Premier League. Pierwszy wywiad po Moyesa po zwolnieniu z MU "Chcieliśmy Fabregasa, Bale'a, Ronaldo"

Była czwarta nad ranem. Cisza w ośrodku treningowym Manchesteru United była przerywana jedynie niespiesznymi krokami trenera zespołu na perfekcyjnie skoszonej trawie. David Moyes wiedział już, co go czeka. Podczas porannej rozmowy z zarządem miał zostać zwolniony. Szkot udzielił pierwszego dłuższego wywiadu od czasu zwolnienia z Manchesteru dla "Daily Mail".

Już dzień wcześniej w prasie traktowano jako pewnik, że zwolnienie Moyesa to kwestia godzin. Porażka z Evertonem i kilka wcześniejszych, dużo bardziej kompromitujących wpadek spowodowały, że następca Alexa Fergusona stracił choćby matematyczne szanse na skończenie swojego pierwszego sezonu na Old Trafforrd w pierwszej czwórce. Oznaczało to brak Ligi Mistrzów oraz... konieczności wypłacania mu gigantycznego odszkodowania za zerwanie kontraktu. Włodarze MU tylko na to czekali. Moyes w udzielonym niedawno wywiadzie po raz pierwszy ujawnił swoją wersję jednej z najciekawszych historii poprzedniego sezonu.

Czekanie na wyrok

Większość internetowych portali zajmujących się sportem w Wielkiej Brytanii już wieczór wcześniej miało na swoich czołówkach, że 20-krotni mistrzowie Anglii wkrótce zwolnią swojego trenera. - Nie ma takiej opcji. Poinformowaliby mnie o tym wcześniej, w tym klubie rozmawia się o takich rzeczach - miał mówić 51-latek w prywatnych rozmowach z zaufanymi dziennikarzami. Problem w tym, że w Manchesterze United nie trzeba było rozmawiać o zwalnianiu trenera od ćwierćwiecza.

David Moyes nie był jednak naiwny. Dwa dni po wspomnianej porażce z Evertonem dziennikarze najbardziej zbliżeni do klubu, którzy jako pierwsi nie bali się poinformować o tym, że odejście Alexa Fergusona na emeryturę to kwestia godzin, również nie mieli wątpliwości. Po 11 latach pełnych sukcesów i zrównoważonego rozwoju z Evertonem teraz, po zaledwie dziesięciu miesiącach miała się skończyć jego kariera w Manchesterze United. Jednak Moyes też powoli zaczął zdawać sobie sprawę z tego, co się dzieje. Ludzie z klubu nie odbierali od niego telefonów. Gdy w końcu skontaktował się z Edem Woodwardem, ten zbył jego pytania o to, co się dzieje, i poprosił o spotkanie w centrum treningowym na drugi dzień o ósmej rano.

Szkot zdawał sobie jednak sprawę, że informacja ta prędko przedostanie się do prasy. Nie chciał więc, by wszystko odbyło się w świetle kamer, by każdy widział, jak po raz ostatni wjeżdża do klubu jak na ścięcie. Wstał więc znacznie wcześniej, wziął prysznic, przebiegł kilka kilometrów i pojechał do centrum treningowego w Carrington o czwartej rano. - Nie mogłem zmrużyć oka. Musiałem trochę pobiegać, oczyścić myśli. Po tym wszystkim, gdy dojechałem na miejsce, zacząłem spokojnie pakować swoje rzeczy i czekać - wspomina.

Były trener "Czerwonych Diabłów" podkreśla, jak bardzo zawiedziony jest tym, co wydarzyło się na przełomie 2013 i 2014 roku. Jest też pełen chęci do pracy i wkrótce ma wrócić do zawodu. Jego następny klub ma zatrudnić Davida Moyesa skupionego i zdeterminowanego jak nigdy wcześniej. 51-latek twierdzi też, że bardzo ostrożnie będzie wybierał swój następny klub. - Nigdy sam nie zrezygnowałbym z pracy. W Evertonie było fantastycznie, współpracowałem ze znakomitym właścicielem, a w klubie otaczali mnie dobrzy ludzie. Niełatwo było się więc z nimi rozstać. Za nami było wiele lat bardzo ciężkiej pracy. Fakt, że zdecydowałem się na Manchester United, był spowodowany tym, że byłem przekonany, że to klub, który da mi czas. To bardzo istotne, nigdy nie można nic zmienić natychmiastowo. Chciałem spokojnie pracować, zdając sobie sprawę z tego, że mam czas, którego potrzebuje - przekonuje Moyes.

"Zastąpienie go było niemożliwe"

- Między United i Evertonem było wiele podobieństw. Oba kluby skupiały się na odkrywaniu i promowaniu młodych zawodników. Rooney, Barkley, Pienaar, Coleman, Lescott czy Baines to tylko kilka przykładów. W Evertonie dano mi szansę i gdy odchodziłem, miałem poczucie, że ją wykorzystałem - dodaje.

W dniu, gdy Moyes zostawał następcą Alexa Fergusona, nie miał jeszcze pojęcia, co go czeka. - Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, był to krok w nieznane i teraz widzę, że zastąpienie go było niemożliwe. Mimo to uważam, że byłem właściwym człowiekiem do tego zadania. W ciągu jedenastu lat osiągnęliśmy z Evertonem bardzo wiele, a ja zostałem trenerem sezonu trzykrotnie. Byłem jednym z najbardziej doświadczonych w tym fachu w lidze, a United zawsze mieli szkoleniowców z Wielkiej Brytanii - mówi w wywiadzie dla "Daily Mail".

- Na dobrą sprawę nie mam poczucia, że dano mi dostatecznie dużo czasu, by móc jednoznacznie stwierdzić, że zawiodłem. Nie dano mi czasu, który pozwoliłby ocenić, czy odniosłem sukces, czy też nie podołałem zadaniu na Old Trafford.

