Klopp odchodzi i szybko znajdzie pracę. Borussia musi zaczynać od nowa

- Dortmund potrzebuje zmiany - powiedział Jürgen Klopp, ogłaszając, że po sezonie opuści Borussię. On pewnie dostanie pracę z piłkarzami europejskiej czołówki, ona musi wymyślić się na nowo, by z niej nie wypaść.

To była miłość prawdziwa, jak z klubowego sztandaru z napisem "Echte Liebe". Nikt Kloppa z Dortmundu nie wyganiał, nawet gdy Borussia leżała na dnie Bundesligi, prezes klubu Hans--Joachim Watzke zapewniał, że trenera nie zwolni nigdy, a trybuny wciąż go fetowały. On też nie traktował Westfalenstadion jak zwykłego miejsca pracy, przez ostatnie lata opędzał się od ofert klubów angielskich. Mógł zarabiać więcej, być może miałby też większe szanse na sukcesy w Lidze Mistrzów. Ale wolał grać w Dortmundzie heavy metal, jak kiedyś nazwał styl, na którym mu zależy.

W ogóle ładnie mówił o futbolu. Kiedyś tłumaczył, że jego piłkarze mają być jak szerszenie, które najpierw rywala związują, a potem żądlą. Innym razem opowiadał, że najlepsze mecze to takie, po których zawodnicy są tak wycieńczeni, że odechciewa im się piłki. "Biegać, biegać, biegać" - tego chciał od zespołu. Lata temu, jeszcze zanim wparował do europejskiej czołówki, obiecał zawodnikom, że jeśli w dziesięciu meczach z rzędu pokonają średnio po 118 km, przedłuży im wakacje. Nie dali rady, ale tak się starali, że wolne dostali. Później, u szczytu formy, biegali nawet ponad 120 km.

Czasami wydawało się, że napędza ich energia trenera - furiata szalejącego przy ławce rezerwowych i kłócącego się z sędziami. - Kiedyś zobaczyłem siebie w telewizji i się przestraszyłem - mówił Klopp. Ale była w nim też energia, która jednych piłkarzy stworzyła, a innym pozwoliła narodzić się na nowo. Do pierwszej grupy należą odnaleziony w II lidze japońskiej Kagawa, podebrany rezerwom Bayernu Hummels i wyciągnięty z II ligi niemieckiej Grosskreutz. Nawiasem mówiąc, ten ostatni nigdy nie uchodził za nadzwyczaj utalentowanego, jednak Klopp zobaczył w nim stachanowca, któremu przestać biegać nie pozwoli miłość do klubu. Bo Grosskreutz to chłopak z Dortmundu, który najchętniej dzieliłby czas na grę w Borussii i kibicowanie Borussii.

Drugą grupę wszyscy doskonale znamy, pamiętamy, że przed spotkaniem z Kloppem Piszczek był przeciętnym napastnikiem, a Błaszczykowski - permanentnie się leczącym i nieskutecznym skrzydłowym. Takich przykładów jest więcej, zdarzają się piłkarze, za którymi idą sukcesy, gdziekolwiek trafią, tam cieszą się z trofeum. Ale akurat w Borussii zebrała się grupa, która bez Kloppa pewnie nigdy nie sięgnęłaby po dwa mistrzostwa i Puchar Niemiec, wielu pewnie nie zagrałoby w finale Ligi Mistrzów.

Ostatnio ta energia się jednak wyczerpywała. Borussia już tylko incydentalnie grała mecze wielkie (Arsenal, Schalke), codziennością stały się wpadki ze słabszymi. Wiosną trener zdołał wyciągnąć drużynę ze strefy spadkowej, ale o powrocie do czołówki nie było mowy. - Kiedyś powiedziałem, że odejdę, gdy uznam, że nie jestem najlepszym trenerem dla tego wyjątkowego klubu. Ten czas właśnie nadszedł - mówił w środę Klopp. Nie był najlepszy, bo miał dość presji? Bo uznał, że drużyna potrzebuje nowego impulsu? Tak odejście z Barcelony tłumaczył w 2012 r. Pep Guardiola. Jedyna różnica polega na tym, że Hiszpan był "wycieńczony", a Klopp utrzymywał w środę, że zmęczony nie jest.

