MŚ 2014. Messi nie przekonał nieprzekonanych

Leo Messi w reprezentacji Argentyny nie ma łatwego życia. Każdym kolejnym meczem musi przekonywać liczne grono krytyków mówiących o jego słabej postawie w barwach ?Albicelestes?. I choć w meczu z Bośnią i Hercegowiną (2-1) strzelił bramkę (drugą w historii swoich występów na mundialu), ci krytycy nadal nie zmienili swojego zdania.

W 64. minucie Messi wykonywał rzut wolny. Uderzył z niego wysoko ponad bramką, a trybuny pełne argentyńskich kibiców po raz pierwszy wyraziły dezaprobatę wobec jego gry.

Ale po chwili zrobił to, czego się od niego oczekiwało - zdobył gola, pokonując Asmira Begovicia celnym strzałem tuż sprzed pola karnego. Nie zdążył go zatrzymać Muhamed Besić, zaledwie 21-letni piłkarz węgierskiego Ferencvarosu. Do tej pory kilkukrotnie zabierał mu piłkę, w samej pierwszej połowie zrobił to dwa razy.

Mógł to czynić, gdyż Messi grał niezwykle samolubnie. Głęboko wracał się po piłkę, natychmiast ruszając z nią do przodu. Chciał minąć całą drużynę rywala, ale mistrzostwa świata to nie gra komputerowa, gdzie jednym zawodnikiem można przeprowadzić wspaniały rajd zakończony golem. Messi już na 30. metrze przed bramką przeciwnika był podwajany - zazwyczaj przez Besicia właśnie oraz Miralema Pjanicia - a czasem nawet potrajany.

A może był to wyraz dezaprobaty? Argentyna grała w nowym dla siebie ustawieniu 5-3-2, gdzie dramatycznie brakowało skrzydłowych - Pablo Zabaleta oraz Marcos Rojo grali niezwykle głęboko, nie oferując niezbędnego wsparcia na skrzydłach. Wobec tego, gdy Messi biegł do przodu, miał przed sobą wyłącznie osamotnionego Sergio Aguero.

W pierwszej połowie zaledwie 4 na 10 podań do przodu zakończyło się sukcesem, ale tylko jedno z ukończonych zagrań było nieco trudniejsze i ambitniejsze.

Ogólnie wyglądało to tak, jakby selekcjoner Alejandro Sabella chciał, by piłkarz Barcelony jednocześnie rozgrywał piłkę oraz sam wykańczał stworzone przez siebie akcje. Ale tak się nie da.

I Sabella zrozumiał to w przerwie. Na drugą odsłonę powróciło nominalne ustawienie 4-3-3, co w porównaniu z bardziej otwartą postawą Bośniaków uwolniło wiele miejsca na boisku. To ułatwiło Messiemu zadanie, rzadziej był zatrzymywany przez rywala, w dodatku do Aguero w ataku dołączył Gonzalo Higuain. I to piłkarz Napoli asystował przy jego bramce.

Problemem Sabelli może być to, że cała trójka operowała w podobnej strefie - nikt nie schodził ze skrzydeł, wyglądało to nieco zbyt statycznie, brakowało nieco efektu zaskoczenia.

Messiemu dobrze układała się współpraca z Fernando Gago. Przez 45 minut otrzymał od niego aż 18 podań, co było trzecią najczęstszą kombinacją w tym meczu. W obronę nie angażował się w ogóle; gdy Bośniacy atakowali, spokojnie sobie dreptał po boisku, jakby zachowując energię na kolejny sprint z piłką. Uaktywniał się dopiero, gdy widział okazję do jej otrzymania od kolegi.

Ale swoim występem nie zmienił opinii na swój temat. By przekonać nieprzekonanych, będzie potrzebował jeszcze lepszego występu z jeszcze mocniejszą drużyną - a Iran czy Nigeria takimi nie są. Wiele będzie również zależało od tego, czy Sabella postanowi kontynuować swoje eksperymenty z formacją 5-3-2. Bo nawet najlepszy piłkarz nie zamaskuje w pojedynkę niedoskonałości systemu i jego wykonawców.

Piękne kibicki, Asterix i Obelix na trybunach, czyli czwarty dzień mundialu na zdjęciach

 

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA