Liga Europejska. Dla Lecha znaczenie ma tylko Europa

Lech w efektowny sposób wygrał 4:0 z Piastem, jest liderem ekstraklasy. W Poznaniu znaczenie ma jednak tylko to, co się zdarzy w czwartek w europejskich pucharach, do których robił specjalne specjalnie przygotowania.

Ruszyła nowa edycja Wygraj Ligę z pulą nagród 20 000 złotych ?

Wiceprezes Piotr Rutkowski mówił wiosną: - Trenera Mariusza Rumaka nie zamierzamy zwalniać, chyba że nie zakwalifikuje się do pucharów albo dojdzie w nich do kompromitacji.

Awans do pucharów to wymóg niski - w lidze jest skazany na miejsce w czołówce. Gorzej z drugim warunkiem. Po wyjazdowej porażce 0:1 z estońskim Kalju Nomme - w Poznaniu dla Lecha i Rumaka mecz prawdy, jakkolwiek śmiesznie by to nie zabrzmiało.

Ale co to za sensacja, gdyby odpadł Lech? Klub choruje jak cała liga i jak każdy inny polski klub kompromituje się w pucharach. Lech jednak zaledwie kilka lat temu eliminował Juventus, wygrywał z Manchesterem City. Kontrast tych wyników z obecnymi jest zbyt drastyczny, aby można powiedzieć "jak u każdego", aby można było machnąć na ręką na korzyści, jakie przyniosły pucharowe sukcesy z sezonów 2008/09 i 2010/11, gdy Lech dochodził do 1/16 finału Ligi Europy. Wiadomo, jak zachwiał się budżet klubu pod wpływem braku pieniędzy z europejskich występów w latach 2011-13. Stąd szczególne nastawienie do tegorocznych pucharów.

Przed sezonem Lech ogłosił: "Interesuje nas faza grupowa Ligi Europy, tak jak cztery czy sześć lat temu". Pierwsze ruchy wykonał już zimą, gdy zmienił system przygotowań do rundy wiosennej. Teraz były one zdecydowanie mocniejsze, zaś latem Lech korzystał ze świeżości wypracowanej pod koniec rundy wiosennej. Jak pamiętamy, zaczął ją fatalnie, pozycja trenera była zagrożona. Ten o statecznie przetrwał, a Lech od kwietnia zaczął grać dobrze. Na dogonienie Legii to nie wystarczyło, ale dyspozycja z kwietnia i maja miała zostać płynnie przeniesiona na lipiec i sierpień.

Lech został jeszcze wzmocniony trzema piłkarzami - Maciejem Wiluszem, Darko Jevticiem i Muhamedem Keitą. Rumak miał ich do dyspozycji już w połowie czerwca - rzecz niespotykana w Lechu, który z transferami często zwlekał nawet do sierpnia, gdy ceny i wymagania finansowe graczy spadają wraz z zamykaniem się okresu transferowego. Ta sytuacja pokazała determinację klubu w walce o europejskie puchary i wagę, jaką mają nowe transfery w tym sezonie.

W przypadku porażki z Estończykami balon pęknie trzeci raz z rzędu i Lechowi trudno będzie się podnieść. Poznaniacy przecież najpierw w 2012 roku ulegli - i to wyraźnie (0:3 na wyjeździe, 1:0 u siebie) szwedzkiej drużynie AIK Solna, którą zamierzali pokonać, także dlatego, że właśnie z ligi szwedzkiej Lech pozyskuje piłkarzy. Porażka z AIK była zatem niemiłym rozczarowaniem, ale stanowiła jedynie drobną przykrość w porównaniu z tym, co wydarzyło się rok później. Wtedy Lech dał się ograć drużynie Żalgirisu Wilno znajdującej się na poziomie co najwyżej pierwszej ligi polskiej. To dlatego wynik niedzielnego meczu z Piastem Gliwice i pozycja lidera dla Lecha po pierwszej kolejce ekstraklasy ma znaczenie niewielkie przy tym, co stanie się w czwartek w starciu z Kalju Nomme. - Piast mógłby nie wychodzić na boisko, bo i tak by przegrał. Jakoś mamy na niego patent - żartował po niedzielnym meczu Dawid Kownacki z Lecha.

Patent jest niemal na całą ligę, w której konkurencja jest marna. Co innego puchary, na nie Lech od kilku lat sposobu nie ma. Gdyby trzecią porażkę ze słabym rywalem w Europie znów firmował Rumak, w przyszłym roku drużynę naprawiać będzie kto inny.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.