Napastnik FC Koeln, Łukasz Podolski: Voellerowi nie odmówię

Szanse na to, że zagram w reprezentacji Polski, wynoszą 50 proc. Dzwonił do mnie trener Paweł Janas, ale też czytałem, że trener Niemiec Rudi Voeller planuje zabrać mnie na Euro 2004. Jeśli padnie propozycja, to mu nie odmówię - mówi pochodzący z Polski napastnik FC Koeln, Łukasz Podolski.

Rundę wiosenną rozpoczął Pan tak, jak zakończył jesienną - od zdobycia gola. Tytuł "objawienia jesieni w Bundeslidze" słusznie się Panu należał?

Łukasz Podolski: To mój trzeci gol w szóstym meczu Bundesligi, chciałbym, żeby tak było dalej. Zobaczymy, czy będę miał szczęście. Ale ta bramka ucieszyła mnie najbardziej ze wszystkich, bo była zwycięska. Pokonaliśmy 1:0 Borussię Moenchengladbach i wyszliśmy ze strefy spadkowej. Poprzednio, jak strzelałem gole, to albo wygrywaliśmy 3:0, albo remisowaliśmy 1:1, więc ten jest po prostu najważniejszy. W dodatku mecz z Gladbach uznawany jest przez kibiców Kolonii za derby, więc zupełnie jestem w siódmym niebie.

Jak to się stało, że został Pan "odkryty"?

- To wszystko zasługa nowego trenera FC Koeln Marcela Kollera. Jego poprzednik Friedhelm Funkel nie wiedział nawet o moim istnieniu. Grałem w juniorach Kolonii. Kollera usłyszał, że jest taki niezły napastnik, obejrzał kasety i przyszedł popatrzeć na mnie na żywo. No i dał mi szansę zagrania w pierwszym zespole. Od razu w pierwszym składzie przeciwko HSV na wyjeździe. Powiedział, że preferuje ofensywny styl i ja bardzo pasuję do tego stylu. Miałem ogromną tremę, ale jakoś sobie poradziłem.

Według trenera Kollera Pana największe atuty to technika, przegląd sytuacji i instynkt strzelecki. Dodałby Pan coś jeszcze?

- Szybkość. Nie powiem, ile biegam na setkę, bo nie robiłem takich badań, ale jestem naprawdę szybki.

Drużyna i kibice od razu Pana zaakceptowali, chociaż wypchnął Pan ze składu miejscowego idola Dirka Lottnera.

- No może nie od razu, ale to była przecież decyzja trenera. Teraz kiedy już wiedzą na co mnie stać, jest bardzo dobrze.

Wszyscy Pana chwalą, dwie federacje piłkarskie - polska i niemiecka -chciałyby, żeby Pan dla nich grał. Czy to wszystko nie uderzy 18-letniemu piłkarzowi do głowy?

- Na pewno nie. Na zawsze zostanę taki sam, jaki byłem przed tymi sukcesami.

A w jakiej reprezentacji będzie Pan występował w przyszłości?

- Jeszcze tego nie wiem i wolałbym nic nie mówić na ten temat. Na razie gram w juniorach reprezentacji Niemiec. Dzwonił do mnie trener reprezentacji Polski Paweł Janas i zapraszał do gry dla Polski. Dostałem od niego nawet trzy koszulki reprezentacji z numerem 10 i moim nazwiskiem. Chciałbym zagrać w biało-czerwonych barwach, zawsze kibicuję reprezentacji Polski, gdy grała na mundialu czy w eliminacjach. Ale też czytałem, że trener Rudi Voeller planuje zabrać mnie na Euro 2004. Jak padnie propozycja, to nie odmówię, bo kto by na moim miejscu odmówił? Wszystko jest jednak jeszcze możliwe.

Tygodnik "Kicker" napisał, że może Pan grać tylko dla Niemiec, bo kiedy pierwszy raz występował Pan w reprezentacji tego kraju, nie miał Pan jeszcze polskiego paszportu...

- Czytałem ten artykuł, ale dalej nie jestem niczego pewien. Staram się zresztą o tym nie myśleć. Muszę się koncentrować na Bundeslidze, żeby ten okres dobrej gry trwał jak najdłużej. Jeśli przestanę strzelać gole, żadna kadra nie będzie sobie zawracać mną głowy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.