Droga na mundial. Brazylia to tylko przystanek? Francja czeka na Euro 2016

Gdy Francuzi odpadali z Euro 2012 właściwie bez walki, we Francji zrozumiano, że żeby liczyć się za cztery lata na własnym terenie, trzeba będzie wywrócić wszystko do góry nogami. Stery w reprezentacji objął Didier Deschamps. Rozpoczynający się w czerwcu mundial wcale nie jest jego oczkiem w głowie.

Relacje Z czuba są fajne? Pomóż nam je robić ?

Materiał powstał w ramach Tygodnia Francuskiego projektu "Continental - Droga na Mundial"

Przed rozpoczęciem turnieju, który dwa lata temu odbywał się w Polsce i na Ukrainie, reprezentacja Francji uchodziła za jedną z mocniejszych. Ribery na skrzydle? Benzema na szpicy? Nasri w pomocy? Evra w obronie? Najlepsi mogliby pozazdrościć. Jakości, znakomitych nazwisk i dobrych piłkarzy Francji zawsze zazdroszczono, ale od lat w kontekście tej kadry - zwłaszcza przy okazji największych turniejów - dużo częściej mówi się z przyczyn pozaboiskowych.

Przy okazji wspomnianego Euro 2012 zresztą trudno było mówić o Francuzach w kontekście ich popisów na placu gry. Łatwe zwycięstwo z gospodarzami - Ukraińcami, było jedynym jasnym akcentem tego zespołu. Remis z Anglią i klęska ze Szwedami sprawiły, że z grupy "Trójkolorowi" awansowali ledwo ledwo. W ćwierćfinale złudzeń, bez większego wysiłku, pozbawili ich Hiszpanie, a Laurent Blanc nie wytworzył sobie wizerunku człowieka, który jest gotów zbudować zespół na Euro 2016.

Hiszpanie i Francuzi wpadli zresztą na siebie w eliminacjach do mundialu, który rozpocznie się w czerwcu. W Madrycie padł remis 1:1, w Paryżu Hiszpanie wygrali 1:0, ale patrząc na przebieg całych eliminacji (Francuzi w pozostałych meczach zgubili punkty tylko raz), było widać wyraźny postęp. Wybrany na selekcjonera zaraz po klęsce w Polsce i na Ukrainie Didier Deschamps tchnął nowe życie w kadrę Francuzów.

Zespół, który niegdyś słynął z niesłychanej dyscypliny i atmosfery, teraz miał łatkę zbieraniny, która nie skupia się na piłce. Konflikty z trenerem i indywidualne występki poszczególnych piłkarzy, które niewiele miały wspólnego z kopaniem piłki, sprawiały, że mało kto postrzegał "Trójkolorowych" poważnie. Deschamps miał to zmienić, bo wiadomo było, że piłkarze tej klasy mogą grać na poziomie gwarantującym walkę o najwyższe cele. Trzeba tylko sprawić, by skupili się na piłce. To jednak dopiero pierwszy etap byłego trenera Olympique Marsylia.

Od objęcia posady selekcjonera przez Deschampsa minęły dwa lata i wydaje się, że wokół kadry jest spokojnie jak nigdy. Z małymi problemami co prawda wywalczone zwycięstwo w barażach nad Ukrainą sprawiło, że jadą oni do Brazylii, ale we Francji najchętniej przeskoczyliby w czasie dwa lata do przodu.

Deschamps miał najpierw sprawić, by kadra przestała kojarzyć się z nieustannymi sporami - to mu się udało. Na mundial mieli pojechać wszyscy najlepsi, to miała być próba generalna i pokaz, jak kto radzi sobie z wielką presją. W końcu przez kolejne dwa lata meczów o stawkę ma nie być - Francuzi w kwalifikacjach na organizowany przez siebie turniej grać nie muszą. Gdy to się uda, wyselekcjonowaną grupę ma ze sobą zgrywać i doprowadzić do perfekcji, a w międzyczasie łatać ewentualne luki. Krótko mówiąc, szykować zespół na najważniejszy od 1998 roku turniej dla Francuzów. Przy takiej sprawie nawet mundial jest postrzegany jedynie jako przystanek.

Co ciekawe, nawet jeśli dla Francuzów turniej rozpoczynający się wkrótce w Brazylii nie jest priorytetem w skali długoterminowej, to i tak podopieczni Deschampsa mogą na nim daleko zajść. W grupie mają Szwajcarię, Ekwador i Honduras, czyli zespoły, które powinni pokonać bez większych problemów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to wygrają grupę i trafią na drugi zespół z grupy: Argentyna, Bośnia, Iran, Nigeria. Argentyna być może jest poza zasięgiem, ale pozostałe zespoły, które będą się bić o drugie miejsce, wydają się być spokojnie w zasięgu "Trójkolorowych". Dopiero w kolejnych fazach mogą zacząć się problemy, a przecież ćwierćfinał mundialu to dla drużyny, która przynajmniej teoretycznie jest budowana na inną imprezę docelową, wielki sukces.

Francuzi, żeby nie musieć grać wyłącznie meczów towarzyskich przed "swoim" Euro zdecydowali się niejako na rolę zapchajdziury. W pięciozespołowej grupie I zmierzą się z Portugalią, Danią, Serbią, Albanią i Armenią. Przez to, że liczba zespołów jest nieparzysta, zawsze któraś z ekip będzie wolna. Podopieczni Deschampsa będą rywalizować właśnie z nimi, choć nie będą uwzględniani w tabeli. - Oczywiście te drużyny będą skupione na walce o awans, ale rywalizacja w grupie, nawet jeśli nie możemy nic z tego uzyskać, zawsze jest dużo bardziej pożyteczna niż zwykłe mecze towarzyskie - podkreśla Deschamps. - Poza tym, tam będzie Cristiano Ronaldo. Może być lepszy sposób na przygotowanie się do własnego turnieju niż zmierzenie się z nim? - pyta retorycznie selekcjoner Francuzów.

Wygraj cenne nagrody w konkursie Continentala!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.