Mundial 2014. Kłak przed Argentyna - Belgia: Niech się Messi boi Courtois i spółki

- Lionel Messi pokazuje klasę, ale spodziewałem się po nim więcej. Gra na mistrzostwach gorzej niż w setkach spotkań Barcelony - mówi Aleksander Kłak przed ćwierćfinałem MŚ, w którym Argentyna zagra z Belgią. Były bramkarz reprezentacji Polski uważa, że Messiego zatrzyma Thibaut Courtois. - Poradzi sobie, nawet jeśli dużo lepiej niż w poprzednich meczach zagrają koledzy Messiego - przekonuje mieszkający w Belgii wicemistrz olimpijski z 1992 roku. Relacja na żywo w Sport.pl w sobotę o godz. 18

Łukasz Jachimiak: To prawda, że Belgowie tak naprawdę zaczęli się cieszyć mundialem, dopiero kiedy ich reprezentacja grała w 1/8 finału z USA?

Aleksander Kłak: Ten mecz się wszystkim bardzo spodobał, bo Belgowie trafili na otwartego przeciwnika. W fazie grupowej drużyna Marca Wilmotsa męczyła się z drużynami grającymi dużo ostrożniej niż Amerykanie. No i euforia, z jaką kibice czekali na mistrzostwa, została wystawiona na próbę. Część ludzi cały czas wierzyła w siłę zespołu, ale niektórzy uznali, że reprezentacja jest przeceniana, skoro męczyła się z Algierią i Rosją. Wtedy trener i piłkarze musieli tłumaczyć, że na początku liczą się punkty, a nie styl, że warto doceniać, co się ma. Przecież gdyby w pierwszym meczu z Algierią Belgowie nie wyrównali i później nie zdobyli zwycięskiego gola, mogliby skończyć jak Hiszpanie. Nie mam wątpliwości, że mistrzów świata nadal oglądalibyśmy w tym turnieju, gdyby nie posypali się przeciwko Holandii. Ten pierwszy mecz mogli nawet przegrać, ale nie 1:5. Po takim wyniku nie udało im się szybko pozbierać. Podobnie byłoby z Belgami typowanymi przez wszystkich na rewelację, gdyby "na dzień dobry" przegrali z uważaną jeszcze wtedy za najsłabszy zespół turnieju Algierią. Ich zwycięstwo 2:1 nie dało satysfakcji, ale było bardzo ważne.

W meczu z USA Belgowie niejako odzyskali swoje gwiazdy. Chwaleni przez dziennikarzy i kibiców byli krytykowani wcześniej Eden Hazard i Romelu Lukaku.

- Wiedziałem, że przeciw Algierii Lukaku sobie nie pogra. Vahid Halihodzić zapowiadał, że dobierze taką taktykę, w której napastnik Belgów nie będzie im zagrażał. No i tak zrobił. Pokazał w ten sposób największy minus belgijskiej drużyny. Ten problem cały czas istnieje. Chodzi o to, że zespół nie potrafi w trakcie meczu zmienić sposobu gry, nie przestawia się szybko na inny wariant. Z drugiej strony jak się ma tak kreatywnego piłkarza jak Hazard, tak żywego skrzydłowego jak Dries Mertens, to można do końca wierzyć, że coś wykombinują. Poza tym na pewno w pierwszych meczach Belgowie nie chcieli szaleć, zależało im na tym, żeby wygrywać małym nakładem sił. Jak się ma plan grać w turnieju do końca, a turniej toczy się w tak trudnym klimacie, to trzeba się trochę oszczędzać. Myślę, że m.in. dzięki takim oszczędnościom z fazy grupowej w dogrywce meczu z USA piłkarze Wilmotsa biegali jak nakręceni. Takich dynamicznych wejść, tylu sprintów, przyspieszeń, co w tej dogrywce, nie widzieliśmy w ich wykonaniu we wcześniejszych trzech meczach. W nich szukali jakiegoś błędu rywala, czekali na swoją szansę. Szkoda tylko Lukaku, który się w tym gubił i podobno skonfliktował się z trenerem.

Po tym, jak wszedł z ławki w meczu z USA i strzelił gola, sprawa jest już chyba zapomniana?

