Argentyna - Szwajcaria. Autostrada Argentyny

Piłka jest największą miłością Argentyńczyków, ale mistrzostwa świata są ich najgłębszym kompleksem. Meczem ze Szwajcarią ?Albicelestes? zaczynają niespełniony sen po raz kolejny. Spotkanie 1/8 finału we wtorek o 18. Relacja na żywo na Sport.pl i Z Czuba.

Pieśń mówiąca o tym, że Maradona jest lepszy od Pelego, wybrzmiewa wszędzie tam, gdzie pojawiają się najbardziej fanatyczni kibice na świecie. Pasiaste koszulki przesłaniają wszystko - gdy gra Argentyna, nawet brazylijskie miasta zamieniają się w biało-niebieskie wyspy. Gospodarze patrzą i słuchają z lekkim uśmiechem. - A ile ten wasz boski Diego ma tytułów mistrza świata? - pytał pewien Brazylijczyk przybyszów znad La Platy podróżujących metrem w Rio de Janeiro po zwycięstwie nad Bośnią i Hercegowiną. No właśnie - ile?

Pele zgarnął więcej złota mundiali niż Argentyna w całej swojej historii. Poza tytułem mistrzowskim w Meksyku i srebrem we Włoszech Maradona zdobył stosunkowo niewiele, jego kariera w klubach ma się nijak do wielkiej epoki Santosu, którą brazylijski klub zawdzięcza "Królowi". Diego się do niego nie umywa, Argentyńczykom pozostaje dyskusja o czymś tak ulotnym i niemierzalnym jak geniusz. Maradona geniuszem był bezdyskusyjnie, ale Pele również.

Tak jak Maradona do Pelego, tak Argentyna ma się do Brazylii. Uważający się za największą futbolową nację na Ziemi "Albicelestes" tylko dwa razy udowodnili to na mundialu. W dodatku mistrzostwo z 1978 r. okrywa cień wstydu za "ustawiony" mecz z Peru. Argentyńczycy, by awansować do finału kosztem Brazylii, musieli go wygrać 4:0. Zdobyli o dwa więcej i choć nikt nie ujmuje geniuszu trenerowi Césarowi Luisowi Menottiemu ani gwieździe tamtych mistrzostw Mario Kempesowi, to tytuł zdobyty w czasach dyktatury generała Videli pozostawił kilka znaków zapytania i niesmak w świecie piłki. Dlatego Argentyna tak wielbi Maradonę. Bez niego mundiale byłyby dla "Albicelestes" jednym wielkim pasmem nieszczęść.

Kluby argentyńskie są największą potęgą w Ameryce Płd., kraj zawsze był kopalnią gwiazd, na Copa América triumfował 14 razy - tylko raz mniej od Urugwaju i aż sześć razy więcej od Brazylii. Gdyby nie finały mistrzostw świata, Argentyńczycy mogliby się czuć panami piłki. A tak tkwią w kompleksach wobec Brazylii. Sąsiada przez dziesięciolecia zacofanego, który w dodatku w ostatnich latach odebrał im nr 1 w regionie także pod względem gospodarczym.

Aby wyjść z tej trudnej sytuacji, kibice "Albicelestes" muszą wierzyć w Leo Messiego i drużynę Alejandra Sabelli. Dziesiątki tysięcy Argentyńczyków najeżdżających Sao Paulo kierują się na Maracanę, gdzie tłumy widzą miejsce swojej drużyny w wielkim finale. Gdyby udało się go wygrać, wszelkie kompleksy wobec Brazylii zostałyby uleczone. Zdobyć mistrzostwo na ziemi odwiecznego rywala? To stworzyłoby legendę Messiego tak samo wielką jak Maradony. Tym bardziej że Argentyna od 24 lat przeżywa na mundialach same klęski. W tym czasie jej zespół nie wychylił nosa poza ćwierćfinał. Messi ma to zmienić.

Na dzisiejszy mecz 1/8 finału mistrzostw ze Szwajcarami Sabella dokona jednej zmiany w składzie. Za kontuzjowanego Sergia Agüero z Manchesteru City zagra Ezequiel Lavezzi. Gracz PSG długo czekał na swoją szansę. Ma zostać wysłany na prawe skrzydło, tworząc atak z Gonzalo Higua~nem i Messim. Wczoraj argentyński dziennik "La Nación" przypominał kłótnię młodego Lavezziego z uznanym trenerem juniorów, który chciał go wysłać na skrzydło. Ezequiel go zwymyślał, krzycząc, że jego miejsce jest wyłącznie w środku ataku. Jak każdy młodzian chciał zdobywać gole, ale teraz jako dojrzały zawodnik PSG gra u boku Zlatana Ibrahimovicia i Edinsona Cavaniego, więc grymasić nie ma prawa. Jego ponaddźwiękowa szybkość daje mu przewagę zarówno na skrzydle, jak i przy grze z kontry. W tym elemencie jest lepszy od Agüero. Tyle że "Kun" to największy przyjaciel Messiego, w tym względzie Lavezzi na pewno go nie zastąpi. Poza tym strzela mniej goli, jest słabszy w ataku pozycyjnym. Ale biega i walczy jak szalony. A to ze Szwajcarami może się przydać.

Ale i tak wszyscy patrzą na Messiego, który z czterema golami należy do najskuteczniejszych graczy mundialu. Jego dominującej pozycji nie kwestionuje nikt, nawet Ángel Di Mar~a będący w życiowej formie. - Leo jest numerem jeden w Argentynie i w światowej piłce. Nikt nie jest zdolny robić na boisku tego, co on - przekonuje skrzydłowy Realu, co pewnie nie zachwyci jego kolegi z klubu Cristiana Ronaldo.

Di Mar~a zapewnia, że Messi będzie królem strzelców mistrzostw, bo drużyna zrobi dla niego wszystko. - Nie osiągnęliśmy jeszcze swojego najwyższego poziomu w tym mundialu, ale właśnie o to nam chodziło, by w miarę rozwoju turnieju forma rosła. Nie jest sztuką trafić z dyspozycją na mecz otwarcia, ale na finał - przekonuje. Szwajcaria? Zdaniem Di Mar~i gra otwarty futbol, więc Argentyna nie będzie przeżywała takiej udręki jak w meczach grupowych, podczas których rywale chowali się za podwójną gardą.

Mundialowa drabinka zdaje się sprzyjać "Albicelestes". Na ich drodze do finału na Maracanie nie ma ani jednej drużyny bardziej utytułowanej od nich, ani jednej, która była już mistrzem świata. Niemcy, Brazylia, Francja są w drugiej połówce drabinki. Argentyna ma Holandię, Kostarykę i zwycięzcę meczu Belgia - USA. Do finału rozpościera się autostrada. Trzeba tylko przejechać się dziś po Szwajcarach.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA