Mundial 2014. Sędzia Wójcik: Nishimura zasłużył na krytykę, FIFA na jeszcze większą

- Nishimura nie powinien podyktować rzutu karnego i powinien przerwać akcję, po której Brazylia zdobyła trzeciego gola - mówi były sędzia Ryszard Wójcik. Z Polaków tylko on i Alojzy Jarguz prowadzili spotkania piłkarskich mistrzostw świata. - Kiedy na mundialu w 1998 koledzy spaprali swoje mecze, wszyscy czuliśmy się obciążeni. Teraz jest tak samo. Dobrze, że dzień po Japończyku bardzo trudny mecz Hiszpania - Holandia poprowadzi doświadczony Włoch Nicola Rizzoli - mówi Wójcik. Relacja na żywo z hitu grupy B w Sport.pl o godz. 21.

Łukasz Jachimiak: Po pierwszym meczu mundialu świat rozprawia o klasie Neymara i krytykuje Yuichiego Nishimurę. Żal panu sędziego z Japonii?

Ryszard Wójcik: Spada na niego lawina słusznej krytyki. Nie mam co do tego wątpliwości. Nie chodzi tylko o rzut karny podyktowany po tym, jak Fred upadł, gdy tylko dotknął go Dejan Lovren. Nishimura popełnił też błąd przy golu na 3:1. Powinien przerwać akcję w momencie, w którym przy linii środkowej Ramires sfaulował Ivana Rakiticia. Nie zrobił tego, piłkę przejął więc Oscar i za chwilę strzelił gola. Niestety, sędzia na takie sytuacje nie reagował w całym meczu z 6-7 razy. Na dobrą ocenę nie zasłużył on i nie zasłużyła na nią FIFA.

FIFA popełniła błąd, nie wybierając na mecz otwarcia bardziej doświadczonego arbitra?

- Teoretycznie błędu nie ma, bo facet jest na swoich drugich finałach mistrzostw świata, więc po kimś takim można się spodziewać doświadczenia i opanowania. Na pierwszy rzut oka spełniał wszystkie kryteria. Natomiast dobór geopolityczny, który decyduje o obsadzie sędziowskiej na takie turnieje, jest obciążeniem, które przekłada się na jakość tego sędziowania.

Kusi pana, żeby powiedzieć wprost to, co powiedział Urs Meier - że Nishimura to za słaby arbiter na prowadzenie tak trudnego meczu, że spotkanie Brazylii z Chorwacją powinien sędziować ktoś z dużym doświadczeniem z Ligi Mistrzów?

- Nie wierzę, że te błędy wynikały ze złej woli sędziego. Ich przyczyną jest presja. Na mundialach sędziom żyje się bardzo ciężko. Zwłaszcza po mistrzostwach w 2002 roku, kiedy sędziowie mocno wspierali Koreę Południową. Szkoda, że FIFA nie wyciągnęła wniosków i nadal tak się trzyma klucza geopolitycznego. Rzeczywiście, lepiej było wyznaczyć do tak trudnego spotkania kogoś, kto często sędziował mecze ciężkie gatunkowo. Yuichi to fajny chłopak, znam go, "pisałem go" w Bełchatowie [w 2008 roku Nishimura po raz pierwszy w karierze poprowadził mecz polskiej ekstraklasy, w którym GKS Bełchatów podjął Piasta Gliwice, a Wójcik wystąpił tam w roli obserwatora], no i niestety on popełnił w Sao Paulo podobne błędy co wtedy u nas. Powtarzam - nie wierzę, że celowo mylił się na korzyść Brazylii. Jego pomyłki są logiczną konsekwencją tego, co robi FIFA. No bo jeżeli ligi europejskie są transmitowane do Japonii, Chin, Bahrajnu, Wybrzeża Kości Słoniowej itd., a nikt z Europy nie kupuje meczów z tamtych krajów, to jest jasne, że na boiskach europejskich poziom jest znacznie wyższy. Ten wniosek dotyczy tak samo piłkarzy, jak i sędziów. FIFA powinna to wreszcie zauważyć. A że nie chce, to z obawą patrzę na występy następnych arbitrów, bo w tym zestawie, który znalazł się w Brazylii, sędziowie z Japonii wcale nie wyglądają najgorzej.

Mecz Meksyku z Kamerunem poprowadzi Kolumbijczyk, w spotkaniu Chile z Australią zobaczymy arbitra z Wybrzeża Kości Słoniowej, ale hit fazy grupowej Hiszpania - Holandia będzie sędziował Nicola Rizzoli. To chyba ważne, że tak trudny mecz poprowadzi doświadczony Włoch mający na koncie m.in. finał Ligi Mistrzów Bayern - Borussia?

