Dariusz Wołowski: Diego Costa, czyli szansa na nowe serce Hiszpanów

Czy Diego Costa przywróci reprezentacji Hiszpanii charakter, który straciła z odejściem Carlesa Puyola? W środę naturalizowany Brazylijczyk debiutuje w starciu z Italią. Relacja Z Czuba i na żywo od 22 w Sport.pl.

Dzień Diego Costy. Tak opisują mecz z Włochami hiszpańskie media. We wtorek tematem dnia była jednak deklaracja Carlesa Puyola, że po sezonie rozstaje się z Barceloną. Nie wie jeszcze, co dalej, ostateczną decyzję podejmie w czerwcu. Plaga kontuzji przyspiesza koniec kariery najlepszego obrońcy w historii hiszpańskiej piłki.

Trener Cesare Prandelli nie ma co do tego wątpliwości. Gdyby nazwisko Puyol tłumaczyć na włoski, brzmiałoby ono Baresi, Maldini albo Cannavaro. O ile jednak wybitny obrońca w Serie A jest czymś tak samo normalnym, jak to, że w Brazylii po Pele przyszedł Romario, a potem Ronaldo, o tyle Hiszpania długo może poczekać na następcę Puyola. Stoperzy nowej generacji, czyli Serio Ramos i Gerard Pique mają jeszcze przed sobą długą drogę.

Puyol grał sercem i duszą - w najlepszym znaczeniu tego stwierdzenia. Nie był typem boiskowego cyngla wykonującego wyroki, ale człowiekiem nadającym charakter całej drużynie. Pique mówi, że traktował go jak anioła stróża, zawsze, gdy coś zawalił lub coś zaniedbał, znajdował tam głowę lub nogę Carlesa. Wszyscy wspominają półfinał mistrzostw świata w RPA, gdy Xavi z Iniestą nie potrafili złamać obrony Niemców. Trzeba było sięgnąć po wariant B, czyli uruchomić bombowiec. Arne Friedrich (185 cm wzrostu) i Per Mertesacker (198) zobaczyli, jak przelatuje nad nimi pewien kudłaty "kurdupel" (178 cm), torując Hiszpanom drogę do finału.

Puyol był odwiecznym wariantem B tak dla drużyny narodowej, jak Barcelony. Grał i myślał inaczej niż wszyscy Hiszpanie, nigdy się nie poddawał, motywowały go chwile, kiedy przeciwnik okazywał się lepszy. Pokazywał klasę, w chwilach, gdy otaczający go geniusze czuli się bezradni. Broń składał pod prysznicem, wtedy kończyła się jego warta.

Dlatego Vicente del Bosque tak nastawał na Carlesa, by nie odchodził z kadry po afrykańskim mundialu. Puyol zapragnął jeszcze wybrać się do Polski i na Ukrainę. Organizm się zbuntował, choć najwytrwalsi jego fani wierzyli, że jakimś cudem odrodzi się na Brazylię. Ale to już nie nastąpi. Koniec jest bliski.

Do reprezentacji Hiszpanii wchodzi dziś inny gracz o unikalnym charakterze. Diego Costa przeszedł w ostatnim czasie drogę od pospolitego, boiskowego zabijaki, do jednego z najlepszych napastników na świecie. Prandelli nie widzi problemu, podobnie jak Vicente del Bosque. Trener Włochów zauważa, że ta odmienność Costy powinna stać się atutem Hiszpanii. Na Euro 2008 wielka drużyna Luisa Aragonesa powstawała przy znaczącym udziale innego naturalizowanego Brazylijczyka Marcosa Senny.

Costa sprawdzić się nie musi. Wtedy będzie w zespole mistrza świata wariantem B. Del Bosque może grać z fałszywym środkowym napastnikiem, udowodnił to na Euro 2012. Cesc, Xavi, Iniesta, Silva (w rezerwie Cazorla i Mata), a teraz jeszcze na pełnych prawach Thiago Alcantara, który w Bayernie osiągnął dojrzałość - to grupa piłkarzy zdolnych zrobić wodę z mózgu każdemu rywalowi. Naturalizowany napastnik może stanowić tylko wartością dodaną, ale na mundialu w Brazylii nie będzie miał Del Bosque piłkarza bardziej głodnego zwycięstw.

Prandelli środowego sparingu z Hiszpanami grać nie chciał. Z jego punktu widzenia potrzebny był Włochom raczej łatwy, spokojny rywal. W czasie, gdy piłkarze zaaferowani są wojną klubową, towarzyski mecz drużyn narodowych ma więcej wad niż zalet. A przecież, kiedy oba zespoły wyjdą na Vicente Calderon i spojrzą sobie w oczy, zapomną o tym, że to gra bez stawki. Honor nie pozwoli nikomu odstawić nogi.

 

Dyskutuj z Dariuszem Wołowskim na jego blogu

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.