Polscy piłkarze na obczyźnie: Źle, a nawet gorzej

Ani w Niemczech, ani w Anglii, ani we Francji w żadnej z czołowych lig Europy, gdzie zatrudnieni są polscy piłkarze, nie sposób znaleźć śladu ich sukcesów. Pocieszenie nadciąga tylko z Turcji.

"Bo Niemcy to Polaków nie lubią" - mówił po powrocie do kraju Sławomir Wojciechowski, tłumacząc, dlaczego nie przebił się do pierwszego składu Bayernu Monachium. Tymczasem wygląda na to, że lata spędzone na ławce rezerwowych w największym z niemieckich klubów to właściwie jedyny powód do dumy gracza, o którym dziś trudno dowiedzieć się czegokolwiek. Nikt inny z naszych piłkarzy zatrudnionych w najbardziej polskiej z piątki najsilniejszych europejskich lig tych "argumentów" dziś raczej nie powtórzy, ale i tak ich sytuacja wygląda źle, a może gorzej niż kiedykolwiek.

Złota myśl, która się ziściła

Po rundzie jesiennej sezonu 1998-99 Andrzej Juskowiak (wtedy Wolfsburg) był razem z Elberem i Preetzem liderem strzelców Bundesligi. W ostatnią sobotę jego nowy klub Energie Cottbus spadł z Bundesligi. Z nim i z Andrzejem Kobylańskim na dodatek. Wydawało się, że uratuje się chociaż Radosław Kałużny, który zimą opuścił Cottbus, by grać w słynnym Bayerze Leverkusen. "Wolę spaść z Bayerem, niż utrzymać się z Energie" - powiedział wtedy. Nieopatrznie, bo o ile druga część tego zdania jest rzecz jasna nie do spełnienia, o tyle pierwsza właśnie się urzeczywistnia. Na dwie kolejki przed końcem sezonu aktualny wicemistrz Niemiec jest na pozycji spadkowej. I nawet w tym najsłabszym w historii Bayerze dla Kałużnego miejsca nie ma. To znaczy prawie nie ma, bo gdy trzy tygodnie temu się znalazło w końcówce meczu z Borussią Moenchengladbach, od razu zawalił gola, a jego zespół stracił zwycięstwo. A przecież w pierwszym sezonie gry w Energie uznawano Kałużnego za jeden z najciekawszych transferów w Bundeslidze.

Król Artur, ale gdzie sir Lancelot i Galahad

Nawet jeśli jakimś cudem Bayer się uratuje, niewielkie w tym pocieszenie dla polskich kibiców. Bo może się to stać kosztem Arminii Bielefeld, klubu Wichniarka, Bogusza i Murawskiego. W niedzielę Arminia przegrała u siebie z Bochum 1:3 i choć "Król Artur" zdobył wspaniałym strzałem przewrotką 12. bramkę w sezonie i z notą "klasa światowa" trafił do jedenastki kolejki "Kickera", to już Daniel Bogusz bohaterem był negatywnym. Przy stanie 1:1 zagrał piłkę ręką w polu karnym (dostał czerwoną kartkę, a rywal karnego). Najgorsza jest jednak sytuacja Murawskiego - na mundialu w Korei reprezentanta Polski, teraz od roku niemogącego się przebić w tak przeciętnym zespole.

O Wichniarka bać się nie trzeba, bo już przed rokiem podpisał kontrakt z Herthą Berlin.W przyszłym sezonie zostanie więc w I Bundeslidze, grając tam, gdzie Bartosz Karwan miał grać teraz. Miał grać, ale jest rezerwowym.

Z czterech drużyn zamykających tabelę Bundesligi polscy piłkarze grają we wszystkich, z czterech czołowych - w żadnej. W FC Nurnberg, którego szanse na utrzymanie są teoretyczne (6 pkt. straty do Arminii), występują Tomasz Kos i Jacek Krzynówek uważany za jednego z najlepszych dziś polskich piłkarzy. Być może jednak przyjdzie oglądać go w II Bundeslidze, tak jak Pawła Kryszałowicza (Eintracht), którego przed grą w niższej klasie nie ochroniło to, że z Polaków wypadł na mundialu w Korei najlepiej.

Gdzie dwóch się biło

Polską dumą w Niemczech była zawsze para stoperów Wałdoch - Hajto z Schalke. Dwa lata temu Wałdocha uznawano za najlepszego obrońcę ligi, Hajto był w tej klasyfikacji bardzo wysoko. Schalke walczyło o tytuł mistrza Niemiec i przegrało w kuriozalny sposób w ostatniej kolejce. Teraz Schalke jest dopiero siódme z 10 pkt. straty do miejsca dającego start w eliminacjach Champions League. Do lidera traci 26 punktów. W ostatniej kolejce Wałdoch dostał czerwona kartkę, Hajto nie grał za kartki. Schalke przegrało u siebie z Hannoverem 0:2.

