Europejskie puchary. Europa mówi po hiszpańsku

Dwa zwycięstwa u siebie, dwa remisy na wyjeździe - hiszpańskie kluby nie poniosły porażki w pierwszych meczach półfinałów europejskich rozgrywek. Czy po raz pierwszy w historii wszystkich miejsca w finałach zajmą zespoły z jednego kraju? - pyta na swoim blogu Dariusz Wołowski, dziennikarz Sport.pl i "Gazety Wyborczej".

Dyskutuj z autorem na jego blogu

Status najlepszej ligi świata potwierdzają rankingi FIFA i UEFA. Hiszpanie oderwali się od reszty Europy na odległość 25 pkt, co jest przepaścią. Za Primera Division podąża Bundesliga, która zostawiła w tyle najbogatszą Premier League. Anglicy stworzyli najlepszy produkt: ich liga jest wypromowana, popularna, opływająca w luksusy, ale sportowo zrobiła ostatnio krok w tył. Choć w tegorocznym półfinałach reprezentują ją aż dwie drużyny: Manchester City w Lidze Mistrzów i Liverpool w Lidze Europy.

Dominacja Hiszpanów w międzynarodowych rozgrywkach trwa już od dekady. Wśród czterech najlepszych klubów rankingu UEFA są Real, Barcelona i Atletico Madryt. Rozdziela je Bayern Monachium (drugie miejsce) przeżywający lata wzlotu. Ale w poprzednich półfinałach Champions League przegrywał z "Królewskimi" i Katalończykami, tym razem trafił na najmniej utytułowane Atletico i po pierwszym spotkaniu w stolicy Hiszpanii przegrywa 0:1.

Biorąc pod uwagę, że drużyna z Vicente Calderon ma najlepszą obronę na kontynencie, ta minimalna przewaga może wystarczyć. Bramkarz Atletico Jan Oblak puszcza średnio pół gola w meczu, tak w Lidze Mistrzów jak w lidze hiszpańskiej.

Z pewnością jednak drużyna Diego Simeone stoi przed najcięższym wyzwaniem, by zapewnić sobie prawo gry na San Siro. Łatwiejszą drogę powinien mieć Real, któremu do awansu wystarczy każde zwycięstwo w środowym rewanżu z City na Santiago Bernabeu. "Królewskich" martwią mięśniowe kontuzje Cristiano Ronaldo i Karima Benzemy, ale nawet z rozbitym trio BBC będą faworytem.

W ostatniej dekadzie kluby hiszpańskie wygrywały Ligę Mistrzów pięciokrotnie: cztery razy Barcelona, raz Real. W Lidze Europy ich dominacja jest jeszcze bardziej okazała: sześć zwycięstwo od 2006 roku (4 razy Sevilla, dwa razy Atletico). Dwa lata temu stolica Hiszpanii została pierwszym miastem, z którego pochodziły oba kluby zmagające się lizbońskim finale o najważniejsze trofeum. Zdobył je Real, w Lidze Europy triumfowała Sevilla. Wydawało się, że to hiszpańskie apogeum. 12 miesięcy temu znów oba europejskie trofea pojechały do Hiszpanii: jedno do Barcelony, drugie Sewilli. Czy teraz może być jeszcze lepiej?

Niestety dla reszty Europy może. Villarreal pokonał w czwartek Liverpool 1:0 w pierwszym meczu półfinału Ligi Europy. Grzegorz Krychowiak zagrał 90 minut we Lwowie, gdzie Sevilla zremisowała z Szachtarem 2:2. To wygląda na paradoks, ale trener Unai Emery utrzymuje, że to jego drużyna ma największą motywację w walce o to trofeum, choć wygrywała w dwóch poprzednich sezonach. Apetyt rośnie w miarę jedzenia? Klub z Andaluzji i tak jest liderem na historycznej liście triumfatorów Ligi Europy (Pucharu UEFA), ale jako pierwszy chciałby ją wygrać trzy razy z rzędu.

Hiszpańska nawałnica trwa. A nawet jest coraz bardziej intensywna. W tej edycji europejskich pucharów wystartowało siedem klubów z Primera Division (Real, Atletico, Villarreal, Sevilla, Valencia, Athletic Bilbao, Barcelona). Trzy ostatnie odpadły, ale po bojach bratobójczych. To znaczy, że nikt z zagranicznych rywali nie wyrzucił zespołu z Primera Division z rozgrywek (oczywiście Sevilla i Valencia odpadły z LM, ale grały potem w LE). Jeśli ta seria się utrzyma, zobaczymy hiszpańskie finały Real - Atletico w Mediolanie i Villarreal - Sevilla w Bazylei. Tego w jednym sezonie jeszcze nie było.

Powodów hiszpańskiej dominacji jest kilka. Podstawowy to wysoki poziom szkolenia. Bohaterami pierwszych meczów półfinałowych byli 21-letni Saul Niguez, który ośmieszył obronę Bayernu i 22-letni Denis Suarez, który w doliczonym czasie gry przebił się przez defensywę Liverpoolu wykładając piłkę przed pustą bramkę Adrianowi Lopezowi.

Ale decydujący jest fakt, że dla klubów z Primera Division takich jak Sevilla, czy Villarreal rozgrywki europejskie są priorytetowe. Nawet te mniej prestiżowe. Liga Europy nie liczy się dla Barcelony i Realu, ale pozostałe zespoły hiszpańskie walczą w niej na 100 proc. Nie we wszystkich krajach jest tak samo. Zaprzątnięty bojem o mistrzostwo Anglii Tottenham w Lidze Europy wystawiał rezerwy. Ambicje Liverpoolu też sięgają Ligi Mistrzów, do gry i zarabiania w niej przywykł Szachtar Donieck. Dla drużyny Juergena Kloppa realna jest jednak tylko jedna opcja, by w przyszłym sezonie wrócić do grona walczących o tytuł nr 1 na kontynencie. Przez triumf w Lidze Europy. Na drodze stoi czwarty zespół Primera Division. Tylko tyle i aż tyle.

Zobacz wideo

131 goli bramkarza?! Ranking najskuteczniejszych golkiperów na świecie!

Więcej o:
Copyright © Agora SA