MŚ 2014. Krytyczny turniej del Bosque

- Trzeci rok jest krytyczny - zaznaczał Bela Guttmann, legendarny szkoleniowiec Benfiki z lat sześćdziesiątych poprzedniego wieku. Czy na mundialu w Brazylii Vicente del Bosque przekona się, że krytyczny jest również trzeci wielki turniej? O wyzwaniu, jakie stoi przed trenerem reprezentacji Hiszpanii, dla Sport.pl pisze Michał Zachodny, współpracownik m.in. Goal.com, scout i analityk InStat Football.

Sławny Węgier Guttmann uważał, że w futbolu klubowym praca trenera z jednym zespołem powinna kończyć się po trzecim sezonie. W czwartym jest już za późno, by walczyć z rozleniwionym składem i rywalami, którzy rozpracowali już dany system.

Do dziś nikt nie odważył się przełożyć jego teorii na futbol reprezentacyjny, którego specyfika i olbrzymie różnice utrudniały zadanie. Okresy między turniejami tak naprawdę zmieniały zbyt wiele, by mówić o ciągłości pracy i sukcesów reprezentacji - przynajmniej do momentu wyprowadzenia Hiszpanii na najwyższe miejsce podium najważniejszych imprez.

Uznając, że sezon klubowy przenosi się na kwalifikacje połączone z turniejem głównym (Mundialem lub Euro), del Bosque właśnie dobija do najważniejszego punktu trzeciego sezonu. Sukces w Brazylii zależy przede wszystkim od tego, jak skutecznie w tym krytycznym okresie przeprowadzi szereg zmian - od wymiany i połączenia dwóch generacji piłkarzy zaczynając, na udoskonaleniu stylu zespołu kończąc.

Ból głowy selekcjonera

Czy zaufać starej gwardii raz jeszcze, opierając się na rozwiązaniach i taktyce, którą zna oraz podziwia cały świat? Czy może szukać nowych nazwisk, może też spoglądając na inne, wybijające się interpretacje futbolu? Czy w roku tak wielkiej imprezy nie byłoby to przesadnym ryzykiem?

Nic dziwnego jednak, że del Bosque w ogóle zaczął o tym myśleć. Chociaż jego liderzy (np. Xavi) zrzucili porażkę w zeszłorocznym Pucharze Konfederacji na zmęczenie długim sezonem i półfinałem z Włochami, to nie da się ukryć, że na żywych pomnikach "tiki-taki" zaczęły pojawiać się spore pęknięcia. Barcelona rozbita przez Bayern w Lidze Mistrzów, Brazylia gromiąca Hiszpanię - tych sygnałów nie wolno mu było zignorować.

Zresztą del Bosque nie patrzy tylko na Niemców czy Brazylijczyków. W roku ostatniej zmiany selekcjonera w Hiszpanii (2008 r.) reprezentacja wygrała wszystkie swoje mecze. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy została jednak zatrzymana pięciokrotnie - najwięcej razy od ośmiu lat. I to także przez takie zespoły jak Finlandia, Chile czy RPA - najwyżej przeciętniaków z ambicjami. Różnica w stylach tych rywali i ich sposobach każe odrzucić wygodne i powszechne wymówki o zmęczeniu czy braku koncentracji. - Fizycznie nie byliśmy w stanie podjąć walki - tłumaczył porażkę z Brazylią Xavi.

I tak w listopadzie RPA zaryzykowało grę wysoką obroną, łapiąc Hiszpanów spalonych, ale też przeprowadzając zabójcze kontry. Rok temu Finlandia po prostu się zamurowała i w końcówce meczu wykorzystała stały fragment gry. Z kolei Chile wymuszało błędy nieustannym ruchem pomocników i prostopadłymi podaniami - wtedy to Hiszpanie uratowali remis w doliczonym czasie gry. Brazylia imponowała pressingiem w środku pola, a Włosi znaleźli sposób na kontrolowanie i obniżenie tempa gry rywali.

 

Danie główne niezmienione

Nie to, że del Bosque sam ma ograniczone opcje. Nieprzekonywujące występy z ostatniego półrocza można częściowo tłumaczyć tym, że sprawdzał on młodych piłkarzy. - Każdy z nich może zagrać, nie dzielę ich na tych będących bliżej czy dalej od składu - tłumaczył selekcjoner Hiszpanów przed dwoma ostatnimi meczami poprzedniego roku. Najważniejsze, że nawet przy sporej rotacji del Bosque nie zmieniał taktyki.

Jest tego kilka przyczyn. Przede wszystkim "tiki-taka" przyniosła wielkie sukcesy, głównie przez aspekt defensywny - "im dłużej my mamy piłkę, tym mniej szans ma rywal na strzelenie nam gola" - na ostatnich mistrzostwach świata i Europy łącznie Hiszpanie stracili tylko trzy bramki. Drugi powód to integracja piłkarzy w system, który mają we krwi ("podaj i wyjdź na pozycję"), do którego mają wszelkie predyspozycje dzięki ukierunkowanemu szkoleniu. To nie tylko Barcelona i jej styl. Przy braku czasu na trenowanie schematów, del Bosque po prostu wykorzystuje naturalne "odruchy" swoich piłkarzy.

Plan A nie ulegnie więc zmianie. To, czego szuka del Bosque, jest czymś ekstra, elementem zaskoczenia skutecznie broniącego się rywala, ale też powstrzymania go przy użyciu innych piłkarzy. W 2013 roku powołał szesnastu piłkarzy, którzy nie mają w swoim dorobku więcej niż dziesięciu spotkań w reprezentacji - tylko czterech (Nacho Fernandez, Isco, Bartra i Tello) jest zawodnikami Realu czy Barcelony. Bardzo "pomógł" mu Diego Simeone i jego Atletico Madryt, skąd "wyciągnął" nie tylko Diego Costę, ale też Juanfrana czy Koke.

Tabuny przyszłych mistrzów

Del Bosque bierze pod uwagę, że grupowi rywale w Brazylii będą w stanie nie tylko odebrać piłkę jego drużynie, ale też jej poważnie zagrozić. Po powołaniu kadry na mecz z Włochami selekcjoner mówił w kontekście Azpilicuety i Javiego Martineza o uniwersalności i szybkiej adaptacji do gry na dwóch, trzech pozycjach. Wspomniany Juanfran już wydaje się pewniakiem do pierwszego składu.

O ile w defensywie priorytetem jest stabilna forma w sezonie klubowym, tak w pomocy selekcjoner mistrzów świata szuka uniwersalności. Tam ma najmniej miejsca do kombinacji, zwłaszcza że bardzo ceni sobie lojalność wobec piłkarzy, z którymi tak wiele osiągnął. Już teraz nie zmieścił się w drużynie np. Juan Mata, którego tak szanuje del Bosque. - Nie chcę Was poprawiać, ale poza składem znalazło się więcej niż dwóch ważnych graczy - zaznaczał wczoraj del Bosque.

To właśnie w linii środkowej może być najtrudniej przebić się do szerokiego składu na tegoroczny mundial. Aż dziewięciu piłkarzy ma więcej niż trzydzieści spotkań w reprezentacji. W opinii del Bosque Thiago Alcantara czy Koke muszą więc dawać drużynie coś więcej. I faktycznie - pierwszy, chociaż mógłby zastąpić Xaviego, jest bardziej usposobiony ofensywnie od grającego w kadrze coraz głębiej kolegi z Barcelony. Z kolei pomocnik Atletico potrafi świetnie i szybko wyprowadzić piłkę do ataku, czy to długim podaniem nad głowami obrońców, czy indywidualnym rajdem. Za ten pierwszy aspekt do tej pory odpowiadał Xabi Alonso, a w drugim wciąż niezastąpiony jest Iniesta.

Ile znaczy "Bestia"?

Jednak wszystko sprowadza się do ataku i wykorzystywania sytuacji. Nie ma końca domysłom hiszpańskiej prasy na temat tego, ilu napastników powoła na mundial del Bosque. Diego Costa wydaje się pewniakiem po fenomenalnym sezonie, a jego boiskowa złość, siła i upór może przełożyć się na gole w tych najtrudniejszych momentach spotkań. - Już oswoiliśmy się z myślą posiadania go w składzie - mówił w listopadzie del Bosque, gdy Costa wypadł z powodu drobnej kontuzji. - Ale to powołanie nie jest jednorazowe. Diego jest rozwiązaniem długoterminowym.

Tak więc to o kolejne miejsca (miejsce?) walka jest zażarta - Negredo i Llorente lepiej grają tyłem do bramki, Soldado strzela głową i lubi zmieniać pozycje, David Villa robi sporo miejsca, a jest jeszcze Torres ze swoją szybkością. Ostatnio del Bosque zaczął wspominać nawet o Jese, którego zaletą jest zdolność do gry na skrzydle. Każdy z nich to inny system, inne rozwiązanie. Tylko selekcjoner może ocenić ich skuteczność i przydatność dla reprezentacji.

Jak bardzo obawia się swojego trzeciego, w jego słowach "całkowicie odmiennego" turnieju Vicente del Bosque? Eksperymenty z ostatnich miesięcy sugerują, że selekcjoner wciąż nie wie, do jakiego stopnia ma posunąć przemianę swojej reprezentacji. - Czy to na mundial, czy na Euro 2016, nie będziemy zamykać nowemu pokoleniu drzwi do kadry - stwierdził ostatnio Hiszpan, mimo wszystko ukazując brak zdecydowania. Może te obawy del Bosque sugerują, że przełożenie teorii Beli Guttmanna na futbol reprezentacyjny nie musi być pozbawione sensu.

Choć niektórzy usprawiedliwiali porażkę w finale Pucharu Konfederacji długim sezonem klubowym, to obecny zapowiada się na nawet jeszcze bardziej zacięty, choćby w samej Primera Division. Wykrwawiona lub zmęczona reprezentacja tym bardziej będzie potrzebowała "planu B" na wypadek braku płynności i efektywności ich "tiki-taki", jej słabości przy pressingu i agresji rywala. Najważniejsze, że selekcjoner mistrzów świata zdaje sobie sprawę z zagrożenia czekającego na obrońców tytułu. To, czy wie, jak inaczej i kim innym próbować rozbić na początek Holandię i Chile, wciąż jednak pozostaje zagadką.

Tekst powstał w ramach projektu "Droga na Mundial", w którym prezentujemy finalistów mistrzostw świata 2014. Trwa Tydzień Hiszpański

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.