Kibice przyszli na mecz, ale akcja "Koniec PZPN" ponoć nie umiera

- Inicjatywa "Koniec PZPN" nie umiera, jeśli ktoś tak mówi to się nas boi - mówi Filip Gieleciński, jeden ze współorganizatorów akcji. Nawoływał do bojkotu meczu Polska - Kanada. Na stadionie w Bydgoszczy jest ok. 5-7 tysięcy widzów (na 22 tysiące miejsc). Nie ma więc aż tak dużo wolnego miejsca jak w ostatnim meczu el. MŚ ze Słowacją w Chorzowie... Trwa relacja Z Czuba i na żywo

POLSKA GRA Z KANADĄ TOWARZYSKO, Z CZUBA I NA ŻYWO ?

- Apeluję do was, zapełnijcie stadion w Bydgoszczy, budujmy tę reprezentację wspólnie! - powiedział niedawno Franciszek Smuda. Wiele wskazuje na to, że zapowiadana kontynuacja bojkotu meczów reprezentacji nie wypali - zauważa środowe wydanie "Rzeczpospolitej".

Po objęciu kadry przez Smudę nastroje wśród kibiców znacznie się poprawiły i nie ma szans na to, by powtórzyła się sytuacja z meczu przeciwko Słowacji, kiedy na 40 tysięczny Stadion Śląski w Chorzowie przyszła ich garstka (ok. 5 tys.). PZPN kpił wtedy, że to nie żaden bojkot, ale pogoda (sypał śnieg) kazała kibicom zostać w domu.

- Nawet jeżeli stadion zapełni się w połowie, to i tak będzie sukces. Kiedyś nie było problemu z zapełnieniem stadionu w Chorzowie, więc jeśli teraz dużo mniejszy obiekt w Bydgoszczy będzie świecił pustymi trybunami, to chyba coś znaczy - mówi Filip Gieleciński, współtwórca akcji "Koniec PZPN".

Do bojkotu meczów kadry nie wszyscy chcą się przyłączyć. Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców nie chce w nim uczestniczyć. Według najnowszych szacunków chętnych na obejrzenie meczu Polska - Kanada nie brakuje. Do południa w środę w kasach klubu, w siedzibie okręgowego związku i wcześniej za pośrednictwem Internetu sprzedano prawie sześć tysięcy biletów. - Podobno PZPN kilkaset, o ile nie około tysiąca wejściówek rozprowadził wśród miejscowej młodzieży, która ma pomóc w zapełnieniu stadionu - kontruje jednak Gieleciński.

Akcja dopiero nabiera rozpędu

Początkiem akcji "Koniec PZPN" był mecz ze Słowacją, który kończył fatalne dla Polski eliminacje do mistrzostw świata. Po nominacji Franciszka Smudy na selekcjonera kadry, o bojkocie zrobiło się trochę ciszej. - Inicjatywa "Koniec PZPN" nie umiera, a jeśli ktoś tak mówi to nas się boi - zapewnia Filip Gieleciński, który zapowiada kolejne ruchy. - Zbieramy podpisy pod petycją do PZPN. Zostaliśmy też zaproszeni do okrągłego stołu, powołanego z inicjatywy Canal+ - mówi.

Będzie to spotkanie, na które zaproszeni zostaną ludzie z różnych środowisk. Przedstawiciele mediów, PZPN, politycy spotkają się, by wreszcie wspólnie zastanowić się nad przyszłością futbolu w Polsce. - Czy okrągły stół coś da? Nie wiadomo, ale warto w większym gronie ludzi związanych z polską piłką porozmawiać. Mamy pewne nadzieje związane z tym spotkaniem i chcemy się do niego jak najlepiej przygotować - mówi Gieleciński.

Inicjatorzy akcji "Koniec PZPN" planują zarejestrowanie stowarzyszenia i jeszcze większą aktywność. - Rozmawiamy ze stowarzyszeniami kibiców, z okręgowymi związkami piłki nożnej. Staramy się dotrzeć do ludzi, którzy nie pasowali bądź nie pasują obecnym władzom PZPN, a chcieliby uczestniczyć w reformowaniu polskiej piłki - mówi Filip Gieleciński.

Sygnałem, który mógł wskazywać, że akcja bojkotowania Polskiego Związku Piłki Nożnej powoli dobiega końca, jest strona koniecpzpn.pl, która od rana w środę nie działa. - Spokojnie. Trwają tylko prace nad rozbudową i usprawnieniem - zapewnia jeden z jej twórców.

"Nie spoczywamy na laurach". To nie koniec akcji "Koniec PZPN" ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.