Czas i miejsce Neymara

Wyczyny strzeleckie Neymara w reprezentacji Brazylii budzą podziw, ale i współczucie - pisze na blogu Dariusz Wołowski, dziennikarz Sport.pl

Ma 22 lata, 9 miesięcy i 14 dni. Zdobył dla Brazylii 42 gole, o jednego więcej niż Pele w jego wieku. Ta nadzwyczajna liczba bramek obu porównywanych graczy ma zupełnie inny ciężar i wydźwięk. W wieku 22 lat Pele był dwukrotnym mistrzem świata, Neymar ma za sobą dwie mundialowe traumy. W 2010 roku Carlos Dunga stwierdził, że młokos kompletnie mu się nie przyda w RPA. Na mistrzostwach w Brazylii grał dobrze, chwilami wręcz bardzo dobrze, za uszy ciągnąc przeciętną drużynę. Starczyło na półfinał. W meczu z Niemcami jego udział ograniczył się do koszulki z numerem 10 wzniesionej przez Davida Luiza przy odgrywaniu hymnu. Brazylia, bez kontuzjowanego Neymara, okazała się papierowym tygrysem.

Nie było przesady w słowach starego, nowego selekcjonera Carlosa Dungi, że na status megagwiazdy, takiej jaką jest Cristiano Ronaldo czy Messi, wciąż musi zapracować. W Barcelonie nie będzie o to łatwo. Neymar strzela więcej, gra lepiej, ma większy wpływ na zespół niż w debiutanckim sezonie, ale drużyna prowadzona przez Luisa Enrique wciąż jest na zakręcie. Jak będzie on długi? Kiedy Neymar stanie się w niej graczem tak decydującym jak w Brazylii? Czy jest to w ogóle realne w czasach, gdy dźwiga na sobie piętno piłkarza takiego jak Leo Messi?

Porównywanie Neymara z królem piłki jest więc póki co zabawą dla statystyków. Właśnie Messi w wywiadzie dla jednej z argentyńskich gazet postawił tezę, że gdyby w finale z Niemcami pokonał Manuela Neuera, wszyscy uznaliby, iż brazylijski turniej był dla niego doskonały. Nie ma w tym nic szokującego, ani cienia paradoksu sugerowanego przez Argentyńczyka. Biorąc pod uwagę, że finał rozstrzygnął gol Mario Goetzego dopiero w dogrywce, bramka Messiego w pierwszej połowie dałaby zapewne złoto Albicelestes. Rzecz jasna zmieniłoby to postrzeganie mistrzostw i ocenę gry lidera Argentyny. Finał mundialu nosi w sobie taką siłę.

Mistrzostwa świata w Chile w 1962 roku nie były osobistym sukcesem Pelego. W drugim meczu z Czechosłowacją doznał urazu, który wyeliminował go z gry do końca turnieju. Wielki piłkarz musi mieć jednak szczęście, by trafić na odpowiednią drużynę. Pele je miał, jego gra zbiegła się z największym wzlotem "Canarinhos". Nazwiska Didiego, Vavy, Garrinchy, Rivellino, Niltona Santosa, Jairzinho opisują 18 lat, w których Złota Nike stała się własnością Brazylijczyków. Pele przyznał kiedyś, że bez Garrinchy nie byłby trzy razy mistrzem świata i te słowa największe uzasadnienie znajdują w tym, co stało się 52 lata temu.

Gdyby Neymar miał swojego Garrinchę, mógłby być porównywany do Pelego na serio. Ale opuszczona przez niego drużyna doznała najbardziej porażającej porażki w dziejach brazylijskiej piłki. Właściwie dwóch porażek, bo 0:3 z Holandią w boju o brąz także brzmiało szokująco.

Zapewne sam Dunga nie przypuszczał, ile w jego zespole będzie zależało od 22-latka. Wiadomo, jakim brazylijski selekcjoner był piłkarzem - z powodzeniem mógł walczyć o tytuł najmniej efektownego wśród wielkich. Wielkość (tytuł mistrza świata w 1994 roku) dał mu upór, dyscyplina, wybieganie, pracowitość i ten niezbędny w życiu łut szczęścia. Trafił do reprezentacji w czasach, gdy nad murawą unosił się Romario - jeden z rodziny klasycznych brazylijskich geniuszy piłki, bez którego triumf w USA byłby niemożliwy.

Nie mam już wątpliwości, że do tej samej rodziny należy skrzydłowy Barcelony. Jeszcze niedawno można było podejrzewać, że jego talent i klasę wyolbrzymia marketingowa machina powołana do życia w 15. urodziny gracza. Dziś Neymar spełnia oczekiwania, nie jest kolejnym wcieleniem Robinho, który jako nastolatek został obwołany królem ligi brazylijskiej, a potem w wielkim futbolu zapisał tylko role epizodyczne. Neymar jest wystarczająco dobry, by osiągnąć szczyt, można tylko wątpić, czy starczy mu szczęścia. Przeszedł do Barcelony w czasach, gdy Messi, Xavi, Iniesta i cała wielka drużyna zaczęła popadać w stan dekadencji. To samo dotyczy futbolu w Brazylii. Poza klasą liczy się w życiu czas i miejsce. Doświadczył tego Zico, którego trudno zaliczyć do szczęściarzy.

Podyskutuj z autorem na jego blogu

Najlepsi strzelcy reprezentacji Brazylii:

1. Pele 77 goli, 92 mecze

2. Ronaldo 62 gole, 98 meczów

3. Romario 55 goli, 70 meczów

4. Zico 48 goli, 71 meczów

5. Neymar 42 gole, 60 meczów

15 najlepszych przewrotek w historii piłki nożnej [EMBED]

Czy Neymar przebije osiągnięcia Ronaldo i Pelego?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.