MŚ 2014. Brazylia - Holandia. Ron Vlaar jak Jaap Stam

- Łatwo będzie zrzucić na niego winę, gdy defensywa coś zawali - pisał o nim przed mundialem Valentijn Driessen z "De Telegraaf". Ale niespodziewanie Ron Vlaar podczas trwania turnieju wyrósł na jedną z głównych postaci reprezentacji Holandii. I nie tylko - bo należy do absolutnej czołówki najlepszych środkowych obrońców. W wielu najlepszych jedenastkach tych mistrzostw śmiało może znaleźć miejsce. Momentami mogło się wydawać, że to kolejne wcielenie Jaapa Stama.

- Zagrałem prawdopodobnie najlepszy mecz w swojej karierze - powiedział Vlaar o półfinałowym spotkaniu z Argentyną. To był występ niemal perfekcyjny. Tylko we własnym polu karnym zaliczył cztery przechwyty, ustanawiając rekord tego turnieju. W większości najważniejszych statystyk defensywnych znajduje się w czołówce. Wygrał chociażby prawie 90 procent pojedynków główkowych. Fauluje rzadko (pięciokrotnie w siedmiu meczach), nie daje się ogrywać.

Pomogło mu defensywne nastawienie kadry Louisa van Gaala. Niska linia obrony ukrywa jego braki szybkościowe, które w przeciwnym wypadku mogłyby zostać obnażone. Za to doskonale czyta grę i jest silny fizycznie. Pod tym względem wyróżniał się już za młodu. To też pokazuje, jak van Gaal dobrze dobrał taktykę do posiadanego przez siebie materiału ludzkiego. Nie starał się grać pięknej piłki, wiedząc, że nie ma do tego odpowiednich zawodników. Postawił więc na skuteczność, a 3. miejsce jest ogromnym sukcesem - nawet jeśli po półfinałowej porażce pozostał spory niedosyt.

Z początku mogło się wydawać, że współpraca na linii Vlaar - van Gaal może się nie udać. Holenderski obrońca jeszcze na początku swej kariery odszedł z AZ Alkmaar właśnie przez obecnego selekcjonera. Ten miał mu powiedzieć, że jeśli nie podpisze nowego kontraktu z klubem, będzie grał jedynie w sytuacjach "kryzysowych", gdy do występu nie będą zdolni inni zawodnicy. Vlaar się nie ugiął i odszedł do Feyenoordu.

W reprezentacji nie musiał również rozgrywać piłki, gdyż występował w środku trzyosobowej linii obrony. Stał się jej liderem, gdyż towarzyszyli mu młodzi Bruno Martins Indi oraz Stefan de Vrij (obaj po 22 lata). W meczu z Argentyną Vlaar aż 19 razy podawał piłkę de Vrijowi. To była druga najczęstsza kombinacja podań w tym meczu! Gdy sam jest zmuszony do rozgrywania, chętnie zagrywa długą piłkę - a Holendrzy nie brzydzili się bezpośrednimi zagraniami. Swoją drogą, Vlaar przed paroma laty zdobył gola zza połowy boiska podczas meczu Pucharu Holandii.

Ale ten "najlepszy mecz" przeciwko Argentynie okupił niestrzelonym rzutem karnym w serii jedenastek. Podszedł jako pierwszy i nie trafił. Ale jak powiedział Roberto Baggio po przestrzelonej jedenastce w finale MŚ 1994, "karnych nie strzelają tylko ci, którzy mają odwagę, by do nich podejść". Vlaar miał strzelać dopiero jako trzeci zawodnik. Ale dwóch piłkarzy (niewymienionych z nazwiska) zrezygnowało z tej odpowiedzialności.

Taka pomyłka niejednego prześladowałaby do końca życia. Ale Vlaar wydaje się dobrze przygotowany do przezwyciężenia tej trudnej sytuacji. Jeszcze przed mundialem czytał książkę "Mindset" amerykańskiego psychologa Carola Dwecka. - To ciekawe słowo, "usposobienie". Zawiera się w nim wszystko. Jak wiele czasu poświęcasz na trening, na rywalizację z innymi - mówił Vlaar. - W trakcie kariery przechodzisz przez poszczególne etapy rozwoju: jesteś nieświadomie niekompetentny, świadomie niekompetentny, świadomie kompetentny i nieświadomie kompetentny. Dopóki gram w piłkę, cały czas się uczę.

To mogłoby wyjaśniać, dlaczego zaszedł tak daleko, a najlepsze momenty przeżywa w wieku 29 lat. Bo sam przyznaje, że nigdy nie miał "naturalnego talentu" i wszystko osiągnął ciężką pracą. Za swój największy skarb uważa właśnie głowę. Również dzięki niej podniósł się po kilku ciężkich urazach. Od października 2007 roku do sierpnia 2009 roku nie zagrał żadnego spotkania, tracąc dwa lata swojej kariery. Być może gdyby nie one, wcześniej odszedłby z Feyenoordu do Anglii. Trafił do Aston Villi. W obu klubach po pewnym czasie stawał się kapitanem. - Widocznie nadaję się do tego - stwierdził. Dwa ostatnie lata spędził na myśleniu o mistrzostwie świata. Chciał być jednym z liderów kadry, bo na Euro 2012 Holendrzy zaprezentowali się katastrofalnie. Wrócili do domu po fazie grupowej, bez żadnego punktu.

W Aston Villi jest również jedną z czołowych postaci. Drużyna bez niego wygrywa średnio prawie trzy razy rzadziej. Ale Villa sprzeciętniała, w ostatnich trzech sezonach walczyła o utrzymanie - dwa razy zajmowała piętnaste miejsce, raz szesnaste. Po powrocie z Brazylii Vlaarowi ma zostać przedstawiona propozycja nowego kontraktu - do końca obecnego pozostał rok - ale Holender ma wątpliwości. Jeszcze przed końcem tego sezonu narzekał na wyniki klubu. To może go zmusić do odejścia. A chętnych zabraknąć nie powinno, nawet jeśli to nie będą czołowe kluby.

- Jestem oczywiście ciekawy, gdzie znajduje się mój sufit - mówił przed mundialem o swoich umiejętnościach. Okazuje się, że ten sufit wisi całkiem wysoko. Na pewno wyżej, niż ktokolwiek jeszcze przed miesiącem mógłby się spodziewać.

Mundialowe Rebusy Janusza - zmierz się ze wszystkimi!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.