Szukamy plusów, ale ciężko idzie

Szukając plusów w Bundeslidze, trzeba wspomnieć Tomasza Kłosa, który odzyskał miejsce w Kaiserslautern i, co ważniejsze, jest ze swoim bijącym się o utrzymanie klubem trzy punkty nad strefą spadkową. W przyszłym sezonie w I lidze niemieckiej zagra Tomasz Zdebel, który podpisał kontrakt z Bochum. A Bochum nie spadnie na pewno.

We Francji pozostał nam tylko Jacek Bąk i choć stoper Lens pozycję ma mocną, to jego klub zrobił w porównaniu z ubiegłym sezonem milowy krok wstecz. Kiedy Bąk trafiał do Lens, był on samotnym liderem Division 1 z 5 pkt. przewagi nad Lyonem. Tytułu jednak nie zdobył, w Lidze Mistrzów furory nie zrobił, dziś jest we Francji na miejscu 11. Piotr Świerczewski uciekł z ławki rezerwowych Marsylii, by sprawdzić się w lidze angielskiej. Sprawdzian trwał 25 minut, bo tyle Polak zagrał wiosną w Birmingham City.

Zupełnie inne są kłopoty Jerzego Dudka, który po kryzysie wrócił do składu Liverpoolu. Ale jego klub sezon miał fatalny. Przed rokiem trener Gerard Houllier zapowiadał, że zespół wicemistrza Anglii zmieni styl, by odnosić sukcesy również w Champions League. Tymczasem Liverpool odpadł w pierwszej rundzie LM wyprzedzony przez FC Basel, a na kolejną szansę gry musi poczekać minimum rok. Klub, który miał być obok Manchesteru i Arsenalu trzecią angielską drużyną eksportową, nie wywalczył nawet prawa do gry w Lidze Mistrzów. Puchar Ligi Angielskiej to dla "The Reds" trofeum pocieszenia. Co gorsza, nie widać żadnej nadziei, by Houllierowi powiodły się starania o zmianę stylu. A bez odejścia od filozofii "biegaj i kop" Liverpool w Europie nie ma wielkich szans.

W lidze greckiej Emmanuel Olisadebe i Krzysztof Warzycha bili się o odzyskanie dla Panathinaikosu tytułu po pięciu latach. I do niedzieli byli liderem. Jednak w przedostatniej kolejce przegrali z Olympiakosem i to klub z Pireusu będzie pewnie pierwszy.

Za to Polak będzie mistrzem Turcji. Na trzy kolejki przed końcem Besiktas (Roman Dąbrowski) ma 5 pkt. przewagi nad Galatasaray. I pewnie szansy nie zmarnuje. Turcy przecież Polaków lubili zawsze.

Janas nie jest cudotwórcą. A powinien

Puenta? Jeśli ktoś myślał, że gra naszej reprezentacji (opartej na Wiśle, ale też graczach z zagranicy) to kwestia lepszego zmotywowania lub ustawienia piłkarzy, powinien porzucić złudzenia. Polskich piłkarzy mobilizuje i ustawia na boisku kilkunastu różnych trenerów w różnych krajach i żaden z nich nie znalazł im miejsca odpowiedniego. Jeśli zamiast szukać nowych klubów, nasi gracze nie poszukają nowej formy, to Paweł Janas będzie musiał być cudotwórcą...

Polacy w Lidze Mistrzów 2000/01

Adam Matysek (Leverkusen)

Arkadiusz Radomski (Heerenveen)

Jacek Bąk (Lyon)

Kazimierz Sidorczuk (Sturm)

Tomasz Iwan (PSV)

Jacek Dembiński (HSV)

Sławomir Wojciechowski (Bayern)

Krzysztof Warzycha (Panathinaikos)

Dariusz Adamczuk (Glasgow Rangers)

Polacy w Lidze Mistrzów 2001/02

Emmanuel Olisadebe, Krzysztof Warzycha (Panathinaikos)

Tomasz Wałdoch, Tomasz Hajto (Schalke)

Jerzy Dudek (Liverpool)

Tomasz Rząsa, Euzebiusz Smolarek (Feyenoord)

Polacy w Lidze Mistrzów 2002/03

Liczymy co najwyżej na Wisłę Kraków

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.