Liga hiszpańska. 18. kolejka. Valencia wygrała z Barceloną

Mimo liczebnej przewagi piłkarze Barcelony przegrali z Valencią 2:4. Kibice znów wzywali trenera Louisa van Gaala do rezygnacji, ale ten ogłosił, że zostaje na stanowisku.

Dobra wiadomość dla katalońskich kibiców jest taka, że hokeiści na rolkach Barcelony rozgromili drużynę Macareny 7:0. Złych jest jednak znacznie więcej. Po pierwsze, po sobotniej porażce piłkarze spadli na dziesiąte miejsce w lidze. Po drugie, klub definitywnie wykluczył sprowadzenie z Chelsea Jimmy'ego Floyda Hasselbainka, a także jakiekolwiek inne transfery. Po trzecie, burdy kibiców mogą sprawić, że hiszpańska federacja przedłuży karę zamknięcia stadionu na dwa mecze, która grozi Barcy za rzucanie na murawę niebezpiecznych przedmiotów podczas spotkania z Realem Madryt.

Tych, którzy zasiedli na Camp Nou w sobotni wieczór, nadzieją na lepsze czasy natchnęła seria trzech kolejek bez porażki. Piłkarze van Gaala nie stracili w nich nawet gola, co w przypadku Barcelony jest zjawiskiem tak niespotykanym, że umilkły głosy żądające dymisji szkoleniowca. Świadomość utrzymywania czystego konta najbardziej chyba ciążyła Gabriemu, który od początku robił, co mógł, by wpędzić swoją defensywę w chaos. W 13. minucie bezmyślnie podał piłkę do tyłu, przejął ją Ruben Baraja, a chwilę później do opuszczonej przez Roberto Bonano bramki posłał ją Pablo Aimar. Futbolówkę próbował jeszcze wybić Frank de Boer, zdołał jej nawet dotknąć, ale stracił równowagę i ta wpadła do siatki. Niespełna kwadrans później ani Gabri, ani żaden z kolegów nawet nie drgnął, gdy po rzucie rożnym Aimara w powietrze wzbił się John Carew i strzałem głową podwyższył na 2:0.

Gdy Thiago Motta strzelił kontaktowego gola, a tuż przed przerwą z boiska wyleciał bramkarz Santiago Canizares, który powalił pędzącego na bramkę Patricka Kluiverta, wydawało się, że los się odwróci. Po przerwie gospodarze oblegali bramkę Valencii, ale ta broniła się znakomicie. Drugiego gola straciła dopiero, gdy prowadziła 4:1. Kibice wymachiwali jednak białymi chusteczkami (w tradycyjnym geście dezaprobaty) jeszcze w pierwszej połowie, na trybunach wywiesili mnóstwo niechętnych van Gaalowi transparentów, po ostatnim gwizdku skandowali "zrezygnuj". Rozbili też szklane drzwi w jednej z stadionowych bram, a z gabinetu prezesa wyrzucili gaśnicę i inne przedmioty. Przy okazji dostało się rejestrującym incydent dziennikarzom. Fotograf "Sportu" został uderzony w twarz, pobito też dwóch reporterów telewizyjnych. To smutne, ale w takim tłumie zawsze znajdzie się ktoś, kto nie potrafi kontrolować emocji - powiedział van Gaal, który ani myśli rezygnować z funkcji. - Jesteśmy w delikatnej sytuacji - mówił po długim spotkaniu z prezesem. - Postanowiliśmy jednak, że nie będzie żadnych zmian, nie kupimy nowych piłkarzy, bowiem ufamy tym, których mam. Rozmawiałem z piłkarzami, prezesem, trenerami, lekarzami i wspólnie obiecaliśmy sobie, że zrobimy wszystko, by pchnąć tę drużynę do przodu. A co do meczu powiem tylko, że nie mogę zaakceptować stylu, w jakim przegraliśmy. Czegokolwiek bym teraz nie powiedział, byłoby to jedno słowo za dużo - zakończył szkoleniowiec.

Liderem pozostał wciąż niepokonany Real Sociedad. Zwycięstwo nad Celtą uratował dla niego Sander Westerveld, który obronił rzut karny.

BARCELONA - VALENCIA 2:4 (1:2): Motta (39.), Kluivert (90.) - Aimar (13.), Carew (26.), Fabio Aurelio (84.), Rufete (89.);

REAL SOCIEDAD - CELTA VIGO 1:0 (0:0): de Pedro (65.);

ALAVES - OSASUNA 1:1 (1:0): Ilie (40.) - Aloisi (87.);

DEPORTIVO LA CORUNA - ATHLETIC BILBAO 2:1 (0:0): Donato (50.), Karanka (84., sam.) - Ezquerro (48.);

MALLORCA - RECREATIVO 1:1 (0:0): Pandiani (80., karny) - Molina (55.);

RACING SANTANDER - BETIS SEWILLA 0:1 (0:0): Joaquin (90.);

RAYO VALLECANO - VALLADOLID 0:1 (0:1): Fuentes (8.);

VILLAREAL - ESPANYOL BARCELONA 0:0.

REAL MADRYT - ATLETICO MADRYT 2:2 (2:1): Figo (32., 43., karny) - Moreno (13., karny), Albertini (90.).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.