Pierwszy trening Lecha Poznań

Na pierwszych zajęciach zabrakło tylko jednego piłkarza z kadry ?Kolejorza?, Serba Mirko Poledicy, który nie dostał wizy. Brakowało także Krzysztofa Gajtkowskiego i Arkadiusza Kaliszana - obaj jednak jeszcze nie podpisali kontraktów z Lechem.

W piątek późnym wieczorem dotarł do Poznania z rodzinnego Zlina dyrektor Bohumil Panik. Zajął mieszkanie na poznańskim Łazarzu po poprzednim trenerze Lecha Bogusławie Baniaku. Po pierwszym zgrupowaniu dojedzie do niego żona. - Będzie mi wówczas raźniej - mówi Panik, który coraz lepiej mówi po polsku. - W przerwie świąteczno-noworocznej ostro trenowałem - żartuje.

Na razie jednak musi zająć się trenowaniem piłkarzy Lecha, którzy pojawili się w sobotę na zajęciach po raz pierwszy od ponad trzech tygodni. - To były pierwsze zajęcia w grupie, ale nie jest tak, że przez blisko miesiąc nic nie robiliśmy. Każdy miał zadania do wykonania, a pilnowały nas sporttestery - opowiada Bartosz Bosacki. W sobotę wszyscy oddali te urządzenia dyrektorowi, a ten wprowadzi dane do komputera, który sporządzi dokładne wyniki. - Będę dzięki temu wiedział, jakie obciążenia jest w stanie wytrzymać każdy zawodnik, a co za tym idzie, odpowiednio dozować trening - tłumaczy Panik. - Będę także ściśle współpracował z Akademią Wychowania Fizycznego w Poznaniu, która ma świetnych specjalistów od fizjologii. Niepotrzebne już będą wyjazdy na badania do Ołomuńca - dodaje.

Wczoraj wszyscy zawodnicy na treningu robili dokładnie to samo. Zajęcia prowadził trener Czesław Jakołcewicz. Podzielił piłkarzy na dwie grupy. Gdy pierwsza poszła biegać do lasu, druga grała krótki sparing na sztucznej trawie w nowo zbudowanej hali namiotowej, tuż przy boiskach treningowych stadionu przy ul. Bułgarskiej. Później obie grupy zamieniły się rolami. Na treningu było dużo śmiechu, żartów, ale także ostrej walki. - Widać, że walka o miejsce w składzie będzie naprawdę ostra i zażarta - zauważył Łukasz Madej. - Każdy chce pokazać się z jak najlepszej strony - dodaje.

Twardziel Rott

Wśród trenujących zawodników był 28-letni Francuz Yannick Rott, który przyjechał na testy. Wystarczyła krótka gra sparingowa, by przekonać się, że słusznie mówi się o nim "boiskowy twardziel". Choć gra toczyła się na sztucznej trawie, Rott kilka razy twardymi, ale przy tym skutecznymi wślizgami odbierał piłki kolegom. Gdy wreszcie Michał Goliński zdenerwował się i sfaulował brutalnie Francuza, ten natychmiast wstał, otrzepał się i grał dalej. Rott nie imponuje warunkami fizycznymi, ale jest niesłychanie szybki. Na boisku to prawdziwe "żywe srebro" - ciągle jest w ruchu.

Zawodnik, który ma na koncie blisko 170 występów w ekstraklasie francuskiej w Strasburgu i Tuluzie, miał przyjechać do Poznania już miesiąc temu. - Już wówczas rozmawiałem z moim kolegą Ivanem Haskiem, który grał z Rottem w Strasburgu, a teraz jest trenerem tego klubu. Wypowiadał się o nim pochlebnie, zwracał przede wszystkim uwagę na to, że jest niezwykle ambitny i nieustępliwy - opowiada dyrektor Panik. Dobre recenzje wystawił Francuzowi także były piłkarz, trener i działacz "Kolejorza" Roman Jakóbczak, który miał udział w sprowadzeniu piłkarza do Polski.

