Celtic i Boruc na bocznym torze

Celtic Glasgow po raz pierwszy od dwóch lat nie zagra na wiosnę w rundzie pucharowej Ligi Mistrzów. Ani nawet w Pucharze UEFA. Niewiele w tym winy Artura Boruca, choć Polak w tym roku nie błyszczał. A jego koledzy w pięciu meczach zdobyli dwie bramki.

Celtic odpadł z europejskich pucharów

"Aalborg FC został założony w XIX wieku przez brytyjskich inżynierów, którzy budowali w Danii kolej. We wtorkowy wieczór piłkarze Aalborga odstawili Celtic na bocznicę europejskiego futbolu" - podsumował występ mistrzostw Szkocji "Daily Record".

Po porażce 1:2 z Aalborgiem Celtic nie tylko odpadł już z Ligi Mistrzów, ale czwarte miejsce w grupie sprawia, że nie zagra na wiosnę nawet w Pucharze UEFA. Sama porażka z Aalborgiem nikogo w Szkocji nie zaskoczyła. "The Boys" przegrali bowiem 19 z 20 ostatnich wyjazdowych meczów pucharowych. "The Times" obliczył, że występujący w Champions League regularnie od sześciu lat Szkoci zdobyli poza Celtic Park zaledwie jeden punkt na 54 możliwe.

- Nie umiem wytłumaczyć, czemu tak się dzieje. Wiadomo, że u siebie niesie nas doping fantastycznej publiczności, ale czemu, gdy jej zabraknie, gramy aż tak źle? Z Aalborgiem rozegraliśmy najlepszy mecz pucharowy w tym sezonie. Prowadziliśmy, mieliśmy mnóstwo okazji i powinniśmy wygrać. To wręcz niewiarygodne, że znowu przegraliśmy - stwierdził po meczu przygnębiony trener Gordon Strachan.

Największym pechowcem spotkania był Gary Caldwell, który w końcówce meczu wpakował piłkę do własnej bramki, ustalając wynik. Strachan ostatnio przesunął go z obrony do pomocy, bo często dochodziło do nieporozumień między Szkotem a Borucem. W przegranym 0:3 z Benficą Lizbona meczu poprzedniej edycji Caldwell odpowiadał za stratę wszystkich trzech bramek: spowodował karnego, strzelił do własnej siatki i podskoczył nad piłką, myląc polskiego bramkarza.

W meczu z Aalborgiem Boruc nie miał nic do powiedzenia przy żadnej z bramek. W 73. min po strzale Cacy piłka odbiła się rykoszetem od nóg Stephena McManusa i Polak został przelobowany. Przy drugiej bramce do Glenn Loovens trafił piłką nieszczęsnego Caldwella, co Boruc mógł tylko obserwować z murawy. To, co mógł obronić, obronił. Ale nie błyszczał tak jak w wygranych meczach z Manchesterem United czy AC Milan w poprzednich latach.

Ale wszyscy jego koledzy grali w tym sezonie o niebo gorzej. Zawiedli zwłaszcza liderzy środka pola jak Japończyk Sunsuke Nakamura. Kontuzja wyeliminowała Aidena McGeedy, który w dodatku podczas rehabilitacji został przyłapany na bójce w nocnym klubie. A grecki napastnik Giorgios Samaras potwierdził, że być postrachem bramkarzy Ligi Mistrzów jest o wiele trudniej niż w lidze szkockiej. W pięciu meczach tej edycji Celtic zdołał strzelić rywalom zaledwie dwa gole. I zdobył tylko dwa punkty. Czeka go jeszcze pojedynek z Villarreal. Bez znaczenia.

Strachan stwierdził po meczu z Aalborgiem, że nie powie złego słowa o żadnym piłkarzu. - Powiedziałem im, że zasłużyliśmy w tym sezonie na więcej, ale taki jest futbol. Raz dostajesz więcej, niż zasłużyłeś, raz mniej. Pożegnać się z Ligą Mistrzów jeszcze przed Bożym Narodzeniem to bolesna sprawa. Będziemy analizować, co zrobiliśmy źle, że ten sezon w Europie skończył się dla nas tak szybko - stwierdził trener. Ale Caldwell szczerze przyznał, że Celtic był w tym sezonie zbyt słaby, żeby marzyć o awansie do czołowej 16 jak w dwóch poprzednich sezonach.

- Sami się zapędziliśmy w ten kozi róg występami w poprzednich meczach. Powinniśmy wygrać z Aalborgiem u siebie, powinniśmy utrzymać do końca prowadzenie z Manchesterem United. Oczywiście moja samobójcza bramka była pechowa. Kiedy przegrywasz mecz po samobóju i rykoszecie, mówisz sobie: "Pan nie był dziś dla nas łaskawy". Problem polega na tym, że brak szczęścia to ostatni z czynników, który jest odpowiedzialny za nasze niepowodzenie. Cała wina leży po naszej stronie. Jedyne, co możemy zrobić w tej sytuacji, to skupić się na obronie mistrzostwa kraju - przyznał reprezentant Szkocji.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.