El. MŚ 2018. Christian Eriksen, uwolniony mózg Danii

Miał tego samego nauczyciela, co Arkadiusz Milik, dla Piotra Zielińskiego mógłby być wzorem, a Łukasza Fabiańskiego wkurzał idealnymi strzałami. W sobotę w Warszawie ma pokierować reprezentację Danii do zwycięstwa. Christian Eriksen, piłkarz z otwartą głową.

Na stołówce spotkał Didiera Drogbę, przywitał się z Jose Mourinho, przez tydzień trenował na wspaniałych obiektach Chelsea. Ale dla 14-letniego Christiana Eriksena nie było to jednak przeżycie jak z marzeń. Wręcz przeciwnie: był zdumiony, że taki ośrodek jest zamknięty, otoczony murem i ze strażnikami na bramie. - U mnie w Middelfart wyglądało to zupełnie inaczej - przyznawał po latach. W Londynie był dwa razy, trzeciego zaproszenia nie przyjął. Nie czuł się dobrze za tymi murami. - Tam myślą tylko o wypromowaniu jednego piłkarza, a nie dobru każdego z wychowanków - zarzucał Anglikom jego ojciec.

Z małego Middelfart, gdzie nie miał już żadnej konkurencji i w drużynie szkolnej grał z dziewczynami przeciwko reszcie chłopców, zdążył rok wcześniej wyrwać się do Odense. Wreszcie nie trenował go własny ojciec, który należał do duńskiej wersji KOR-u - Komitetu Oszalałych Rodziców. Tych, którzy na meczach swoich pociech krzyczą, krytykują i wymagają, a później wracając do domu urządzają odpytkę z nieudanych zagrań. Nawet teraz, gdy Eriksen wyróżnia się w Premier League, to po spotkaniach pierwszą czynnością jest telefon do ojca i wysłuchanie jego uwag. - Zawsze dawał i daje mi do myślenia. Ale wiele razy było mi z jego krzykiem trudno i smutno - mówił po latach.

Radość i swoboda

Z przyjemnością ogląda się jego akcję bramkową z pierwszego meczu eliminacji MŚ 2018 z Armenią (1:0). Wodząc za nim wzrokiem można dostrzec, że cały czas ucieka rywalom w przestrzeń, której nie kontrolują. Chociaż biegnie w jednym, wcale nie tak szybkim tempie, to jest o dwa kroki od każdego przeciwnika. Raz jest bliżej obrony, potem wyskakuje przed pomocników, a na końcu uderza zza pola karnego - technicznie, ale precyzyjnie i nie do obrony. W tych kilkunastu sekundach zawarta jest cała sztuka gry playmakera.

To nie był pierwszy sygnał, że Age Hareide uwolnił Eriksena dla reprezentacji Danii. Przecież w czerwcu w meczu towarzyskim z Bułgarią ustrzelił hattricka, co nawet na jego pozycji i to w spotkaniu o żadnej stawce jest sporym wyczynem. U poprzedniego selekcjonera Mortena Olsena, choć rozegrał ponad 50 spotkań, choć zagrał na MŚ 2010 w wieku 18 lat, to był ograniczany przez zadania defensywne. Niby grał tym samym systemem, którego nauczył się w Ajaksie Amsterdam (4-3-3), ale nie w tym samym stylu i z innymi założeniami. Dlatego teraz, mając pełną swobodę i występując za napastnikami w ustawieniu 3-5-2 to właśnie pomocnik Tottenhamu będzie największym zagrożeniem dla reprezentacji Polski.

Zadania specjalne

Nie mówi dużo poza boiskiem, jeszcze mniej na murawie. Ale Duńczycy uważają, że Eriksen jest jednym z najbardziej wyrazistych liderów ich drużyny. Wyciąga ich z kłopotów, gdy nie mają komu podać i walczą z pressingiem przeciwnika. Dzięki wolnej roli często schodzi do skrzydeł, albo po prostu krąży, by znaleźć sobie wolne miejsce. A jego jakość doceniono ostatnio w Tottenhamie: po trzech latach w klubie podpisał nowy, obowiązujący do 2021 r. kontrakt. Wcześniej zarabiał 30 tys. funtów tygodniowo - w Anglii w porównaniu do pensji gwiazd Chelsea, Manchesteru United lub City to były drobne.

Mauricio Pochettino nie wyobraża sobie bez niego Tottenhamu: Duńczyk jego maszynie do pressingu nadaje elegancji w grze. Czasem ustawia go na skrzydle, czasem za napastnikiem, miewa też zadania specjalne. W niedzielnym hicie z Manchesterem City (2:0) Eriksen grał jeszcze niżej w linii pomocy, miał wykorzystywać swoją szybkość i spryt do zbierania drugich piłek. Udało się, odzyskiwał posiadanie dla Tottenhamu 16 razy w trakcie meczu, gdy często najlepsze wyniki indywidualne w meczach ligi angielskiej są dwa razy niższe.

Wkurzał Fabiańskiego

Pod względem piłkarskim mógłby być wzorem dla rozwijającego się i dobijającego do tego poziomu Piotra Zielińskiego. A nauczyciela miał tego samego, co Arkadiusz Milik. W Ajaksie Amsterdam grał przed polskim napastnikiem, lecz trenował pod okiem Dennisa Bergkampa. To były napastnik m.in. Arsenalu w duecie z Wimem Jonkem ukształtowali Eriksena. - To po prostu bardzo interesujący gość. Całkiem cichy, ale widać, że szanowany, choć nie mówił wiele na spotkaniach z drużyną. A gdy już się odzywał, to wszyscy słuchali się i uczyli - zdradzał Duńczyk. - Bergkamp potrafi czuć piłkę. Gdy grał z nami w meczach treningowych to nigdy nie tracił piłki. Czasem było to aż wkurzające.

Bergkamp udoskonalił to, co Eriksen już miał świetne: kopanie stojącej piłki, podkręcanie jej tak, by omijała mur z rywali łukiem, spadała przed bramkarzem, skręcała w locie. - Świetnie wykonuje stałe fragmenty gry - przyznaje Łukasz Fabiański, bramkarz reprezentacji Polski, który kilka razy w meczach Swansea z Tottenhamem musiał mierzyć się z uderzeniami Duńczyka. W październiku ubiegłego roku wpuścił dwa takie strzały niemal z tego samego miejsca: za pierwszym razem Polakowi przeszkodził rykoszet od jednego z kolegów, za drugim był bez szans, tak Eriksen podkręcił piłkę.

Nie ma oczywistego rozwiązania, jak zatrzymać Eriksena. Adam Nawałka nie zdecyduje się "przykleić" do Duńczyka jednego ze swoich piłkarzy, bo preferuje strefowy system krycia, nie indywidualny. Nawet agresywna gra wobec rozgrywającego rywali może nie dać efektów, biorąc pod uwagę, jak groźny 24-latek jest z rzutów wolnych. Odciąć go od podań, zabrać mu przestrzeń w której czuje się najlepiej? To też problem, jeśli gospodarze sobotniego meczu nie mają w planach wyłącznie bronić się na własnej połowie. Ale coś zrobić trzeba: pierwszym krokiem do zwycięstwa Polaków nad Danią będzie odcięcie ich mózgu od reszty zespołu.

Zobacz wideo

Czy to najpiękniejsza sędzia na świecie? Poznajcie Jekaterinę Kostjuninę! [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.