Brakowało tylko Mirko

Z obecnej kadry zespołu brakowało w sobotę tylko Serba Mirko Poledicy, wypożyczonego na pół roku z Vojvodiny Nowy Sad. Szybko jednak wszystkich uspokoił dyrektor Panik. - Mirko nie dostał wizy. Dojedzie samochodem bezpośrednio na zgrupowanie na Słowację - wytłumaczył. Był za to Litwin Martynas Cikas. Wysoki, dobrze zbudowany piłkarz pokazał kilka niekonwencjonalnych zagrań. Strzelił też kilka goli w krótkiej gierce sparingowej. Po blisko dwuletniej przerwie spowodowanej ciężką kontuzją przygotowania do sezonu rozpoczyna także Nigeryjczyk Justin N'norom.

Co zrozumiałe, brakowało jeszcze Arkadiusza Kaliszana i Krzysztofa Gajtkowskiego. Obaj piłkarze nie podpisali bowiem jeszcze kontraktów z "Kolejorzem". Kaliszan ma to uczynić dzisiaj, a Gajtkowski - najprawdopodobniej w środę. Wszystko zależy od prezesa Dospelu Piotra Dziurowicza. Na liczne pytania kibiców o tych piłkarzy Panik cierpliwie i z uśmiechem na ustach odpowiadał "będą" Bardzo możliwe, że we wtorek piłkarzem Lecha zostanie Rafał Lasocki z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Wszystko zależy od tego, czy PZPN rozwiąże jego kontrakt z ostrowieckim klubem, który zalega mu z pieniędzmi.

Cztery raz dziennie

W niedzielę poznaniacy mieli dwa treningi, dzisiaj będą aż trzy. To jednak tylko przedsmak tego, co piłkarzy czeka na obozie kondycyjnym w miejscowości Zlate Moravce. Wyjazd na Słowację nastąpi w środę rano, a zatem dwa dni później niż wcześniej planowano. Piłkarzy czeka tam bardzo ciężka praca. Dzień będą rozpoczynać o godz. 7 półgodzinnym aerobikiem. O godz. 10 zaplanowano, jak mówi dyrektor Panik "główną fazę, czyli bieganie". Po obiedzie o godz. 15 odbywać się będą zajęcia taktyczne na boisku. Nie będzie miało znaczenia to, że murawa może być ośnieżona. - Nawet lepiej, na śniegu gra się bowiem bardzo dobrze. Przestraszyć nas mogą tylko 30-stopniowe mrozy - twierdzi Panik. Wreszcie o godz. 18, niejako na deser, piłkarze będą ćwiczyć na siłowni.

- Chyba żaden piłkarz nie lubi stycznia, bo trzeba wtedy naprawdę ciężko pracować. Nie ma jednak innego wyjścia. Wszystko, co teraz zrobimy, zaprocentuje później w rozgrywkach ligowych - uważa Łukasz Madej. Na koniec zgrupowania odbędzie się gra sparingowa, najprawdopodobniej z Banikiem Ostrawa. Jeżeli jednak Czesi nie będą mogli przyjechać, wybrany zostanie jeden z zespołów słowackich, być może z Trnavy. Po powrocie lechici będą ćwiczyć w Poznaniu aż do połowy lutego, czyli wyjazdu na drugie zgrupowanie - tym razem do hiszpańskiego miasteczka Chiclana de la Frontera.

Bez turnieju

Nie odbędzie się planowany na 25 stycznia w poznańskiej Arenie turniej halowy. - Zespoły z ekstraklasy, poza Lechem Poznań, nie chciały skorzystać z naszego zaproszenia, a nie chcieliśmy robić turnieju z udziałem II-ligowców - tłumaczy organizator dotychczasowych turniejów Marek Lubawiński z "Głosu Wielkopolskiego".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.