Zawisza znowu nie wygrał meczu. Co się dzieje?

Miała być rehabilitacja za przegraną w Bełchatowie, a skończyło się tylko na remisie z Sandecją Nowy Sącz. I to szczęśliwym dla bydgoszczan remisie.

Jesteś kibicem z Bydgoszczy? Dyskutuj i dołącz do nas na Facebooku Sport.pl Bydgoszcz

Ostatnie dni w bydgoskim klubie były nerwowe. Po środowej porażce 1:2 w Bełchatowie właściciel Zawiszy Radosław Osuch zapowiadał poważne rozmowy z trenerem Mariuszem Rumakiem i piłkarzami. Uchronić ich przed tym miało tylko zwycięstwo z Sandecją. Ale początek sobotniego spotkania wcale tego nie zapowiadał. To goście grali lepiej, a bydgoszczanie sprawiali wrażenie zaskoczonych takim obrotem sprawy. Nastroje pogorszyła jeszcze akcja z 20. minuty, gdy piłkarze z Nowego Sącza niepokojeni przez nikogo wymieniali między sobą piłkę. W końcu Bartłomiej Kasprzak postanowił uderzyć z osiemnastu metrów i to Sandecja mogła cieszyć się z prowadzenia. Na szczęście ta radość nie trwała długo. Zaledwie trzy minuty. Wystarczyła w końcu składna akcja Zawiszy. Wasił Panajotow dośrodkował do Szymona Lewickiego, a ten zdobył czwartego w tym sezonie gola w I lidze. Chwilę potem Lewicki mógł powiększyć swój dorobek, ale zmarnował dobrą okazję. Kiedy wydawało się, że do szatni zespoły zejdą przy stanie 1:1, na rajd zdecydował się Maciej Kona. Wyłożył piłkę Jakubowi Łukowskiemu, ten wrzucił ją na pole karne, a kapitan Sandecji Dawid Szufryn wyręczył czekającego na piłkę Lewickiego. Było 2:1.

Po zmianie stron kibice na stadionie przy ul. Gdańskiej mogli mieć powody do obaw. Podobnie jak to miało miejsce w środę w Bełchatowie, także i tym razem bydgoszczanie słabli z każdą minutą. To chcieli wykorzystać rywale. I byli blisko. Josef Ctvrtnicek trafił piłką w słupek. Bardzo bliski pokonania Sapeli był Maciej Małkowski. Coraz bardziej zdenerwowany trener Mariusz Rumak wprowadził na boisko Micę. Borykający się ostatnio z kontuzjami Portugalczyk ostatni mecz w barwach Zawiszy rozegrał jeszcze w ekstraklasie. Niestety nie pomógł bydgoszczanom utrzymać prowadzenia. W 81. minucie pięknie uderzał Arkadiusz Aleksander, ale Kamil Drygas wybił jeszcze piłkę z linii bramkowej. Kilka sekund później Zawisza tyle szczęścia już nie miał. Mateusz Bartków znalazł drogę do bydgoskiej bramki.

Zawisza - Sandecja 2:2 (2:1)

Bramki: 0:1 Kasprzak (20.), 1:1 Lewicki (23.), 2:1 Szufryn (44. samobójcza), 2:2 Bartków (82.)

Zawisza: Sapela - Nykiel (39. Ciechanowski), Wełnicki, Nawotczyński, Igumanović - Smektała (61. Kamiński), Kona, Drygas, Panajotow, Łukowski - Lewicki (73. Mica).

Sandecja: Radliński (28. Kozioł) - Słaby, Szarek, Szufryn, Bartków - Baran, Kasprzak, Nather (59. Nowak), Dudzic (70. Aleksander), Małkowski - Ctvrtnicek.

Więcej o:
Copyright © Agora SA