Wisła Kraków. Rafał Boguski - pseudonim mówi o nim wszystko

- Dwóch ludzi pojechało go oglądać, ale nie byli zachwyceni. Po tygodniu testów nie mieliśmy jednak wątpliwości - o sprowadzeniu Rafała Boguskiego do Wisły opowiada trener Jerzy Engel.

Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl

Boguski to najdłużej nieprzerwanie grający w Wiśle zawodnik. Ogólnie dłuższy staż mają Paweł Brożek i Arkadiusz Głowacki, ale przerywany wyjazdami do Turcji. Boguski Reymonta nie opuścił od 2007 r. W tym czasie grał mecze zarówno świetne, jak i bardzo słabe. Długo leczył też poważne kontuzje.

Żaden piłkarz Wisły nie zaliczył tylu wzlotów i upadków. Jeszcze niedawno był przez kibiców wygwizdywany, ale w sobotę zagrał najlepsze spotkanie od wielu miesięcy. Nie dość, że strzelił dwie bramki Lechowi Poznań, to jeszcze w świetnym stylu zatrzymywał zawodników mistrza Polski. Grał jak w czasach, gdy powoływano go do reprezentacji Polski. Zresztą do dziś jest zdobywcą najszybciej strzelonego gola w historii kadry [w 22. sekundzie meczu przeciwko San Marino w 2009 r.].

ROZMOWA Z Jerzym Engelem,

który sprowadził Rafała Boguskiego do Wisły

Piotr Jawor: W 2005 r. Boguski przyjechał na testy do Wisły, a potem podpisał umowę. Jak do tego doszło?

- Mój syn prowadził trzecioligowy ŁKS Łomża i powiedział, że ma w składzie szalenie zdolnego chłopaka. Podkreślał, że jest świetny technicznie i ma papiery na ekstraklasę. Wówczas nie kojarzyłem Boguskiego, widziałem go może ze dwa razy. Zdecydowaliśmy jednak wysłać dwóch ludzi z Wisły, by się mu przyjrzeli. Wrócili niezbyt zadowoleni. Może trafili na jego słabszy mecz? Postanowiłem sam się mu przyjrzeć, a Łomża zgodziła się na tygodniowe testy. Po tym czasie nie miałem wątpliwości, że Rafał ma wysokie umiejętności. Poinformowałem o tym właściciela klubu Bogusława Cupiała i poprosiłem dyrektora sportowego Grzegorza Mielcarskiego, by dopiął szczegóły. Cena była rozsądna [ok. 300 tys. zł - przyp. red.] i Boguski został naszym zawodnikiem, choć później wrócił jeszcze do Łomży.

Nie obawiał się pan, że jak się nie sprawdzi, to zostanie pan posądzony o robienie nieudanych interesów z synem?

- Pewnie, zawsze jest takie zagrożenie. Ludzie potrafią być zawistni i chętnie rozpuszczają takie plotki. Ale wtedy się nie bałem, bo Rafał naprawdę się wyróżniał. Byłem pewny, że sobie poradzi. Był pracowity, miał supercharakter.

Boguski to spokojny człowiek. Nie myślał pan, że może pogubić się w szatni z gwiazdorami?

- To pan chyba nie wie, jaki on ma pseudonim.

"Dziki".

- No właśnie, to mówi wszystko. Otrzymał taki dlatego, że walczy i nigdy nie odpuszcza. Typowy lider, nie ogląda się na innych, tylko bierze sprawy w swoje ręce. W szatni też jest bardzo pozytywną postacią.

W 2009 r. jego karierę zatrzymała kontuzja. Gdyby nie to, mógłby osiągnąć więcej?

- Był na fali, należał do czołowych zawodników ekstraklasy, grał w reprezentacji. Pokazywał potencjał, ale wtedy przyszedł ten pech. Długo wracał po tej kontuzji, potem przytrafiły się kolejne i w efekcie kariera się zatrzymała.

Dziś Boguski ma 31 lat. Taki mecz jak z Lechem to dziś maksimum jego możliwości?

- Wszystko zależy od tego, czy w końcu będzie grał regularnie na swojej pozycji.

Czyli gdzie?

- No właśnie, cały czas jest wystawiany gdzie indziej: defensywny pomocnik, skrzydłowy, podwieszony napastnik. Dzięki temu stał się zawodnikiem uniwersalnym, ale na stałe powinien grać tuż za napastnikiem. Potrafi dobrze podać, strzelić bramkę, ale też angażować się w defensywę. Ja go widzę właśnie na tej pozycji.

Więcej o:
Copyright © Agora SA