. Czy to jest pomysł na przyszłość kadry?

- Ja mam nadzieję, że znalazło się wreszcie rozwiązanie dla nas obu. Bo ciągle mówiliście, że "szkoda, by jeden z dwóch tak dobrych i pożytecznych piłkarzy siedział na ławce rezerwowych".

Macie jakieś znaki? Umawiacie się, kiedy i kto na którą stronę schodzi?

- Nie. Wszystko dzieje się automatycznie, zależy od sytuacji na boisku. Idziemy w ciemno.

Plany na święta, Nowy Rok?

- Boże Narodzenie spędzę w domu, z rodziną. Pół roku poza domem to wystarczająco dużo. Nadrabiam zaległości. Sylwester? Nie mam planów, bo 1 stycznia prawdopodobnie wyjeżdżam do Niemiec. Następnego dnia jest pierwszy trening. I mam nadzieję, że już będę zdrowy i też będę ćwiczył. Nie myślałem, by po sylwestrze zrobić sobie wolne, powiedzieć, że mnie wciąż boli. Kto się spóźni na rozpoczęcie sezonu, płaci karę.

W wielu wywiadach podkreśla Pan, że wszystko zawdzięcza rodzinie...

- Bo tak jest. Jeśli w domu jest wszystko w porządku, poukładane, najbliżsi są zdrowi, to można skoncentrować się na grze w piłkę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.