Droga na mundial. Argentyna martwi się o defensywę

- Czasem muszę zakrywać swoje oczy, gdy przeciwnicy atakują - w ten sposób selekcjoner reprezentacji Argentyny Alejandro Sabella skomentował poczynania defensywne prowadzonej przez siebie drużyny. Czy w jakimkolwiek innym kraju różnica w umiejętnościach piłkarzy z linii obrony oraz ofensywy jest aż tak duża?

Tekst powstał w ramach projektu "Continental - Droga na Mundial", w którym prezentujemy finalistów mistrzostw świata 2014. Trwa Tydzień Argentyński

W ataku goszczą niemal same gwiazdy światowego formatu. Argentyńczycy doświadczają tu kłopotu bogactwa, pozwalając sobie na pozostawienie w domu np. Carlosa Teveza . W pomocy jest tylko trochę gorzej. Ale gdyby spojrzeć wyłącznie na obsadę bramki oraz obrony, nie mówilibyśmy o kandydacie do wygrania mistrzostw świata, tylko raczej o drużynie chcącej wyjść z grupy, mogącej przy odrobinie szczęścia powalczyć o awans do ćwierćfinału.

Kapsztadzki koszmar

Problem jest dość poważny. W szesnastu meczach eliminacji do mundialu "Albicelestes" czyste konto zachowali jedynie cztery razy. Stracili piętnaście bramek. Druga Kolumbia straciła ich 13. O tym, jak dotkliwy może być brak solidnej obrony, przekonali się dobitnie cztery lata temu. W ćwierćfinale MŚ 2010 Argentyńczycy w ofensywie nie radzili sobie najgorzej, stwarzając sobie sytuacje do zdobycia bramki, lecz defensywa zupełnie zawiodła. Pozwoliła Niemcom zdobyć cztery gole. Kozłem ofiarnym został Nicolas Otamendi, nominalny środkowy obrońca, który wystąpił na prawej stronie defensywy. Przez Niemców - głównie Lukasa Podolskiego - był ogrywany niemiłosiernie, większość akcji szła jego stroną. To po jego faulu na Podolskim na początku meczu Thomas Muller dał naszym zachodnim sąsiadom prowadzenie. Choć tak naprawdę jego partnerzy z defensywy w osobach Martina Demichelisa, Nicolasa Burdisso oraz Gabriela Heinze prezentowali się tylko nieco lepiej. - Defensywa opierała się na porzucaniu przez wszystkich obrońców obowiązków i pędzeniu do rywala z piłką, przez co jego koledzy cieszyli się niespotykaną na tym poziomie swobodą - pisał po tym meczu Michał Szadkowski .

Nazwiska nie przekonują

- To nie problem konkretnych piłkarzy, lecz struktury zespołu - przekonywał rok temu Sabella, mówiąc o defensywie, lecz o argentyńskich obrońców nie zabijałyby się czołowe reprezentacje na świecie.

Prawą stroną rządzić powinien Pablo Zabaleta. Jeszcze parę lat temu był niedoceniany i uznawany za przeciętnego piłkarza, lecz z czasem przekonał do siebie swoich krytyków. Manchesterowi City już nikt nie radzi szukania nowego prawego obrońcy, skoro mają zawodnika solidnego w defensywie, jednocześnie potrafiącego wesprzeć swoich kolegów w ataku. W kadrze nie ma praktycznie żadnej konkurencji, w porównaniu do Otamendiego z MŚ 2010 powinien być znacznym ulepszeniem.

Pewniakiem do gry w pierwszym składzie jest również uznawany niegdyś za wielki talent Ezequiel Garay. Z Racingu Santander wykupił go Real Madryt, lecz w Madrycie nie grał zbyt wiele, głównie siedząc na ławce. Ten transfer zastopował jego karierę. Powróciła ona na dobre tory, gdy trzy lata temu przeszedł do Benfiki Lizbona. Piłka przy nodze ewidentnie mu nie przeszkadza, dzięki czemu może rozpoczynać akcje ofensywne, dobrze czyta grę oraz ustawia się. W dodatku jest niezwykle skuteczny pod bramką rywala. Tylko w tym sezonie zdobył osiem goli dla portugalskiego zespołu. Jego pozyskaniem zainteresowany jest Manchester United.

Te dwa miejsca nie budzą żadnych wątpliwości. Ale co z dwiema pozostałymi pozycjami?

Federico Fernandez zazwyczaj występuje w pierwszym składzie Napoli, lecz swoimi popisami nie przekonuje kibiców oraz samego Rafaela Beniteza. Neapolitańczycy w letnim oknie transferowym chcą przede wszystkim wzmocnić środek obrony. Pierwszym wzmocnieniem nieprzypadkowo został Kalidou Koulibaly z belgijskiego Genku, mówi się również o przyjściu Javiera Mascherano z Barcelony, który również często grywał na środku defensywy. Fernandez to dość silny zawodnik, choć brakuje mu nieco szybkości, nie czuje się najlepiej z piłką przy nodze. Sabella zna go z Estudiantes de la Plata, gdzie przed laty wprowadzał go do pierwszego zespołu.

Tam pod okiem Sabelli wraz z Fernandezem występował Marcos Rojo. Piłkarz lizbońskiego Sportingu przewidziany jest na lewą obronę, choć w klubie gra na środku. W akcje ofensywne powinien angażować się rzadziej niż Zabaleta po drugiej stronie, choć w ataku nie prezentuje się najgorzej. Czasem ma problemy z upilnowaniem rywali, wobec czego konieczna może być asekuracja ze strony kolegów.

Alternatywy? Brak

Ale kogo innego mógłby powołać Sabella? Cristian Ansaldi czy Clemente Rodriguez również nie należą do czołowych bocznych obrońców na świecie, nie zostali nawet umieszczeni w szerokiej kadrze na mundial. W kwestii środkowych obrońców Sabella również nie ma czasu na eksperymenty - trudno, żeby zrezygnował z duetu, który zgrywał się ze sobą w minionych eliminacjach. Na miejsce Garaya oraz Fernandeza czyhają Fabricio Coloccini, Hugo Campagnaro czy Jose Maria Basanta. Ale czy którykolwiek z nich gwarantuje dużo większy poziom? Niekoniecznie. Może przydałby się Gonzalo Rodriguez z Fiorentiny, może przydatny byłby stracony na rzecz Włoch Gabriel Paletta, lecz to tylko luźne dywagacje.

Pod koniec eliminacji Argentyna przegrała z Urugwajem, tracąc trzy bramki. Obronę tworzyli wtedy Fernandez, Campagnaro, Basanta oraz Sebastian Dominguez i nie spisywali się najlepiej. Jeszcze na początku eliminacji Sabella testował ustawienie z trzema obrońcami, lecz "Albicelestes" przegrali z Wenezuelą 0-1. Kontynuacji tego eksperymentu się nie doczekaliśmy - większość piłkarzy przyzwyczajona jest do gry w czwórce z tyłu, a w kadrze ciężko znaleźć czas na treningi w znacznie innym ustawieniu. Sabella nie ma takiego komfortu jak chociażby Luiz Felipe Scolari w reprezentacji Brazylii. Nie dość, że musiał grać mecze eliminacyjne, to jeszcze jego podopieczni w obronie są znacznie gorsi od tych brazylijskich.

Pozostaje mu wierzyć w to, że niedoskonałości defensywy zamaskują zawodnicy ofensywni. Tych nie musi zazdrościć nikomu.

Albicelestes? Argentyna grała też na żółto czy biało - kliknij i zobacz!

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.