- Nie wierzę w to, każdy trener pamięta, jak zawodnik mu podpadnie. Fajnie, że Lukaku wszedł, miał dużo przestrzeni i został królem piłek posyłanych na wolne pole. Ale w grze pozycyjnej on sobie za dobrze nie radzi, z emocjami chyba też nie. Dla kibiców na pewno jest bohaterem, ale nie spodziewam się, że wróci do podstawowego składu.

Chyba że wstawi się za nim królowa Matylda.

- Nie dziwi mnie, że po meczu z Rosją pomyliła go z Divockiem Origim [podeszła do Lukaku i pogratulowała mu gola, którego prawdziwym autorem był Origi]. Ona i król Filip chętnie kibicują, ale nie są wielkimi znawcami piłki. Co innego w Holandii. Tam Maxima i Wilhelm Aleksander na futbolu znają się naprawdę nieźle.

Pewnie dlatego, że Holandia cały czas znaczy w piłce dużo więcej niż Belgia.

- Na pewno, ale to w ogóle ludzie bardzo lubiący sport. Jeżdżą na igrzyska, na różne duże zawody, naprawdę mocno się w sport angażują. Królowa Matylda do tej pory Lukaku widziała pewnie tylko w telewizorze. Dlatego trzeba ją usprawiedliwić.

Jeśli Belgowie pokonają w ćwierćfinale Argentynę z wielkim Lionelem Messim, to królowa chyba będzie musiała mocno pogłębić swoją futbolową wiedzę?

- Może tak być, bo Argentyna wcale nie jest murowanym faworytem. Ona na tym mundialu nie gra dobrze, nawet Messi wygląda raczej słabo.

Nie przekonuje pana mimo czterech goli i asysty w czterech meczach?

- Oczywiście, że pokazuje klasę, zdobywając decydujące bramki. W 1/8 finału to też dzięki niemu Argentyna sobie poradziła, bo gdyby nie zrobił akcji wykończonej przez Angela Di Marię, dogrywka by się skończyła remisem, a w karnych wygrać mogła Szwajcaria i teraz to na nią szykowaliby się Belgowie. Na Messiego trzeba uważać, ale spodziewałem się po nim więcej. Nie więcej goli, tylko więcej pięknej gry, finezji, którą zachwycał w Barcelonie. On gra na mistrzostwach gorzej niż w setkach spotkań Barcelony.

Alejandro Sabella praktycznie całą grę swojej drużyny opiera na Messim, a to chyba większy problem od tego, który wskazał pan w zespole Wilmotsa? Zresztą trener Belgów powiedział, że to Argentyna ma powody, by się bać, a nie odwrotnie.

- Ma rację. Oczywiście ten argentyński lew może się nagle przebudzić, koledzy Messiego są w stanie zacząć grać dużo lepiej. Ale nawet jeśli tak się stanie, meczu do jednej bramki nie będzie. A propos - bramkarza dużo lepszego mają Belgowie.

Myśli pan, że będą rzuty karne i Thibaut Courtois zostanie bohaterem?

- Według mnie Belg jest najlepszym bramkarzem świata. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego gry.

Jest lepszy od Manuela Neuera?

- Tak, on już w wieku 19 lat decydował o mistrzostwie Belgii dla Genku, teraz wybronił mistrzostwo Hiszpanii dla Atletico Madryt, bardzo pomógł mu awansować do finału Ligi Mistrzów. Oczywiście Niemiec ma trochę większe doświadczenie, świetnie gra nogami, jest wszechstronny jak mało kto, ale Courtois zawsze zachowuje niesamowity spokój. Jemu najtrudniej strzelić bramkę. To nie przypadek, że Belgia nie przegrała ani jednego meczu, odkąd ma go w składzie. A rozegrała takich już ponad 20. Gdyby doszło do rzutów karnych, to Belgowie byliby dużo spokojniejsi. Ich dwumetrowiec zasłania pół bramki, bardzo by liczyli, że coś odbije. I on by to zrobił.

Będą karne?

- Liczę na Belgów. Nie tylko dlatego, że w ich kraju mieszkam, że oprócz polskiego mam belgijskie obywatelstwo. Naprawdę wierzę w ich zespół. Stawiam, że wygrają jak z USA - 2:1. Może znów po dogrywce.

Sprawdź, którym jesteś piłkarzem [PSYCHOTEST]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.