Kryszałowicz dla Gazety: Nie strzelam, ale dojdę do formy

Ostatni raz gola w lidze strzelił w listopadzie. Od stycznia nie rozegrał w 2. Bundeslidze żadnego całego spotkania. - Do zgrupowania reprezentacji jest jeszcze kilkanaście dni, rozegram dwa mecze ligowe, wpadnę w rytm i powinienem być gotowy - mówi ?Gazecie? Paweł Kryszałowicz.

Napastnika II-ligowego Eintrachtu Frankfurt trener Paweł Janas zamierza powołać na mecze z Kazachstanem (towarzyski, 6 czerwca, Poznań) i Szwecją (eliminacje ME, 11 czerwca, Sztokholm).

- Na treningach zobaczę, w jakiej formie jest Paweł, i podejmę decyzję, czy zagra - mówił Janas.

Na razie Kryszałowicz wrócił do składu Eintrachtu. W tym sezonie polski napastnik był podstawowym zawodnikiem. Jesienią z pierwszych 20 spotkań opuścił tylko dwa (w 6. i 15. kolejce). Siedem razy rozegrał całe spotkanie, a w 8. i 9. kolejce wchodził na boisko po przerwie.

Problemy zaczęły się zimą. - Trzy razy nadrywałem mięsień dwugłowy lewej nogi - opowiada Kryszałowicz. Z tego powodu 29-letni zawodnik nie grał ani minuty między 9 lutego a 25 kwietnia!

- Teraz jestem zdrów jak ryba. Na boisko wróciłem w 31. kolejce - opowiada. - Zagrałem od początku, zostałem zmieniony w przerwie. Byłem tydzień po wyleczeniu urazu. Gdyby nie kontuzje kolegów, wystąpiłbym najwyżej przez dziesięć minut.

W następnym spotkaniu Kryszałowicz zagrał ostatnie 25 minut. Miejsce w podstawowym składzie odzyskał dopiero w ostatnim meczu, kiedy to zagrał do 62. minuty. Od "Kickera" dostał notę 5, czyli słabo. - Jak nie strzelę dwóch goli, na nic więcej nie mogę liczyć. Taka jest rzeczywistość, jestem obcokrajowcem, zabieram miejsce w składzie Niemcowi. Dlatego ocenami prasy się nie przejmuję - tłumaczy Kryszałowicz.

Ostatnią bramkę strzelił... 15 listopada. - To efekt tych kontuzji i dwóch i pół miesiąca przerwy. A podczas okresu przygotowawczego do bramki trafiałem - mówi.

Janas powoła go do reprezentacji, bo w poprzednich meczach (oprócz tego z San Marino) napastnicy, na których postawił (Olisadebe, Kuźba, Wichniarek, Niedzielan, Żurawski), bramki nie zdobyli ani w spotkaniu z Chorwacją, ani z Węgrami, ani Belgią. Wszyscy oni jednak są chociaż skuteczni w klubach. - Może trener chce teraz spróbować takiego, co w klubie bramek nie zdobywa? - śmieje się Kryszałowicz. - To żart. Gra w kadrze różni się od gry w klubie. To inny poziom. Bo w reprezentacji, jeśli napastnik sam sobie bramki nie wypracuje, to ciężko inaczej strzelić. W klubach moi koledzy są egzekutorami, a piłki dogrywają pomocnicy. A kadrze z tym trudniej, poza tym drużyna trenera Janasa co mecz gra w innym składzie. U Jerzego Engela mieliśmy wiele miesięcy na zgranie, zrozumienie i w końcu jakoś to wyglądało.

Kryszałowicz ostatni raz był powołany na mecz z Belgią (sierpień 2002) do kadry Zbigniewa Bońka. - Potem już nie pasowałem do jego koncepcji, a kiedy nastąpiła zmiana trenera, ja doznałem kontuzji - mówi Kryszałowicz, który ostatnią bramkę dla Polski zdobył na mundialu w Korei. - Ale ja nigdy nie imponowałem skutecznością, za to kilka razy dograłem "Olemu". Stanowiliśmy zgrany duet. Teraz nie liczyłem za bardzo na powołanie, bo ciężko być optymistą, jeśli dwa i pół miesiąca leczy się uraz. Do meczu ze Szwecją mało czasu, ale liczę, że zagram w dwóch ostatnich meczach ligowych i dojdę do formy. Ostatnio, kiedy grałem w kadrze, nie było źle...

Copyright © Agora SA