Droga na mundial. Meksyk, czyli jak awansować z czterema selekcjonerami

Te eliminacje były dla Meksyku najcięższe od lat. W swojej strefie eliminacyjnej wraz z USA są potęgą, a mimo to w ostatniej fazie eliminacji zajęli dopiero 4. miejsce (z 6), wygrywając dwa z dziesięciu spotkań. Na mistrzostwa świata zakwalifikowali się dopiero po barażach.

Tekst powstał w ramach "Tygodnia Amerykańskiego" projektu "Continental - Droga na Mundial"

Gra kadry była tak słaba, że w całych eliminacjach drużynę prowadziło aż czterech różnych selekcjonerów. Z Jose Manuelem de la Torre pożegnano się we wrześniu zeszłego roku, gdy sytuacja stawała się coraz gorsza. Zastąpił go jego asystent, Luis Fernando Tena, który młodzieżową kadrę rok wcześniej poprowadził do zwycięstwa na igrzyskach olimpijskich. Zatrudniony został 7 września, trzy dni później przegrał na wyjeździe z USA 0-2 i został zwolniony nazajutrz.

W jego miejsce na dwa ostatnie mecze przybył Victor Manuel Vucetich. Po emocjonującej końcówce meczu jego Meksyk wygrał z Panamą, lecz w ostatniej kolejce przegrał z Kostaryką. Tu "El Tri" zostali uratowani przez USA. Amerykanie grali na wyjeździe z Panamą (zwycięstwo dawało jej baraże) - jeszcze do 92. minuty przegrywali 1-2, lecz już po paru chwilach prowadzili 3-2. Tym samym Meksyk znalazł się w barażach.

Wobec tego, co zrobiono przed decydującym dwumeczem z Nową Zelandią? Tak, zmieniono trenera. Został nim Miguel Herrera z Clubu America, jednego z największych meksykańskich klubów. Od razu powziął radykalne kroki. Na baraże powołał wyłącznie piłkarzy z ligi meksykańskiej, pomijając takie gwiazdy jak Javier Hernandez, Giovani dos Santos czy Andres Guardado. Jednym z powodów była długa podróż, jaką musieliby odbyć, wobec czego mało czasu pozostałoby im na treningi. Drugi powód jest ciekawszy. - Żaden piłkarz grający w Europie nie robi wielkiej różnicy w porównaniu z tymi, których mam tutaj - powiedział Herrera, pokazując wiarę w swoich wybrańców.

Ryzyko popłaciło. Meksyk pokonał Nową Zelandię 5-1 i 4-2, wcześniej w sparingu wygrał z Finlandią 4-2. Stylem gry reprezentacji usatysfakcjonowani byli działacze, którzy nie zwolnili Herrery - co nie było takie pewne nawet pomimo wykonania przez niego zadania. Herrera wprowadził w kadrze dosyć nietypowe ustawienie 5-3-2, choć nie jest ono tak defensywne, jakby mogło się wydawać. Równie dobrze można je opisać jako 3-5-2, różnice są czasem niewielkie. Kluczowymi postaciami są tu oczywiście boczni obrońcy, Paul Aguilar i Miguel Layun (grają w Club America, wobec czego Herrera doskonale zna ich możliwości i wie, czego się po nich spodziewać).

Formacja ta stwarza jednak pewien problem. Jak najlepiej wykorzystać możliwości Giovaniego dos Santosa? Piłkarz Villarrealu jest jednym z najlepszych meksykańskich piłkarzy, choć jego forma bywa bardzo niestabilna. Jednego dnia zachwyca (jak w finale Złotego Pucharu Concacaf z 2011 roku, gdy Meksyk pokonał USA 4-2), natomiast innego zawodzi na całej linii.

W tym ustawieniu nie będzie mógł występować na skrzydle ani jako ofensywny pomocnik, wobec czego prawdopodobnie wyląduje w ataku - tam wolne są dwa miejsca, konkurować o nie będzie z Javierem Hernandezem i Oribe Peraltą. Peralta wydaje się pewniakiem, to podstawowy napastnik kadry, w samych barażach zdobył pięć bramek. Możliwa jest sytuacja, w której to Hernandez zacznie turniej na ławce. Jednak Herrera zapowiada, że na zgrupowaniu "każdy piłkarz zaczyna od zera" i może wywalczyć miejsce w podstawowej jedenastce.

Na mundial powołanych zostało siedmiu piłkarzy grających w Europie, lecz wśród nich zabrakło Carlosa Veli. Napastnik Realu Sociedad oficjalnie "nie jest w 100% przygotowany mentalnie i emocjonalnie" na wyzwania związane z grą na mundialu. W kadrze nie grał od 2011 roku. Jego relacje z kadrą popsuły się kilka miesięcy wcześniej, gdy został zawieszony na cztery miesiące za urządzenie imprezy w hotelowym pokoju. Gdy karę odcierpiał, odrzucił powołanie na Złoty Puchar CONCACAF, a następnie na igrzyska olimpijskie - Meksyk obie imprezy wygrał. Federacja ani selekcjoner nie nalegali specjalnie na zmianę jego zdania, czemu dziwi się meksykańska legenda, Hugo Sanchez. Według byłego napastnika Realu Madryt Vela jest dla "El Tri" kimś takim jak Leo Messi dla Argentyny czy Cristiano Ronaldo dla Portugalii i wszyscy powinni błagać go na kolanach o powrót. Jednak zarówno selekcjoner, jak i federacja mają inne zdanie w tej kwestii.

Choć to, że Meksykowi brakuje gwiazd, zauważa selekcjoner. - Niestety, mieliśmy tylko dwóch piłkarzy klasy światowej, mianowicie Rafaela Marqueza i Hugo Sancheza - powiedział Herrera, jednak nie uważa tego za okoliczność dyskwalifikującą. - Zamierzamy walczyć na równym poziomie z Kamerunem i Chorwacją, dodatkowo przysporzymy problemów Brazylii.

Co dalej? Herrera myśli o mistrzostwie, gdyż jego zdaniem w innym wypadku wyjazd na mundial nie miałby sensu. Jednak dla Meksyku już ćwierćfinał byłby niesamowitym osiągnięciem - na pięciu poprzednich mistrzostwach świata (czyli od 20 lat) za każdym razem odpadał w 1/8 finału.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.