Liga mistrzów. Przed półfinałem Leeds Utd - Valencia

- Szykuje się prawdziwa wojna, bo Leeds znów będzie chciało rozstrzygnąć wszystko na własnym stadionie przy Elland Road jak w ćwierćfinale z Deportivo. Ale nam nie dadzą rady. Nie popełnimy tych błędów co koledzy z La Coruny - zapowiada obrońca Valencii Miroslav Djukic

Liga mistrzów. Przed półfinałem Leeds Utd - Valencia

- Szykuje się prawdziwa wojna, bo Leeds znów będzie chciało rozstrzygnąć wszystko na własnym stadionie przy Elland Road jak w ćwierćfinale z Deportivo. Ale nam nie dadzą rady. Nie popełnimy tych błędów co koledzy z La Coruny - zapowiada obrońca Valencii Miroslav Djukic

Ostatni raz piłkarze Leeds United wystąpili w finale Pucharu Europy w 1975 r., kiedy ulegli Bayernowi Monachium 0:2. Czy po 26 latach staną przed szansą zrewanżowania się Bawarczykom? Zdaniem menedżera Anglików Davida O'Leary'ego nie ma takiej możliwości, a to dlatego że do finału awansuje nie Bayern lecz Real. - Udziału w finale Champions League mojej drużyny jestem pewny tak jak tego, że jutro znów wstanie dzień - stwierdził Irlandczyk w wywiadzie dla "The Sun". Skąd taka pewność menedżera Pawi? - Bo jesteśmy o krok od realizacji wielkiego marzenia. Przed rozpoczęciem rozgrywek już sam awans do ćwierćfinału był dla moich piłkarzy snem. Gra w półfinale jest taką sensacją, że nie mamy nic do stracenia. Zagramy bez obciążeń, z radością i siłą - mówi i myślami wybiega już do finału. - To prawda, że przegraliśmy już z Realem dwukrotnie [0:2 u siebie i 2:3 na Santiago Bernabeu w Madrycie - red]. W dwumeczu nie mielibyśmy z nimi szans, ale w jednym spotkaniu na neutralnym stadionie czemu nie? Jeżeli jakakolwiek europejska drużyna jest w stanie obecnie pokonać Real, to tylko raz i przypadkowo. Ale dlaczego o tym nie marzyć?

- W dniu meczu z Valencią O'Leary obchodzi 43. urodziny, więc marzyć mu wolno. Jego piłkarze są o wiele bardziej wstrzemięźliwi i skromni - komentuje serwis internetowy BBC, cytując obrońcę reprezentacji Irlandii Iana Harte'a: - Nasza drużyna jest najsłabsza z tej czwórki. Zanosi się raczej na końcówkę tej i tak długiej europejskiej przygody niż na grę w finale Ligi Mistrzów. Real, Bayern i Valencia mają wspaniałych piłkarzy i bardzo doświadczonych. Nie mamy się co porównywać. Oni grają o najwyższe europejskie trofea rok w rok i trzeba ich za to podziwiać. Chcielibyśmy być tacy jak oni, ale do tego jeszcze daleka droga - powiedział 23-letni piłkarz.

- Nie znaleźliśmy się tu przypadkowo i wyłącznie dzięki szczęściu. W drodze do półfinału pokonaliśmy tak wielkie zespoły jak AC Milan, Lazio Rzym czy mistrzów Hiszpanii z Deportivo. Na mecz z Valencią moi piłkarze mają pełne prawo wyjść z podniesioną głową - ripostuje O'Leary, przypominając, że jego zespół jest na fali także w Premier League, gdzie wygrał sześć ostatnich spotkań.

O'Leary już raz przegrał w europejskich pucharach z Valencią, jako piłkarz (był środkowym obrońcą) w finale Pucharu Zdobywców Pucharów w 1980 r. w Brukseli, gdzie jego Arsenal uległ Hiszpanom po karnych. - Nigdy nie zapomnę tego meczu. Przeciwko nam grały takie gwiazdy jak Mario Kempes i Rainer Bonhof, a Graham Rix i Liam Brady przestrzelili u nas karne - wspomina.

Pawie trapione są jednak kontuzjami. Na pewno nie zagra najdroższy obrońca świata Rio Ferdinand (kupiony z West Ham za 18 mln funtów), który zerwał mięśnie uda w ostatnim meczu ligowym z Chelsea. Zabraknie także irlandzkiego napastnika Robbiego Keane'a - za późno kupiono go z Interu Mediolan - i obrońcy reprezentacji RPA Lucasa Radebe, który z powodu kontuzji nie zagra do końca sezonu. Wystąpią za to obaj australijscy napastnicy Harry Kewell i Mark Viduka, który zdobył dla klubu w tym sezonie 21 goli. Wreszcie bez obciążeń zagra ofensywny pomocnik Lee Bowyer, którego proces o pobicie studenta z Azji przerwano i odroczono do października.

Valencia wystąpi jedynie bez zawieszonego zza kartki Miguela Angela Angulo. Zagrają za to argentyńskie gwiazdy Pablo Aimar i Roberto Ayala, którym trener Hector Cuper dał odpocząć w sobotnim spotkaniu z Valladolid (1:0). Kontuzję ścięgna wyleczył także ich rodak Kily Gonzalez.

- O wyniku tego meczu przesądzą jednak nie gwiazdy, ale praca całej drużyny - twierdzi bramkarz Hiszpanów Santiago Canizares. - Pod tym względem Leeds jest takie samo jak my. Też stawia bardziej na wspólną pracę niż na jednostki. Anglicy, chociaż są niedoświadczeni, grają z wielką pasją i determinacją, a jednocześnie z wielką dyscypliną. Dokładnie tak jak my w poprzednim sezonie.

- Szykuje się prawdziwa wojna na śmierć i życie, bo Leeds znów będzie chciało rozstrzygnąć losy dwumeczu na Elland Road - zapowiada reprezentacyjny pomocnik Jugosławii Miroslav Djukic na łamach "The Sun". - Na pewno podejdziemy do rywali z szacunkiem, bo drużyna, która zremisowała w Mediolanie z AC Milan, pokonała na wyjeździe Lazio i Anderlecht i strzeliła trzy gole Deportivo, na pewno na to zasługuje. Będzie ciężko, ale nam Leeds nie da rady.

Leeds United: 1-Nigel Martyn; 2-Gary Kelly, 3-Ian Harte, 29-Rio Ferdinand, 21-Dominic Matteo; 11-Lee Bowyer, 19-Eirik Bakke, 4-Olivier Dacourt, 23-David Batty; 9-Mark Viduka, 17-Alan Smith.

Valencia: 1-Santiago Canizares; 20-Jocelyn Angloma, 12-Fabian Ayala, 2-Mauricio Pellegrino, 15-Amedeo Carboni; 6-Gaizka Mendieta, 19-Ruben Baraja, 18-Kily Gonzalez, 35-Pablo Aimar; 7-John Carew, 17-Juan Sanchez.

Sędziuje: Pier Luigi Collina (Włochy)

Copyright © Agora SA