Śląsk Wrocław przed sezonem

Śląsk Wrocław przed sezonem

W ankiecie przeprowadzonej na internetowej stronie Śląska kibicom Śląska zadano pytanie: czy działacze klubu dobrze zrobili zatrudniając Janusza Wójcika? Prawie 90 procent fanów odpowiedziało, że tak.

W zeszłym roku, po awansie do ekstraklasy Śląsk wydał na transfery fortunę. Za ponad sześć milionów złotych zakupiono dziewięciu graczy. Wzmocnienia zaowocowały jedenastym miejscem na koniec jesiennej rundy rozgrywek i kilkumilionowym deficytem. Podczas zimowej przerwy działacze zajmowali się głównie dwiema rzeczami: przekonywali swoich piłkarzy i przedstawicieli innych klubów by cierpliwie czekali na zaległe pieniądze oraz angażowali nowych graczy. Obie rzeczy się udały. Pod koniec lutego po prawie ośmiu miesiącach czekania byli i obecni gracze Śląska otrzymali prawie wszystkie zaległości, spłacono też kluczowych piłkarzy.

Z pomocą przyszedł m.in. poseł ZCHN-u i prezes wrocławskich żużlowców Ryszard Czarnecki, który informację o finansowym wspomożeniu Śląska podał na specjalnie w tym celu zwołanej konferencji prasowej. Nieoficjalnie mówiło się o kwocie 200 tysięcy złotych na zapłacenie przedostatniej raty, za napastnika Macieja Kowalczyka. Śląsk nie miał na spłacenie tego zawodnika, a jego macierzysty klub - Ceramika Opoczno - zwrócił się do PZPN-u o interwencję. Związek nakazał powrót Kowalczyka do Opoczna. Pieniądze załatwione przez Czarneckiego pozwoliły zatrzymać piłkarza.

Na początku roku zaangażowano w klubie byłego trenera kadry Janusza Wójcika. Kibice przyjęli jego przyjście do Śląska entuzjastycznie. Na klubowej stronie internetowej, w specjalnej ankiecie zapytano fanów, czy działacze klubu dobrze zrobili zatrudniając Wójcika? Prawie 90 procent odpowiedziało, że tak.

Wójcik ściągnął do Śląska przede wszystkim "swoich ludzi": doświadczonego Leszka Pisza i Grzegorza Szamotulskiego z Grecji. A także Jacka Paszulewicza ze "stajni" byłego właściciela ŁKS-u - Antoniego Ptaka oraz w ostatniej chwili na pozycję stopera 23-letniego Serba Bobana Akovicia oraz Dariusza Sztylkę z Polaru Wrocław. I choć trenerem Śląska wciąż jest Władysław Łach, to dla nikogo nie jest tajemnicą, że drużynę, która w sobotę wybiegnie na boisko w Zabrzu przeciw Górnikowi, ukształtował Wójcik.

Kontrowersyjnym ruchem menedżera było sprzedanie do Groclinu Grodzisk Wielkopolski Piotra Stokowca - jesienią zdecydowanie najlepszego piłkarza drużyny. - Nie można jego umiejętności porównywać z umiejętnościami Leszka Pisza - tłumaczył Janusz Wójcik.

Sam piłkarz, który w Śląsku jesienią grał niemal na wszystkich pozycjach oprócz bramki i ataku, nie krył rozczarowania. - Porównywanie mnie z Piszem nie jest najszczęśliwsze, bo jestem przede wszystkim defensywnym pomocnikiem, albo obrońcą - dziwił się.

Pozbycie się Stokowca było zaskakujące, m.in. dlatego, że po jesieni niemal wszyscy działacze i trenerzy Śląska z Władysławem Łachem na czele, twierdzili, że to był świetny transfer wrocławskiego klubu. Piłkarz, już po odejściu ze Śląska, sugerował, że pozbycie się go z Wrocławia miało pozasportowe tło.

Mimo straty Stokowca Śląsk będzie jednak zdecydowanie mocniejszą drużyną niż jesienią i nie powinien mieć problemów z utrzymaniem się w ekstraklasie. Wrocławianie marzą o zajęciu siódmego miejsca na koniec rozgrywek, a w przyszłym sezonie chcą powalczyć o czołówkę tabeli.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.