Piłka nożna. Korepetycje z futbolu

Jose Mourinho pisał w książce, że Chopin nie chodził wokół pianina, tylko na nim grał, więc piłkarze też powinni mieć tylko zajęcia z piłką - mówi Janusz Dajwłowski, trener ze szkółki Polish Soccer Skills.

Tysiące fanów nie mogą się mylić. Wejdź na Facebook.com/Sportpl ?

Michał Szadkowski: Co kryje się za nazwą Polish Soccer Skills?

Janusz Dajwłowski*: Oferujemy futbolowe korepetycje dla piłkarzy z najróżniejszych klubów. Od Legii Warszawa po Kozią Wólkę. Nie tworzymy drużyny, koncentrujemy się na treningu indywidualnym, ćwiczymy technikę, chcemy być uzupełnieniem szkolenia klubowego. Wiemy, że nam wychodzi, rodzice mówią nam, że dzięki zajęciom z nami ich dzieci grają w lepszych drużynach.

W polskich klubach kładzie się nacisk na wytrzymałość i ambicję, technika jest najmniej ważna. Buduje się drużynę od obrony, rzuca na środek największych dryblasów. Chłopcy, którzy do nas przyjeżdżają, nie potrafią zrobić niczego fajnego z piłką, bo w klubie trenerzy ich za to ganią. Dochodzi do tego, że dziewięciolatek boi się dryblować, bo szkoleniowcom najbardziej zależy na wyniku.

Skąd pomysł na szkółkę dającą korepetycje z futbolu?

- Założyciel PSS Krzysztof Kunik pracował w Czechach i wysłał syna na treningi w Sparcie Praga. Chłopak odstawał - głównie technicznie - więc trenerzy zaczęli z nim pracować indywidualnie. Po pół roku braki udało się nadrobić, a Kunik postanowił przenieść takie szkolenie do Polski. Gdy startowaliśmy cztery lata temu, na pierwszy obóz pojechało ledwie 26 chłopców. Byliśmy pełni obaw, ale z każdym rokiem było coraz lepiej. Dziś rocznie zabieramy na obozy ponad tysiąc dzieci. Jednocześnie rodzicie naciskali na nas, byśmy umożliwili dzieciom treningi całoroczne.

Po dwóch latach doszliśmy do wniosku, że chłopcom potrzeba nie tylko treningów piłkarskich, ale także mentalnych i motorycznych. Wzorów szukaliśmy na całym świecie, zdecydowaliśmy się na Holandię. Przecież to oni założyli barcelońską szkółkę La Masia. Spodobało nam się też, że w Holandii ćwiczy się czwórkami, co pozwala na korektę błędów zawodników i powtarzalność, co daje świetne efekty. Nawiązaliśmy współpracę z Janem Pruijnem, który był odpowiedzialny za szkolenie juniorów w Ajaksie Amsterdam, a teraz pracuje w klubie satelickim amsterdamczyków - Ajaksie Kapsztad. Wspomagają nas też nauczyciele z holenderskiego związku piłkarskiego, którzy szkolą nam nowych trenerów i doszkalają starych. To oni powiedzieli nam, że w Polsce nie będzie futbolu na wysokim poziomie, dopóki nie zmieni się kadra trenerska. U nas szkolenie trenerów nie istnieje. Na kursach instruktorskich sprzedaje się wiedzę sprzed 30 lat.

Trening motoryczny również napisali nam Holendrzy. Przez lata kształtowanie wydolności, siły i szybkości polegało w Polsce na "ładowaniu akumulatorów", czyli bieganiu po górach bez piłki. Dziś grafik najlepszych jest tak napięty, że na zgrupowania nie ma czasu i zdolności motoryczne kształtuje się na zajęciach z piłką. José Mourinho pisał w książce, że Chopin nie chodził wokół pianina, tylko na nim grał, więc piłkarze też powinni mieć tylko zajęcia z piłką.

Dlaczego postawiliście akurat na szkołę holenderską?

- Zależało nam na treningu indywidualnym. Na początku Holendrzy nie chcieli z nami współpracować, Polska kojarzyła im się korupcją. Dopiero gdy przyjechali na nasze obozy, zdecydowali się pomóc. Wyszkoliliśmy już swoją kadrę, teraz jesteśmy gotowi na organizowanie kursów dla innych trenerów.

