Sylwetka Franza Beckenbauera

Sylwetka Franza Beckenbauera

Został cesarzem z dwóch powodów. Po pierwsze, zawsze wyróżniał się spośród tłumu wyglądem i opanowaniem. Miał swój styl. - Piłkarze wchodzą do restauracji. Beckenbauer, choć ubrany jest w taki sam reprezentacyjny garnitur - szare spodnie, granatowa marynarka - wyróżnia się elegancją. Ot, drobiazg, doskonale dobrany krawat, tak samo chusteczka w kieszonce marynarki, złote spinki w mankietach - pisał w 1971 roku Tadeusz Olszański.

Beckenbauer elegancko poruszał się również po boisku, jego wyblakłe zdjęcia sprzed lat można z powodzeniem wkleić do książki o podstawach futbolu. Po zaciętym meczu potrafił mieć czystą koszulkę i getry nieumorusane błotem, co wcale nie znaczyło, że się obijał.

Swój przydomek "Cesarz" zyskał również dlatego, że odmienił futbol. Stworzył dla siebie nową pozycję - ofensywnego libero, hasającego po całym boisku. Niektórzy twierdzą, że pierwszym takim piłkarzem był już Alfredo di Stefano, ale on był napastnikiem, a Beckenbauer grał w obronie, co nie przeszkodziło mu na mistrzostwach świata w Anglii w 1966 roku strzelić czterech bramek, a w Niemczech zostać okrzykniętym "cudownym dzieckiem", które dopiero później miało przerodzić się w cesarza.

Franz grał w piłkę od zawsze, zresztą w zrujnowanych po wojnie Niemczech nie było wiele do roboty. Ojciec przyprowadził go za rękę do klubu, gdy miał 13 lat. Zaczął trenować w Bayernie, choć Bayern grał wtedy w okręgowej lidze bawarskiej, a najlepszym klubem w Monachium był TSV 1860. Jednak na jednym ze spotkań z juniorami TSV został uderzony w twarz. Nabrał urazy do tego klubu.

Do Bayernu wraz z Beckenbauerem trafiło kilku świetnych zawodników, którzy potem mieli razem tworzyć świetność klubu i reprezentacji - bramkarz Sepp Maier, napastnik Gerd Mueller. W 1965 roku Bayern awansował do Bundesligi.

Z pierwszej drużyny Beckenbauer szybko przebił się do reprezentacji. Zadebiutował w kadrze w wieku 20 lat, w wyjazdowym meczu ze Szwecją, decydującym o awansie do finałów mistrzostw świata w Anglii. - Grałem wtedy nogami, a nie głową. Kopałem piłkę, nawet bardzo dobrze, ale moja gra miała polegać na czym innym. Chciałem być libero, musiałem być na boisku tam, gdzie było to potrzebne - mówi Cesarz. Na mistrzostwa pojechał jako nadzieja niemieckiej piłki, wrócił jako gwiazda ze srebrnym medalem. Miał wtedy 21 lat.

Niemcy na kolejnych mistrzostwach świata w 1970 roku zdobyli brązowy medal. Pierwszy zgrzyt w reprezentacji nastąpił dwa lata później. Na pozycję libero było dwóch kandydatów - Beckenbauer i Gunter Netzer. Dzieliło ich wszystko. Beckenbauer zawsze pod krawatem, elegancka żona, dwóch synów, żadnych ekscesów. Netzer lubił szybkie samochody, miał romans ze znaną modelką, bywał w nocnych lokalach. Gdy Beckenbauera wybrano na najlepszego piłkarza Europy, najlepszym piłkarzem Niemiec został Netzer. Jednak na wygranych przez Niemców mistrzostwach świata w 1974 roku Beckenbauer zagrał wszystkie siedem spotkań, a Netzer tylko dziesięć minut.

To było symboliczne zwycięstwo kultury nad naturą i miara perfekcji, jaką osiągnął piłkarz. Netzer był człowiekiem takim samym jak kibice, Beckenbauer miał cechy boskie, był chodzącą doskonałością. Stał się graczem perfekcyjnym, wzorem do naśladowania. Był jednak za dobry, przerastał wszystkich o głowę. ?Beckenbauer nie popełnia błędów, jego gra staje się do znudzenia nieznośna, pisały niemieckie gazety po mundialu.

Znudzeni kibice zaczęli na niego gwizdać. Mimo sukcesów klubowych z Bayernem, z którym pięć razy był mistrzem Niemiec i trzy razy klubowym mistrzem Europy, w 1977 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W Cosmosie grał u boku Pelego. W ciągu czterech lat trzy razy był mistrzem. Znów był uwielbiany.

W chwili zakończenia kariery miał na koncie 15 mln dolarów. Prowadził liczne interesy, założył fundację charytatywną swego imienia, był komentatorem sportowym. W 1984 roku został trenerem reprezentacji, choć nie miał żadnego doświadczenia jako trener. Mimo to doprowadził ją do wicemistrzostwa w 1986 roku w Meksyku i do mistrzostwa świata w 1990 r. we Włoszech. Był pierwszym człowiekiem, któremu ta sztuka udała się dwukrotnie - jako piłkarzowi i jako trenerowi. Trenował Olympique Marsylia. W 1994 roku doprowadził swój ukochany Bayern Monachium do mistrzostwa Niemiec.

Dziś jest prezydentem klubu. Wygląda tak samo jak w opisie Tadeusza Olszańskiego z lat 70., ale ponieważ przybyło mu lat, posiwiał i nosi okulary w złotych oprawkach. Jego syn Stefan mówi, że "ojciec ma w życiu takie szczęście, że chyba sam Bóg uścisnął mu rękę".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.