Lecha już można pokazać w Europie

Znakomity mecz Lecha z Grasshopper Zurych! Poznaniacy rozgromili Szwajcarów aż 6:0, ale po końcowym gwizdku oszołomiony trener Franciszek Smuda jeszcze nie był pewny awansu

Zanim Lech rozpoczął mecz z Grasshopperem, kibice w Polsce zobaczyli bezradnego jak dziecię mistrza kraju, który na stadionie FC Barcelona nie był w stanie oddać celnego strzału na bramkę. I wicemistrza - Legię Warszawa, która w czwartkowe popołudnie, przy pustawych trybunach, przegrała z przeciętniakiem - FK Moskwa.

Godzinę później na Bułgarskiej można było zobaczyć inny świat. Rozśpiewany stadion długo przed pierwszym gwizdkiem był pełen kibiców. A to, co przez 90 min działo się na murawie i na wypełnionych przez 17 tys. kibiców trybunach, było dowodem, że by zobaczyć dobry mecz, nie trzeba wyjeżdżać za granicę.

Zawodnicy Lecha stworzyli niezapomniany spektakl, mecz stał na wysokim poziomie. I wcale nie był tak jednostronny, jak wskazywałby wynik. Szwajcarzy do utraty trzeciego gola w 56. min trzymali się nieźle i byli nawet bliscy strzelenia bramki.

Zwycięstwo Lecha było tak okazałe, bo po raz pierwszy od czasów Wisły Henryka Kasperczaka polski zespół zagrał w pucharach po europejsku. Piłkarze Smudy dali prawdziwy popis gry ofensywnej opartej na szybkiej wymianie podań w ataku i agresywnej obronie, już na połowie przeciwnika. To była recepta na młody zespół ze Szwajcarii, którego zawodnicy nie wytrzymali presji gry przed tak gorącą widownią. - Spodziewaliśmy się takiej atmosfery, ale rzeczywiście, ten głośny, namiętny doping mógł moich piłkarzy sparaliżować i wpłynąć na wynik - przyznał trener gości Hanspeter Latour.

Szwajcarzy przyjechali do Poznania bez dwóch podstawowych zawodników: kapitana i stopera Borisa Smiljanica i ofensywnego pomocnika Gonzalo Zarate. Ku zdziwieniu szwajcarskich dziennikarzy mecz na ławce rozpoczął najlepszy strzelec Grasshoppera Raul Bobadilla. I tak faworyzowany zespół z Zurychu, stał się dla Lecha dość łatwym łupem.

Nie stał się jednak sam, bo poznaniacy rozegrali znakomity mecz. Wreszcie pewna i zdecydowana gra w obronie promieniowała na cały zespół, który atakował z rozmachem, prowadzony przez nietuzinkowego Semira Stilicia. Trudno przecenić wkład w zwycięstwo młodego Bośniaka, który uczestniczył w pięciu bramkowych akcjach. Gdyby jeszcze wykorzystał swoje sytuacje, Lech zbliżyłby się do dwucyfrówki.

- Każdy się będzie śmiał, ale nie jesteśmy jeszcze w następnej rundzie. Będę się cieszył dopiero po awansie w Sankt Gallen [za dwa tygodnie stadion w Zurychu będzie zajęty przez lekkoatletów] - mówił po wygranej nad Helwetami trener "Kolejorza" Franciszek Smuda. Trener Grasshoppera Hanspeter Latour, gratulując lechitom "całkowicie zasłużonego zwycięstwa", dodał, że po 0:6 w pierwszym meczu skupia się już wyłącznie na walce w lidze.

Niewykluczone, że mecz Lecha w następnej rundzie będzie mogło obejrzeć nawet 30 tys. widzów. Stanie się tak, jeśli zostanie dokończona rozbudowa tzw. drugiej trybuny stadionu przy Bułgarskiej. A wśród potencjalnych rywali nie brakuje uznanych firm z AC Milan, FC Sevillą, Valencią i Ajaksem Amsterdam. Lech będzie liczył jednak na bardziej korzystne losowanie - takie, które pozwoli awansować do fazy grupowej Pucharu UEFA i dopiero tam grać z potęgami.

Lech Poznań - Grasshopper Zurych 6:0 (2:0)

Bramki: 1:0 Rengifo (4., głową po dośrodkowaniu Peszki), 2:0 i 3:0 Lewandowski (14., po zagraniu Rengifo i 56. dobitka strzału Stilica), 4:0 Vallori (76., sam., po strzale Stilicia), 5:0 Injac (83., dobitka strzału Arboledy), 6:0 Peszko (88. głową, dobitka strzału Murawskiego)

Lech: Kotorowski - Wojtkowiak, Bosacki, Arboleda, Henriquez - Bandrowski, Murawski - Peszko, Stilic (90. Cueto), Lewandowski (80. Injac) - Rengifo (86. Reiss).

Grasshopper: Jakupovic - Voser, Vallori, Colina, Daprela (85. Mikari) - Calla (46. Zuber), Cabanas, Salatic Ż, Lulic Ż - Toure (46. Bobadilla), Sabanovic.

Sędziował Thomas Vejgaard z Danii

Widzów 17 tys.

Lech - Grasshopper

Najwyższe zwycięstwa polskich drużyn w europejskich pucharach

2007/08 Lech Poznań - Grasshopper Zurych 6:0

Copyright © Agora SA