Niemiec działał jednak w innych okolicznościach, Barcelonę trzeba utrzymywać na szczycie, a Borussię - głównie przebudowywać. Połowa siedmioletniej pracy w Dortmundzie minęła mu na zastępowaniu piłkarzy, którzy uznali, że gdzie indziej trawa jest bardziej zielona. S´ahin, Kagawa (szybko przekonali się, że bardziej zielonej niż w Dortmundzie nie ma), Götze i Lewandowski zabierali ze sobą części tej wielkiej Borussii, aż okazało się, że kolejna łata nie wystarczy. Że o tamtym zespole trzeba zapomnieć i wymyślić go na nowo. Może na to wyzwanie Klopp nie był gotowy, może uznał, że drugi raz takiej kapeli już nie skompletuje. Może też sam potrzebował nowego wyzwania, w klubie, w którym będzie się jednak zajmował udoskonalaniem zespołu, a nie ciągłym uzupełnianiem ubytków.

W środę mówił, że nie planuje - wzorem Guardioli - rocznego urlopu, ale z żadnym klubem jeszcze nie rozmawiał. Choć nie wiadomo, czy latem trenerów nie będą poszukiwali Hiszpanie (zarówno Real, jak i Barcelona mogą skończyć sezon bez trofeum), to ten kierunek jest mało prawdopodobny. Agent szkoleniowca Marc Kosicke tłumaczył rok temu, że swobodne porozumiewanie się w języku tubylców jest fundamentem pracy trenera, a Klopp nie zna hiszpańskiego. Po angielsku mówi dobrze, dlatego dziś najbardziej prawdopodobna wydaje się przeprowadzka na Wyspy.

Niemal na pewno trenera będzie szukał Manchester City, bo Manuel Pellegrini skończy sezon z pustymi rękami, w dodatku na finiszu nie będzie zajmował się walką o mistrzostwo, tylko obroną czwartego miejsca. Importowani z Barcelony szefowie klubu Txiki Begiristain i Ferran Soriano woleliby oczywiście Guardiolę, ale on raczej wypełni obowiązujący do 2016 r. kontrakt z Bayernem. Styl Kloppa odpowiadałby zarówno im, jak i emirackim właścicielom klubu marzącym o zespole grającym ładnie dla oka. Pytanie tylko, czy Niemiec chciałby przenieść się do firmy żądającej sukcesu natychmiast, wymagającej w dodatku gruntownej przebudowy. Łatwiej wyobrazić go sobie w Arsenalu, Anglicy wielokrotnie porównywali go zresztą do Arsene'a Wengera, bo obaj wolą piłkarzy kształtować, niż sprowadzać za grube pieniądze. Kontrakt Francuza wygasa jednak dopiero za dwa lata, a wypracował on sobie taką opinię, że nikt go z Arsenalu nie zwolni.

Niezależnie od wszystkiego Klopp z pewnością skończy w Lidze Mistrzów. I to raczej on wybierze pracodawcę niż pracodawca jego. Borussia jest w gorszej sytuacji, musi bowiem znaleźć specjalistę, który znów wciągnie ją na szczyt Bundesligi. Faworytem jest 41-letni Thomas Tuchel, nowe cudowne dziecko niemieckich trenerów. Podobnie jak Klopp przez kilka lat pracował w Mainz (i ma tam lepsze statystyki), latem zrobił sobie przerwę od futbolu. Chciały go Schalke, Bayer, sponsorowane przez Red Bulla drugoligowe RB Lipsk, a ostatnio - broniące się przed spadkiem HSV. Nie wiadomo, dlaczego wszystkie oferty odrzucił, bo nie udziela wywiadów. Jeśli czekał na klub stabilny, który da mu czas na zbudowanie zespołu, Borussia wydaje się najlepszym wyborem.

Zanim jednak Klopp wyjdzie z dortmundzkiej szatni, chce spełnić jeszcze jedno marzenie: przejechać się otwartym autobusem po dzielnicy Borsigplatz, w której Borussia świętowała największe sukcesy. Ma na to szansę - po zwycięstwie w Pucharze Niemiec Dortmund z pewnością by mu taką paradę zorganizował. Ale najpierw 28 kwietnia jego piłkarze muszą wyeliminować w półfinale Bayern.

Bukmacherzy typują

Następny klub Kloppa

Źródło: William Hill

25 (wściekłych) twarzy Juergena Kloppa [ZDJĘCIA]

Materiały partnerów Puma Bvb Artykuły Kibica Czarny Puma Bvb Home Koszulka Klubowa Żółty Nike Performance GK GRIP 3 Rękawice bramkarskie volt/white/black Nike Performance BOMBA FINALE II Korki Turfy black/volt/dark grey Puma BVB FANWEAR BALL Artykuły kibica black/cyper yellow Nike Performance MERCURIAL LITE Nagolenniki black/volt

Więcej o:
Copyright © Agora SA