MŚ 2014. Niemcy - Algieria. Wymęczony awans Niemców. Nikt nie napędził im tyle strachu

Na końcu zawsze wygrywają Niemcy - ale z Algierią, po dogrywce, tylko 2:1? Nikt im jeszcze w turnieju nie napędził tyle strachu. Dopiero rezerwowy Andre Schuerrle przerwał męki, ale spokoju nie było do ostatnich sekund.

Gol na 1:0, ten najważniejszy, był przepiękny, choć szczęśliwy też. Thomas Mueller nie umiał w Porto Alegre trafić do bramki, ale piłkę przepchnął do Schuerrle tak sprytnie jak się dało, między nogami obrońców. A napastnik Chelsea zawinął ją do bramki piętą. Była druga minuta dogrywki, dokonujący cudów bramkarz Rais M'Bolhi wreszcie został pokonany, wydawało się, że Algieria już nie wróci do gry. Ale wróciła, a potem jeszcze raz, po golu Mesuta Oezila w ostatnich chwilach dogrywki na 2:0. Nawet przy tej bramce, jak przy wszystkim w tym meczu, Niemcy musieli się natrudzić jak jeszcze ani razu w tym turnieju, bo piłka nie chciała wpaść do siatki z bliska, póki udało się dopiero po dobitce. A niedługo potem Abdelmoumene Djabou strzelił 2:1 i nerwy wróciły. Ale przynajmniej nie wrócił już wstyd taki jak za pierwszą połowę Niemców.

Manuel Neuerbauer

Tak bezładnie nie grali już dawno. To było w pewnym sensie gorsze od wstydu z Gijon, gdy w mundialu 1982 Niemcy i Austria ustawiły mecz, by wyeliminować Algierię i zrobiły to tak bezczelnie, że lokalny dziennik opisał spotkanie w kronice kryminalnej. W Porto Alegre Niemcy z pierwszej połowy nie byli w stanie ustawić nawet własnej obrony. Gdyby algierskich piłkarzom nie drżały nogi, gdy się zbliżali do Manuela Neuera, mogli do przerwy prowadzić, i to nie jedną bramką.

Ale nogi drżały im nie bez powodu: w tym niemieckim chaosie Neuer był do przerwy jedynym, który nie tylko swojej reputacji nie nadszarpnął. On się tym meczem mianował królem nowocześnie grających bramkarzy. Wszystko co najlepsze pokazywał w interwencjach poza polem karnym: przewidywanie, przyspieszenie i grację Franza Beckenbauera. Uratował Niemców od straty gola, gdy w pierwszej połowie wyszedł daleko i zablokował strzał Islama Slimaniego, który uciekł już wszystkim obrońcom. W drugiej połowie Neuer zatrzymał Slimaniego w jeszcze groźniejszej sytuacji, tym razem wybijając piłkę głową. I trzeci raz, tym razem Sophiane Feghouliego. Ale w drugiej połowie Niemcy już przynajmniej grali w piłkę. I to świetnie. Wyszedł z tego fantastyczny mecz. W pierwszej - grali tylko przez 10 końcowych minut. Przedstawienie dawała Algieria.

To wyglądało jak zbiorowy atak paniki: algierskie polowanie na odbiór piłki i niemiecki wyścig, kto pierwszy rywalowi piłkę odda. Albo podaniem przez środek, albo wykopem w aut, albo przy dryblingu bez przekonania. Algierczycy, wszyscy przygotowani fizycznie jak oddział komandosów - to jest refren tego mundialu i może w polskie uszy też wpadnie - znakomicie celujący z pressingiem i kontratakujący, sprawili że Niemcy w pewnym momencie bali się ruszyć do przodu. Podawali sobie piłkę jak Hiszpania, czekając na klęskę.

M'Bohli jak Navas

Algieria grała bez żadnego respektu. Powinno się pewnie napisać, że to z zemsty za ten 1982 rok, gdy najpierw pokonała będących w wakacyjnych nastrojach Niemców 2:1 a potem została przez nich i Austriaków oszukana. Ale zemsta za dawne mecze to za mało, żeby grać z Niemcami tak dobrze, Polacy wiedzą to najlepiej.

Algierczycy osaczyli rywala tak, że choć było na boisku siedmiu piłkarzy Bayernu, to nie potrafili wrócić do żadnego schematu. Zagubił się Mario Goetze, zresztą słaby od początku mundialu, ale wywalczonego karnego, który skruszył Portugalię, Niemcy mu nie zapomną. W meczu z Algierią też mimo problemów mógł się zasłużyć, zanim w przerwie zmienił go Andre Schuerrle. Piłka spadła Goetzemu pod nogi gdy bramkarz Rais M'Bolhi odbił strzał Toniego Kroosa (strzały z daleka to było długo jedyne zagrożenie z niemieckiej strony). Ale dobitkę Goetzego M'Bolhi też odbił. Bronił fantastycznie, bramkarze w wielkiej formie to jak na razie klucz do wszystkich mundialowych niespodzianek. Algierczyk dał pokaz godny Keylora Navasa i Guillermo Ochoi. W drugiej połowie nie pokonał go ani Philipp Lahm strzałem z daleka - Algierczyk wypchnął piłkę końcami palców - ani Thomas Mueller głową z bliska. Chwilę później Mueller już po tym jak przygotował sobie wszystko do strzelenia gola, spudłował z kilku metrów. Nie wykorzystał swojej sytuacji Bastian Schweinsteiger.

Algierii żal

Ale niewykorzystane sytuacje wspominały obie strony. W pierwszej połowie po kontrataku Sofiane Feghouli zamiast podać lekko do kolegi stojącego przed bramką - dośrodkował. W drugiej El Arabi Soudani w podobnej sytuacji trafił przy ostatnim podaniu w obrońcę. Algierczycy mieli szanse do końca, po wymuszonej zmianie - za kontuzjowanego Skhodrana Mustafiego wszedł Sami Khedira, a Lahm został obrońcą - Niemcy i nabrali rozmachu w ataku, i stali się łatwiejsi do oszukania w pomocy i obronie. Jeszcze w dogrywce, po kiksie Khediry, Mehdi Mostefa przestrzelił z bliska. A Algierczycy biegali w dogrywce tak, jakby jeszcze drugą byli gotowi wytrzymać. Taki to mundial: mnóstwo goli, ale bramkarze bohaterami, świętujemy zwycięzców, ale i większości przegranych nie możemy odżałować. Tylko kto się spodziewał, gdy żałowaliśmy Chile, Meksyku, że może najmocniej będzie żal Algierii?

Zobacz wideo
Kto zagra w półfinale?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.