Piłka nożna. To Amerykanie wypchnęli Blattera z FIFA. Ale czy będzie lepiej?

Sepp Blatter zrezygnował z prezydentury FIFA zaledwie kilka dni po wygraniu wyborów. Nie dajcie się oszukać - to nie głos ?ludzi futbolu? o tym zadecydował, ale groźba ostatecznej kompromitacji w wyniku śledztwa amerykańskich służb sprawiedliwości.

To całkiem smutne, że Sepp Blatter kocha FIFA - raczej rodzinę działaczy niż faktyczny sport - "bardziej niż cokolwiek innego". I pokazuje, że Szwajcar przesiąknął tym wszystkim, czym światowa federacja jest. Może to przesłoniło mu wszystkie problemy, zagłuszyło głosy z zewnątrz - krytyka jego rządów trwała od lat! - i wreszcie doprowadziło federację do takiego stanu?

Dzisiejsza sensacyjna, niespodziewana decyzja pokazuje jednak, że to nie stan światowego futbolu wpłynął na Blattera, ale to, że toczone śledztwa przeciwko federacji odebrały mu jakiekolwiek argumenty do własnej obrony. Moc, z jaką jeszcze w sobotę kpił z akcji amerykańskich i angielskich mediów, nagle wyparowała i zobaczyliśmy człowieka przerażonego wizją kompromitacji ostatecznej. Zamiast wyjścia przy uściskach dłoni życzliwych mu osób, to w kajdankach i zasłaniając się przed ciekawskimi mediami.

To byłaby kompromitacja jeszcze większa niż dziś - czyli ta żenująca próba odpowiedzi na zarzuty FBI o dziesięciomilionowej łapówce przy organizacji mistrzostw świata z 2010 roku. Miał wiedzieć o niej jeden z jego najbardziej zaufanych ludzi Jerome Valcke. W oświadczeniu federacji mogliśmy wyczytać, że najważniejsi działacze FIFA nie musieli zatwierdzać płatności na "program wsparcia" dla CONCACAF, ale o niej wiedzieli. Tymczasem to właśnie na nazwisko Valcke'a były skierowane pisma, a statut wymaga zatwierdzenia, by do transakcji mogło dojść. A, jak udowodniła FBI, celem nie była budowa boisk czy kupno sprzętu, ale zyskanie czyjejś przychylności. Czyli standardowa praktyka w FIFA.

Skandal na skandalu - niezależnie od faktu, że Blatter mocno przyczynił się do finansowej potęgi FIFA, federacja także za jego (nieświadomym?) przyzwoleniem stała się cyrkiem. Cyrkiem, w którym on nie rządził, ale godził się z władzą skorumpowanych konfederacji. Rezygnując, mówił o potrzebie przeprowadzenia reform strukturalnych przy wyborach i późniejszym prowadzeniu FIFA, ale tak naprawdę obecny stan mu sprzyjał - czego piątkowe, wygrane wybory były najlepszym przykładem. Wtedy uśmiechał się, triumfował, kpił, słuchał braw. Dziś uciekał z sali konferencyjnej w ciszy.

Oglądając konferencję FBI i amerykańskiego departamentu sprawiedliwości z zeszłego tygodnia, można było mieć pewność, że ludzie oskarżający FIFA mają na federację i jej członków bardzo mocne dowody. Jeszcze w czwartek Blatter odrzucał te ataki, jego ludzie twierdzili, że nie można wiązać aresztowanych ze Szwajcarem czy jego organizacją, ale to była tylko fikcja, gra na czas. Z tym że Amerykanie nie przejęli się triumfem Blattera ani nawet decyzjami o zawieszeniu działaczy CONCACAF - jeszcze raz zaatakowali, teraz tak mocno, że 79-latek musiał się poddać. Może zabrakło mu chęci i sił, ale także na pewno argumentów, by dalej oszukiwać świat futbolu.

Radość? Jasne, wielka, ale trwająca tylko chwilę. Bo rezygnacja Blattera nie oznacza, że korupcja zniknie. Może przestraszy osoby w nią zaangażowane, ale naprędce organizowany kongres nadzwyczajny nie musi oznaczać zwycięstwa "rewolucji" - jakkolwiek by jej nie określić. Pamiętajmy, że slogany ludzi Platiniego faktycznie były puste, niemal idiotyczne w aspektach powiększenia mundialu czy przyznawania jeszcze większych pieniędzy małym federacjom. Oni także starali się chwytami Blattera wpłynąć na jego wyborców. Dlaczego nagle mieliby oznaczać nową jakość?

Do tego Blatter wciąż ma spore poparcie i - co może okazać się ważniejsze - wdzięczność większości z piłkarskich federacji krajowych. Jego odejście nie musi oznaczać pozbycia się jego wpływów, on może wskazać następcę, który mógłby być parasolem ochronnym dla Szwajcara i jego ludzi.

Dzisiejsza rezygnacja to zwycięstwo, ale pamiętajmy, że osiągnięte przez wysiłek ludzi z futbolem niezwiązanych. Obecne zamieszanie - jak udało nam się dowiedzieć, w strukturach FIFA i pośród pracowników zapanował szok i przerażenie najbliższą przyszłością - musi zostać szybko opanowane. A jeśli znów walka wyborcza będzie oznaczała handlowanie miejscami na mundialu czy budżetem, szybko okaże się, że śledztwa FBI wcale futbolu nie uleczyły. Wręcz przeciwnie, bo spowodowały gorączkę i pragnienie władzy. Tego - podobnie jak Blattera - nikt z kibiców nie chciałby zobaczyć.

W odejściu Blattera właśnie to jest najgorsze - możliwe, że w ostatnich dniach, przez aresztowania, dowody przedstawiające skalę korupcji wcale nie zobaczyliśmy tej najbrzydszej twarzy FIFA.

O brudnych interesach w światowym futbolu przeczytaj w książce "FIFA mafia" >>

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Kto będzie następcą Seppa Blattera jako szef FIFA?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.