Wakacje Moyes po raz pierwszy od 35 lat spędził wyłącznie na wypoczynku. Wcześniej co roku o tej porze roku przygotowywał się do nowego sezonu. Jako Szkot, który należy do klasy robotniczej, nie jest z tego dumny, chce pracować i potrzebuje tego, zwłaszcza teraz, gdy rozpoczyna się sezon Premier League. - Ostatni raz przegapiłem przygotowania przedsezonowe, mając 16 lat, teraz mam 51, więc to spory kawał czasu. Oczywiście wciąż jest to czas, gdy można poczuć się nieco bardziej zrelaksowanym niż zwykle, ale nadal bardzo mi tego brakuje - komentuje Moyes.

- Oczywiście boli to, że nie mogę poprowadzić Manchesteru United w kolejnym meczu rozpoczynającym sezon. Chciałbym to robić, ale teraz pozostaje mi tylko oglądanie spotkań i zapewniam, że będę to robił. W końcu robię to od dziecka. Wciąż kocham tę grę i być może znalazłem się w trudnym momencie, ale muszę sobie z tym poradzić - kontynuuje.

Szkot wypowiedział się też na temat swojego ostatniego dnia w Manchesterze, gdy musiał pożegnać się z zawodnikami. Wspomina, że zebrał wszystkim o dziesiątej rano i podkreślił nie tylko, jak bardzo jest rozczarowany, ale też zaskoczony faktem, że jego przygoda kończy się tak szybko. Przypomniał też jednak piłkarzom, że grają dla wielkiego klubu i muszą docenić ten fakt, a najlepiej zrobią to, poprzez godne reprezentowanie barw United.

Samolot? Mogli przeznaczyć to na cele charytatywne

Jedną ze scen, która na zawsze pozostanie w pamięci fanów Manchesteru po Davidzie Moyesie, jest samolot, który przeleciał nad stadionem w dniu meczu z Aston Villą z napisem "Wrong one - Moyes out". Szkocki trener, zgadzając się na wywiad, chciał dostać gwarancje, że część zysku ze sprzedaży tego numeru zostanie przeznaczona na organizację charytatywną Darrena Fletchera. Moyes w samym wywiadzie wspomniał, że gdy zobaczył samolot nad Old Trafford, pomyślał, że lepiej, żeby ci ludzie przeznaczyli pieniądze właśnie na tę organizację, zamiast na tego typu rzeczy.

- Stosunki z Fergusonem? Od kiedy zostałem zatrudniony rozmawiałem z nim wielokrotnie i zawsze służył mi radą i dobrym słowem - podkreślił Moyes. Wielokrotnie krążyły plotki, że to właśnie fakt, że Ferguson bronił swojego następcy, sprawiał, że ten nie został jeszcze zwolniony. Według niektórych spekulacji ostateczną decyzję o tym, że czas już poszukać nowego trenera dla MU, też miał podjąć 72-latek podczas tajnego spotkania z zarządem w pokoju hotelowym. Do tych plotek były trener MU i Everton jednak się nie odniósł.

Bale, Ronaldo, Fabregas... Ancelotti zamiast Fergusona?

- Kiedy rozpoczynałem pracę tutaj, chciałem robić dokładnie to, co w Evertonie. Chciałem być tym samym człowiekiem i trenować moich podopiecznych w tym samym stylu. Powód był prosty, skoro w moim wcześniejszym klubie to działało, dlaczego ten sposób miałby nie wypalić w Manchesterze United? Niestety, ostatecznie się to nie udało, ale w moim następnym klubie wykorzystam doświadczenia z całej mojej kariery. Oczywiście próbowałem analizować, co poszło źle w United. Gdy słuchałem van Gaala na jego pierwszych konferencjach prasowych, mówił niemal te same rzeczy, co ja. Podkreślał, że chce dać szansę każdemu zawodnikowi, żeby pokazał, co umie - twierdzi Moyes.

- Gdy przychodziłem do klubu, trwały rozmowy na temat pozyskania wielu dobrych piłkarzy. Nie można mnie oskarżać o tym, że nie było prób czy odpowiednich decyzji, to wyglądało zupełnie inaczej - mówi Szkot, odnosząc się do tematu transferów. Plotki mówiły o wielu potencjalnych celach transferowych MU, ale ostatecznie skończyło się na pozyskaniu Marouane Fellainiego i później, w zimowym okienku transferowym, Juana Maty.

- Wierzcie mi, jest wiele dokumentów świadczących o tym, że próbowaliśmy pozyskać Fabregasa, Bale'a, a nawet Ronaldo. Rozmowy o Ronaldo trwały już, gdy przybyłem do klubu po raz pierwszy. Byliśmy blisko pozyskania wielu ciekawych nazwisk i nie chce nikogo obwiniać, ale to się ostatecznie po prostu nie wydarzyło. Przejąłem stery po największym trenerze w historii, nasz dyrektor wykonawczy (Ed Woodward) również był nowy na stanowisku, więc obaj stanęliśmy przed ogromnym wyzwaniem - wspomina.

W bardzo długim wywiadzie Moyes zaprzeczył jeszcze, by miał jakikolwiek konflikt z Robinem van Persiem, wspominał decyzję o przedłużeniu kontraktu przez Rooneya i podkreślił, że bardzo chciałby znaleźć pracę w klubie, który da mu szansę na odnoszenie sukcesów. W najbliższym czasie ma jednak w planach co innego. Carlo Ancelotti zaprosił go na trening Realu Madryt. Skoro David Moyes nie poszedł w ślady Alexa Fergusona, to może uda mu się podążyć drogą utytułowanego Włocha?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.