Polska jak Seszele - Piłkarski rok klęski

Mimo sukcesów Wisły Kraków rok 2002 zapamiętamy jako jeden z najsmutniejszych w polskiej piłce - pisz Rafał Stec.

"Jak macie czelność tak narzekać, skoro po 16 latach zagraliśmy w finałach MŚ" - oburzali się kibice na forum Gazeta.pl. Zapomnieli, że to uzyskany w 2001 roku awans był sukcesem, a sam mundial - klapą totalną, bowiem biało-czerwoni wypadli najsłabiej w historii. Po wojnie zawsze wychodzili z grupy, w 1938 roku rozegrali legendarny mecz z Brazylią (5:6), późniejszym wicemistrzem świata. Turniej w Korei i Japonii zapoczątkował całą serię nieszczęść. Oto ich lista:

Mundial utracony.

Miał być przedsionkiem raju dla polskich piłkarzy, czyli życiową okazją, by się wypromowali, tymczasem żaden nie trafił do silnego klubu, ba, niektórzy nawet tracili na prestiżu, jak Marek Koźmiński, który po latach spędzonych we włoskiej Serie A trafił na ławkę rezerwowych do ligi greckiej. Sportowy awans, też zresztą niepowalający, zanotowali tylko Michał Żewłakow (z Excelsioru Mouscron do Anderlechtu Bruksela) i Maciej Murawski (z Legii do Arminii Bielefeld).

Śmierć idola.

Cywilna oczywiście. Po koreańskiej klapie nadzieje w serca kibiców wlało objęcie reprezentacji przez Zbigniewa Bońka uchodzącego za synonim sukcesu i pozostającego ostatnią w pełni aktywną wielką osobowością w rodzimym futbolu. Tym bardziej bolało rozczarowanie. Od 1992 roku, kiedy FIFA wprowadziła ranking reprezentacji, polscy piłkarze nigdy nie przegrali z rywalem tak nisko sklasyfikowanym jak Łotwa (97. miejsce). Notabene w tych samych dziesięciu latach tylko raz udało im się pokonać zespół z czołowej dziesiątki - w 1999 roku wygrali 2:1 towarzyskie spotkanie z Czechami. Boniek odszedł po pół roku, nie podając racjonalnego uzasadnienia. Obiecywał brać winę za niepowodzenia na siebie, z uporem godnym lepszej sprawy przekonywał, że nie czuje się przegrany. Niewielu selekcjonerów przed nim osiągnęło tak niewiele, niewielu odchodziło z tak dobrym samopoczuciem.

Upadek wymagań.

Gdy po sparingu z Danią (0:2) dziennikarze narzekali, że Polacy nie oddali celnego strzału, selekcjoner przytomnie zauważył, iż Romana Dąbrowskiego dzieliło od tego niewyobrażalnego szczęścia ledwie kilka centymetrów... Wcześniej zdążył zdewaluować termin "reprezentant kraju", powołując ludzi przypadkowych, którzy raczej nigdy już tego zaszczytu nie dostąpią (Łukasz Surma), nie są jeszcze do tego przygotowani (Michał Stasiak) bądź pojawili się znikąd (Nalepa). Oryginalny "Zibi" był nawet przy wyborze piłkarza roku według FIFA. Jako jedyny spośród 148 trenerów drużyn narodowych z całego świata postawił na Francesco Tottiego, czyli piłkarza, który nie zdobył żadnego trofeum, poniósł z Włochami klęskę na MŚ, a jesienią ponosi je z Romą (o ile nie leczy kontuzji). Osobliwie typowali także trenerzy Tajwanu (Batistuta przed Tottim, czyżby wspólna miłość do Romy?) i Salvadoru (Kluivert).

Upadek (ostatnich) gwiazd.

Kiedy w kraju traciliśmy zaufanie do rodzimej gwiazdy sprzed lat, za granicą tracili zaufanie do gwiazd współczesnych. Emmanuelem Olisadebe, czyli - jak mawiał Jerzy Engel - jednym z dziesięciu najlepszych napastników świata, wzgardziło przeciętne Birmingham. Jerzy Dudek przestał być czołowym bramkarzem Premier League, zaczął - rezerwowym w przeciętnym klubie ligi angielskiej. Jeśli jego następca Chris Kirkland trafi na dobre do reprezentacji Anglii, Polak być może będzie musiał szukać nowego pracodawcy. Choć chce w Liverpoolu zostać na wiele lat, Wyspiarze będą naciskać na trenera Gerarda Houlliera, by nie odbierał szans nadziei ich kadry. A w Anglii prasa pogrywa trochę ostrzej niż dziennikarze znad Wisły, których tak bał się trener Boniek.

Mistrzom niepotrzebni.

Nie ma polskiego piłkarza w drugiej fazie Ligi Mistrzów, czyli gronie 16 czołowych drużyn Europy, co nie zdarzyło się od początku istnienia tych rozgrywek.

Jak staliśmy się egzotyką.

W Serie A gole strzela Albańczyk, reprezentanci Sierra Leone i Liechtensteinu. W Premier League być może zadebiutuje niedługo piłkarz z... Bangladeszu. W trzech dominujących ligach europejskich - hiszpańskiej, włoskiej i angielskiej - to Polska stała się krajem egzotycznym. Po tamtejszych boiskach nie biega ani jeden rodak grający w polu...

Nie ma naszych

16 krajów należących do UEFA, które nie mają piłkarzy grających (w polu) w najsilniejszych ligach - angielskiej, hiszpańskiej, włoskiej:

Polska, Andorra, Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Bułgaria, Cypr, Estonia, Wyspy Owcze, Węgry, Kazachstan, Luksemburg, Macedonia, Malta, Mołdawia, San Marino.

Copyright © Agora SA