Każdy może przyjechać na wasze obozy?

- Każdy w wieku 8-16 lat, ale zdarza się też, że ćwiczy u nas piłkarz 18-letni wracający po kontuzji. Ostatnio nawiązaliśmy współpracę z holenderskim pierwszoligowcem z De Graafschap. Od tego roku najlepsi chłopcy z naszych obozów będą wyjeżdżać tam na treningi. Jeśli się spodobają, pomożemy im tam zostać. W poprzednich latach organizowaliśmy staże dla najlepszych w Chelsea, Milanie i Ajaksie. W tym roku planujemy wyjazd do Bayernu i Borussii Dortmund.

Kluby narzekają, że coraz mniej dzieci chce uprawiać sport, jeśli grają w piłkę, to tylko na playstation.

- Dzięki "orlikom" coraz więcej dzieci uprawia sport. Problem polega na tym, że w Polsce brakuje struktur, pieniędzy i ludzi, którzy potrafiliby ich wyszkolić. Inną sprawą jest skauting. Tego lata na nasze obozy przyjechali tylko wysłannicy Lecha Poznań. A nasz futbol to nie tylko ekstraklasa i I liga. Na obozie mam chłopców z Legii i KKS Łazy. Ci drudzy umiejętnościami o wiele przewyższają legionistów, ale większą szansę na przebicie się mają ci z Warszawy.

Ile piłkarz musi z wami trenować, by osiągnąć poziom rówieśnika w Holandii?

- Wszystko zależy od predyspozycji indywidualnych, ale potrzeba na to co najmniej dwóch lat ciężkiego treningu.

Kluby chętnie puszczają piłkarzy na wasze obozy?

- Te z ekstraklasy i pierwszej ligi często tego zabraniają. Czasami chodzi o konflikt interesów. Mieliśmy taką sytuację w Pruszkowie, gdy współpraca z klubem układała się dobrze do momentu, w którym miasto stwierdziło, że sfinansuje nasz obóz, a nie Znicza. Kiedyś jeden z rodziców zafundował całej drużynie obóz u nas. Prezes klubu się nie zgodził, bo uznał, że nasze szkolenie przeszkadza w ich programie. Kluby nie rozumieją, że nie zabieramy im piłkarzy, nie chcemy ich sprzedawać. Podaję im przykład mojego syna, który bez korepetycji z angielskiego nie osiągnąłby na olimpiadzie naukowej sukcesu, którym mogła pochwalić się cała szkoła. Na szczęście niektórzy to rozumieją.

Czy w Holandii istnieją takie firmy jak wasza?

- W innych krajach takie szkolenie prowadzą kluby. Ale dzięki poczcie pantoflowej i marketingowi na nasze obozy przyjeżdżają także juniorzy z zagranicy. Z reguły są to chłopcy pochodzenia polskiego, ale także Brazylijczycy, Francuzi i Niemcy, którzy nie mówią słowa po polsku. Naszym celem nie jest nasz kraj, chcemy tworzyć obozy w całej Europie. Wiemy, że robimy świetną robotę. Kwestią czasu jest, gdy u nas w kraju wszyscy zrozumieją, że szkolić trzeba tak jak my to robimy.

Prowadzicie też indywidualny trening taktyczny.

- Zaczęliśmy zajęcia rok temu, bo okazało się, że polscy chłopcy nie potrafią ustawić się na boisku. Z piłkarzami z innych krajów nie mieliśmy takich problemów. Wprowadziliśmy wykłady i zastosowanie taktyki w grze. U nas trener odpowiada nie tylko za trening piłkarski, musi znać się na diecie, regeneracji itd.

Czy piłkarze, którzy do was przyjeżdżają, mają ustaloną dietę przez kluby?

- Nie mają wpojonych żadnych zasad żywieniowych. Dlatego na obozach m.in. uczymy chłopców, by jak najczęściej nawadniać organizm.

*trenował piłkę nożną i lekkoatletykę, w Polish Soccer Skills jest trenerem i koordynatorem ds. jakości. Tygodniowy letni obóz PSS kosztuje 1290 zł.

Ligowy Kubuś Puchatek i inni - o nich będzie głośno w tym sezonie

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.