- Myślę, że dzięki Rizzoliemu sytuacja się uspokoi. Wiadomo, że na razie wszyscy żyją błędami Nishimury, że Chorwacja mu prędko nie wybaczy, ale Brazylia jest zadowolona, dlatego szybciej o sprawie wszyscy zapomną. Niemcy, którzy się teraz bulwersują, zaraz stwierdzą: "dobrze, że nie padło na nas", inni też zaczną przeżywać swoje mecze. Błędy sędziowskie jeszcze oczywiście będą, ale nie spodziewam się, żeby dominowały nad wydarzeniami piłkarskimi.

Myśli pan, że arbitrom mocno pomoże technologia goal-line?

- Potęga piłki polega m.in. na tym, że gra się w nią według jednakowych przepisów na klepisku w Kamerunie i na Wembley, w meczu juniorów z drugiej ligi regionalnej i w finale mistrzostw świata. Jeśli zaczniemy wprowadzać coraz więcej innych przepisów dla dużych imprez, to piłka podzieli się na dwie dyscypliny - elitarną i tę, którą kochają wszyscy. Ale akurat te dodatkowe kamery, które pokażą, czy piłka przekroczyła linię, na finałach MŚ i ME warto ustawić. Było jasne, że ta technologia wejdzie zaraz po meczu Ukrainy z Anglią na Euro 2012, kiedy sędzia nie uznał gola dla gospodarzy, a uznałby go na pewno, gdyby mógł zobaczyć jedną powtórkę z jednej kamery. Fajnie, że goal-line w Brazylii jest, ale moim zdaniem trzeba teraz uważać, żeby za nią nie przyszły dziesiątki kolejnych rzeczy, które napędzałyby koniunkturę różnym firmom produkującym sprzęt, a kibicom jednak coś by zabierały. Nie jestem przeciwko zmianom, chcę tylko, żeby były sensowne. Bardzo podoba mi się malowanie sprayem linii, której mur nie może przekroczyć przy rzutach wolnych. To jest proste i skuteczne, przyjemnie na to popatrzeć. W niektórych krajach testowano takie rozwiązanie od ośmiu lat, teraz wreszcie zobaczymy, ile się posypie słusznych żółtych kartek za przekraczanie tej linii i ile więcej zobaczymy pięknych goli strzelanych z rzutów wolnych. Taki spray kosztuje dwa dolary, więc na kupienie go będzie stać każdego sędziego, nawet z tego przywołanego już klepiska z Kamerunu.

Co tacy mniej doświadczeni sędziowie mogą czuć teraz, po występie Nishimury? Na MŚ w 1998 roku denerwował się pan, kiedy koledzy popełniali błędy?

- Wielu może uważać, że w środowisku sędziowskim jedni cieszą się z błędów innych, mając nadzieję, że odpada rywal do prowadzenia meczów. Tak naprawdę jest dokładnie odwrotnie. Arbitrzy mieszkają w jednym hotelu, razem jedzą posiłki, wszyscy źle odbierają taką porażkę, jaką poniósł Nishimura. Na mundialu w 1998 roku w swoich spotkaniach absolutnie nie popisali się Nigeryjczyk Lucien Boucherdau [prowadził grupowy mecz Włochy - Chile zakończony remisem 2:2 - red.] i Anglik Paul Durkin [ta sama grupa, Włochy - Austria 2:1]. Mówiąc wprost, spaprali mecze. Durkin był w tamtym czasie najlepszym angielskim sędzią, a kiedy sobie nie poradził, to wszyscy arbitrzy z Europy przez kilka kolejnych dni mocno jego niepowodzenie przeżywali. To naprawdę obciąża. Dobrze, że już dzień po tym, co zrobił Nishimura, w tak ważnym meczu jak Hiszpania - Holandia zobaczymy doświadczonego sędziego z Włoch. On musi przywrócić arbitrom szacunek. Szkoda, że zaczęło się od dużego zgrzytu, ale wierzę, że będzie lepiej.

A wyobraża pan sobie, co się stanie, jeśli i Rizzoli będzie się mylił?

- Joao Havelange, pytany kiedyś o możliwość wprowadzenia do piłki analiz wideo, powiedział, że technicznie nie ma problemu, ale wtedy kibice nie mieliby co robić, a tak mają o czym dyskutować. I faktycznie - gdyby nie błędy Nishimury nie byłoby naszej rozmowy, Chorwaci byliby dziś pewnie o wiele bardziej wydajni w pracy, za to w Brazylii mogłyby właśnie trwać awantury pod stadionami. Cóż - błąd sędziego był, jest i - mam nadzieję - będzie elementem futbolu. Jeśli się go wyeliminuje, będzie sprawiedliwie, ale czy równie ciekawie?

Zobacz wideo

Megagaleria kibicek MŚ 2014! [AKTUALIZUJEMY ZDJĘCIA]

Megagaleria kibicek MŚ 2014! [AKTUALIZUJEMY ZDJĘCIA]

Vlogerzy Sport.pl o meczu Brazylia - Chorwacja:

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA