Premier League. Marouane Fellaini, czyli United wreszcie ma skurczybyka

Trudno wyobrazić sobie w kadrze Czerwonych Diabłów brak człowieka zdolnego walczyć nie tylko o każdy centymetr boiska, ale także o honor drużyny i dobre imię kolegów. Tak jednak było po odejściu cichego, choć nierzadko brutalnego Paula Scholesa. Na szczęście po roku pojawił się kolejny skurczybyk - Marouane Fellaini.

Tekst pochodzi ze styczniowego numeru "Red Zone Magazyn" dostępnego w sieci Empik

Na rozkwit osobowości Belga musieliśmy jednak czekać okrągły rok. Wielomilionowy transfer oraz bardzo słaba postawa zespołu nie pozwoliły Fellainiemu w pełni zaadaptować się na Old Trafford. W połączeniu z krytyką napływającą z czterech stron świata sprawiło to, że defensywny pomocnik po rocznej przygodzie w nowym klubie był pierwszym piłkarzem, którego sprzedaży domagali się kibice Manchesteru United. Na szczęście do tego nie doszło. Karty piłkarzy po przyjściu Louisa van Gaala zostały wyczyszczone. Każdy mógł więc na nowo walczyć o miejsce w drużynie, a nawet w podstawowym składzie. Holender wielokrotnie zapowiadał, że nie będzie sugerował się historią. I tak też zrobił. Bo jak można nazwać zatrzymanie Ashleya Younga, Marouane'a Fellainiego czy Darrena Fletchera w klubie? Nowy porządek Belg postanowił wykorzystać do maksimum możliwości. Ciężko pracował na treningach i podczas okresu przygotowawczego. Tego kibicie nie widzieli - widział trener. I wbrew powszechnym opiniom o zbyt niskiej jakości gry oszczędził Fellainiego. A był to genialny ruch.

Obecnie nikt nie ma wątpliwości - Fellaini wygląda jak zupełnie inny gracz. Pewny siebie, stanowczy w boiskowych poczynaniach, momentami agresywny i nieprzyjemny dla rywali. Ale taki musi być. W Premier League w środku pola rządzą tylko najtwardsi z najtwardszych. Belg odnalazł się w zamyśle taktycznym van Gaala, co więcej, dostroił się do drużyny mentalnie. Apogeum przemiany piłkarza mogliśmy obserwować w spotkaniu z West Bromwich Albion, kiedy jego solowy występ okraszony dużą ilością udanych zagrań (strzelił bramkę dwie minuty po wejściu na boisko) dał mu potrzebny zastrzyk pewności siebie. Zawodnik pogodził się ze zmianą pozycji w drużynie. Nie gra tak ofensywnie jak w Evertonie, w którym bardzo często wspomagał napastników, co przekładało się na częsty udział w skutecznych akcjach zwieńczonych golem. Do dyspozycji van Gaal ma innych piłkarzy bardziej utalentowanych ofensywnie, dlatego Fellaini nie musi wychodzić tak wysoko. Zamiast tego wykorzystywany jest w roli cofniętego pomocnika - odpowiedzialny nie tylko za łączenie formacji, ale przede wszystkim gra jako taran mający za zadanie zniszczyć kreatywność rywali w środku pola.

W obliczu poważnych kłopotów w defensywie jego pozycja jest nieoceniona. Obecność Fellainiego u boku Carricka, Blinda lub Herrery okazuje się bezcenna. Dzięki temu mogą oni swobodnie operować piłką i nadawać tempo akcji United. Fellaini zajmuje się czarną robotą, czyli ostrą walką o odbiór piłki. Zalety w postaci wzrostu i siły fizycznej znacznie pomagają w destrukcji ataków rywala.

Swoją wartość Belg udowodnił także w meczu z Arsenalem. Oczywiście zaglądając w statystyki, można być nieco innego zdania, ponieważ nie znajdziemy w nich niczego nadzwyczajnego. Warto jednak pamiętać, że nie zawsze odzwierciedlają one prawdziwą wydajność piłkarza, a ta w spotkaniu z Kanonierami była godna podziwu. Szczególnie w kluczowych dla pojedynku obszarach boiska. Fellaini zanotował cztery udane wślizgi i pięć odbiorów na połowie United.

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do wyżej wspomnianego pojedynku z West Bromwich Albion. Od tego przełomowego momentu defensywny pomocnik na dobre zawitał w pierwszym składzie drużyny. W ośmiu kolejnych meczach, w których zagrał pełne 90 minut, Manchester wygrał sześć z nich, raz zremisował i tylko raz zszedł z boiska pokonany. Warto dodać, ta porażka to spotkanie z Manchesterem City, w którym Czerwone Diabły przez ponad 45 minut grały w osłabieniu po czerwonej kartce dla Chrisa Smallinga.

