Następca Bońka

Ian mieszkał z rodzicami i dziewięciorgiem rodzeństwa w miasteczku Flint w północnej Walii. Rodzina mówiła o sobie "Rush United", ponieważ Ian wraz z pięcioma braćmi, czterema siostrami i ojcem mógł utworzyć 11-osobową drużynę piłkarską. Mama - jak wspominał - miała być pierwszym rezerwowym. Kiedy Ian miał pięć lat, zachorował na zapalenie opon mózgowych. Nikt nie wiedział, co mu jest. Kiedy popadł w śpiączkę, wezwano karetkę z odległego szpitala. Przez telefon lekarze kazali schładzać ciało dziecka lodem. Na szczęście sąsiadka rodziny Rushów jako jedyna w dzielnicy miała w domu lodówkę. Później Ian spędził trzy tygodnie pod namiotem tlenowym. Lekarze powiedzieli matce, że lód uratował chłopca.

W maju 1980 roku Liverpool kupił z Chester 18-letniego Rusha za 300 tys. funtów. Sześć lat później sprzedał go do Juventusu Turyn za 3,2 mln funtów. Ian wytrzymał we Włoszech zaledwie rok. Mówi Zbigniew Boniek: - Rush nie miał w Juventusie łatwego życia, bo ciągle porównywano go z Platinim i ze mną. Zawsze starałem się go bronić, bo uważam, że to znakomity piłkarz - jeden z najlepszych napastników swoich czasów. Pamiętam mecz Romy z Juventusem o Superpuchar Włoch. Rzymski klub, w którym wtedy grałem, zwyciężył 2:0. Zderzyłem się z Rushem bardzo po męsku. To był mój faul, ale nie złośliwy. Zrobiło mi się wstyd, bo Walijczyk wyglądał tak biednie. Jest bardzo niepozorny, niezwykle drobnej budowy. Właściwie gdyby człowiek nie wiedział, że Rush to znakomity piłkarz, mógłby pomyśleć, że gdzieś pod stadionem ma swój stragan.

Po powrocie na Anfield znów regularnie strzelał gole dla "The Reds". Do czerwca 1996 roku, kiedy odszedł do Leeds, w 649 meczach zdobył 345 bramek dla Liverpoolu! (rekord klubu). Pięciokrotnie był mistrzem Anglii i zdobywcą Pucharu Ligi, trzykrotnie wywalczył Puchar Anglii, a w 1984 Puchar Europy. Kibice mówili o nim: "Gdybym miał wybrać piłkarza, od którego skuteczności pod bramką zależałoby moje życie, postawiłbym na Iana Rusha".

Copyright © Agora SA