Dlaczego Łódź chce organizować Euro 2012?

- Po pierwsze: to najlepsza promocja, jaką można sobie wyobrazić. Po drugie, w mieście powstanie z tej okazji nowoczesny obiekt, który może być wykorzystywany nie tylko pod względem sportowym. Po trzecie, na Euro przyjadą turyści, dzięki czemu zarobią hotele, restauracje, fryzjerzy i taksówkarze - mówi MIeczysław Nowicki, dyrektor wydziału sportu Urzędu Miasta Łodzi.

Jarosław Bińczyk: Dlaczego Łódź chce organizować mecze Euro 2012? W mieście nie ma stadionu, odpowiednich hoteli, a także pieniędzy do szybkiego wydania.

Mieczysław Nowicki, medalista olimpijski z Montrealu w kolarstwie, były szef UKFiS, dziś dyrektor wydziału sportu Urzędu Miasta Łodzi: Kiedy padło hasło, że Polska i Ukraina mogą zorganizować mistrzostwa Europy, prezydent Jerzy Kropiwnicki podjął decyzję, że Łódź się zgłosi. I słusznie.

Dlaczego?

- Bo to ogromna szansa dla miasta. Wielka impreza piłkarska to najlepsza promocja, jaką można sobie wyobrazić. Pod względem zainteresowania ważniejsze są jedynie igrzyska olimpijskie oraz mistrzostwa świata w piłce nożnej. Po drugie, w mieście powstanie z tej okazji nowoczesny obiekt, który może być wykorzystywany nie tylko pod względem sportowym. Po trzecie, na Euro przyjadą turyści, dzięki czemu zarobią hotele, restauracje, fryzjerzy i taksówkarze. Na takiej imprezie jeszcze nikt nie stracił. Potwierdza to również Michał Listkiewicz, prezes PZPN.

Mistrzostwa chce organizować 12 polskich miast. Jak ocenia Pan szanse Łodzi?

- W końcu jesteśmy drugim pod względem wielkości miastem w kraju. Nasze lotnisko wkrótce będzie mogło przyjmować nawet największe samoloty, w pobliżu skrzyżują się najważniejsze polskie autostrady. To nasz duży atut. Zdajemy sobie sprawę z tego, że dzisiaj infrastruktura miasta jest niedostateczna, ale jesteśmy w stanie spełnić wszystkie wymogi UEFA. To ogromne wyzwanie dla Łodzi, która zacznie się szybciej rozwijać.

Skąd Łódź weźmie tak dużo pieniędzy, skoro zbudowanie stadionu na 40 tys. widzów kosztuje ok. 40 mln euro?

- Żeby na czymś zacząć zarabiać, to trzeba najpierw zainwestować. Pamiętam jednak, że Portugalia też była w podobnej sytuacji. Zorganizowała mistrzostwa Europy i - jak się okazało - była to dla niej opłacalna inwestycja. Przecież nie za wszystko musi zapłacić miasto, bo na przykład hotele może wybudować ktoś inny. Mam też przykład, jak poradzono sobie z tym w Sydney, które organizowało igrzyska olimpijskie. Byłem wtedy urzędnikiem państwowym i przez wiele godzin rozmawiałem z Edmundem Obiałą, polskim architektem odpowiedzialnym za sprawy konstrukcyjne stadionu olimpijskiego. Tam budowano za pieniądze własne, sponsorów i kredyty. Później niektóre obiekty zmieniły przeznaczenie, a na przykład stadion został zmniejszony do wielkości, jaka była potrzebna po igrzyskach. Poza tym część pomieszczeń spełnia funkcje komercyjne, więc na obiekcie cały czas coś się dzieje.

Da się to przenieść do Polski?

- A czym różnimy się od świata? Pewnie, że jesteśmy opóźnieni, ale szybko nadrabiamy dystans do Europy. Jeśli będziemy tylko lamentować, że nas nie stać na Euro, to nigdy nic nie osiągniemy. Mistrzostwa Europy są wielką szansą dla Polski, a także dla Łodzi.

Na razie nie ma potrzeby zgłaszania gotowych projektów. W dokumentach, które złożyliśmy, jest wszystko, co trzeba. Nie ma jednak co ukrywać - wybór sześciu miast będzie decyzją polityczną.

Stadion kosztuje 40 mln euro. Tymczasem Łódź rozpoczyna budowę hali widowiskowo-sportowej za 20 mln euro. Stać ją na to?

- Gdy przejrzałem wszystkie wymogi UEFA, to doszedłem do wniosku, że hala może bardzo się przydać. Przede wszystkim będzie blisko stadionu. W niej może być na przykład laboratorium antydopingowe czy inne pomieszczenia. Poza tym hala w 50 proc. będzie sfinansowana przez budżet państwa, więc grzechem byłoby taką pomoc odrzucić. Na stadion też znajdziemy pieniądze.

Nie boi się Pan, że Wy podejmiecie decyzję o budowie stadionu, tymczasem po następnych wyborach nowa władza zarzuci Wam marnotrawstwo?

- Już słyszę, że jest bieda, a ludzie nie mają pracy. Ale takie przedsięwzięcie jak Euro może ruszyć koniunkturę. Obliczyliśmy, że dzięki temu stworzy się ok. 40 tys. nowych miejsc pracy. A co do zmiany władzy, to pewna ciągłość musi być zachowana. Nie można niweczyć wszystkiego, co robili poprzednicy. Na tym polega polityka. Niedawno rozmawialiśmy o gwarancjach rządowych dla organizatorów Euro, co znaczy, że władze państwowe nie są przeciwne imprezie. Poza tym decyzja o budowie stadionu też musi być podjęta wspólnie przez wszystkie siły polityczne w mieście.

W formularzu, który trzeba wypełnić, jest pozycja: stan obiektów dzisiaj i stan w 2010 roku. Co wpisała Łódź?

- Prawdę. Nie można przecież nikogo oszukiwać. Podaliśmy, że chcemy rozbudować stadion ŁKS, który jest najlepiej położony - są miejsca na parkingi, blisko jest dworzec kolejowy, a lotnisko jest oddalone o 2,5 km. Resztę trzeba będzie wybudować od nowa. Jeśli przejdziemy do następnej rundy, przedstawimy dokładny plan. Wierzę, że mamy duże szanse na Euro, bo nawet Włosi nie mają zbyt wielu obiektów już teraz spełniających wszystkie wymogi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.