Belg w pełni poświęcił się grze defensywnej. Ale van Gaal wymaga od niego czegoś jeszcze. Wykorzystuje jego warunki fizyczne oraz zdolność gry głową w kilku ważnych wariantach taktycznych. Całe zjawisko bardzo łatwo zaobserwować. Sporo długich piłek zagranych od Davida de Gei bądź obrońców leci właśnie w stronę Fellainiego. Holenderski szkoleniowiec wierzy, że statystyka skuteczności wygrywanych pojedynków główkowych przez jego podopiecznego zwiększy szansę drużyny na stworzenie zagrożenia pod bramką rywala. Tę samą zależność zauważymy podczas rzutów wolnych. Trudno dziwić się wyborowi Holendra, ponieważ rosły pomocnik pojedynki główkowe wygrywa ze skutecznością 61%. Co prawda, to czwarty wynik spośród wszystkich piłkarzy z drugiej linii w Premier League, ale biorąc pod uwagę fakt, że Belg w powietrzu walczy zdecydowanie najczęściej ze wszystkich, statystyka musi robić wrażenie.

Oprócz dokładnego wypełniania zobowiązań taktycznych Belg robi coś więcej. Jest boiskowym pitbulem. Kibice Manchesteru z dumą mogą powiedzieć, że do środka pomocy Czerwonych Diabłów wrócił prawdziwy skurczybyk. Trudno powiedzieć, czy jest to człowiek na miarę Roya Keane'a lub choćby Paula Scholesa, który poza boiskiem był uosobieniem spokoju, a na nim już niekoniecznie, o czym świadczy duża liczba brzydkich fauli i boiskowych kłótni w jego karierze. Ale jedno jest pewne - Fellaini na murawie zaczął wyglądać tak, jakby mógł za tę drużynę wskoczyć w ogień. To właśnie on w pojedynkach o podwyższonym ryzyku stał się tarczą ochronną dla pozostałych graczy. Skłonny jest do nieczystych zagrań, prowokacji, nie stroni także od ostrej wymiany zdań, często w obronie kolegów. Doskonale pamiętamy spotkanie z Manchesterem City, w którym Fellaini uciekał się do nieczystych interwencji w polu karnym. Tym samym frustrując rywala i wybijając go z rytmu. W spotkaniu z Arsenalem także nie odstawiał nogi. Agresywnie walczył o górne piłki i oczywiście prowokował. To przecież zdjęcia jego starcia z Wilshere'em (raczej Goliata z Dawidem) krążyły w sieci jeszcze dobrych kilka dni po końcowym gwizdku.

"Keane był agresywnym graczem i może uda mi się być podobnym do niego, ale piłkę odebrać mogę także czysto i czysto grać" - mówił w jednym z wywiadów Fellaini.

Kibice pamiętający legendarnego kapitana United mogą zauważyć podobieństwa pomiędzy nim a Belgiem. Oczywiście Keane dodatkowo rządził w szatni. W pewnym momencie mówiło się, że Irlandczyk nią trząsł. Jedno jest pewne. Fellaini na pewno nie będzie brał przykładu z jego zachowania poza stadionem. Nie będzie głośno krytykował szatni ani wprowadzał do niej niepotrzebnego fermentu. Kibice United mogą liczyć na to, że jego ostrość w grze będzie miała racjonalne granice. Decydującym czynnikiem może okazać się jego piłkarska inteligencja. Gracja, z jaką naciąga przepisy bądź prowokuje rywali, pozwala mu unikać częstych kar indywidualnych, czego nie można było powiedzieć o Keanie. Od momentu założenia koszulki z diabełkiem na piersi Marouane ujrzał w lidze zaledwie pięć żółtych kartek. W obecnym sezonie tylko trzy. Rekordziści, czyli Lee Cattermole, Calum Chambers i Diego Costa, zgromadzili na swoim koncie po siedem "żółtek".

Ciężko przewidzieć, na ile rola Belga zyska na znaczeniu w przeciągu tego roku i czy to pozwoli na dobre pozostać mu w szeregu zaufanych ludzi van Gaala, tworzących w najbliższym czasie historię Manchesteru. Fellaini na pewno tego pragnie. Sam przecież przyznawał, że gra na Old Trafford to spełnienie jego piłkarskich marzeń i szansa na stanie się wielkim zawodnikiem. Do osiągnięcia drugiego celu wciąż daleka droga. Ale jeżeli nadal obserwować będziemy tak duże postępy w jego grze, to kto wie? Może w United właśnie narodził się nowy Roy Keane.

Ciekawe liczby Fellainiego:

11 występów

87 % celnych podań

Podaje średnio na odległość 16 metrów

50 % wygranych pojedynków

61 % skuteczności w walce o górne piłki

33 faule

3 żółte kartki

46 % skutecznych wślizgów

Wygraj styczniowy numer na Facebooku Sport.pl [KONKURS]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA