Jak upadał David Moyes

Miał pracować sześć lat, wyleciał po 10 miesiącach. Kolejnego trenera Manchesteru United niemal na pewno nie wybierze już Alex Ferguson.

"To, czy będziemy w stanie zatrudniać piłkarzy i trenerów najwyższej klasy, jest kluczowe dla wyników zespołu, a co za tym idzie, dla wyników finansowych klubu. Zdajemy sobie sprawę, że następca trenera Alexa Fergusona może nie osiągać takich sukcesów jak on" - pisały cztery lata temu władze Manchesteru United w ofercie dla inwestorów zainteresowanych sponsorowaniem klubu.

Klub z Old Trafford był już wówczas futbolową korporacją obklejającą swoim logo produkty z całego świata. W Azji Manchester United ma swój oficjalny makaron, w Indiach - opony samochodowe, w Azerbejdżanie i Bułgarii jest partnerem firm telekomunikacyjnych. Klub chwalił się, że piłkarzom "Czerwonych Diabłów" kibicuje 659 milionów ludzi.

Gdy rok temu Ferguson odchodził na emeryturę, korporacja Manchester United przestała działać.

Następcy nie wybrał klub, decyzję samodzielnie podejmował Ferguson. Nie szukał najlepszego trenera na rynku, lecz szkoleniowca patrzącego na futbol przez takie same okulary jak on.

Mianował rodaka, bo świetnie go znał (ojciec Moyesa był niegdyś jego trenerem) i cenił za pracę w Evertonie. Moyes przez dekadę osiągał z tym klubem wyniki ponad stan. Nie miał pieniędzy na spektakularne transfery, większe kluby regularnie podbierały mu gwiazdy, mimo to Everton utrzymywał się w pierwszej dziesiątce Premier League. Ferguson zdawał się liczyć na to, że po przeprowadzce na Old Trafford nic się nie zmieni, że w zespole przyzwyczajonym do sukcesów, w którym pracuje się pod zdecydowanie większą presją, Moyes wciąż będzie wyciskał z piłkarzy maksimum możliwości.

Szybko się okazało, że to błąd. Szkot przegrywał na boisku i poza nim. Odpadł z krajowych pucharów, sprowadzeni przez niego kosztem 76 mln euro zawodnicy (Marouane Fellaini, Juan Mata) niewiele wnieśli do zespołu. Wiosną stało się jasne, że Manchester United po 18 latach wypadnie z Ligi Mistrzów. Dziś drużyna zajmuje siódme miejsce w lidze, do prowadzącego Liverpoolu traci 23 punkty. Władze United nie wytrzymały, zwolniły trenera cztery mecze przed końcem sezonu. Na Old Trafford to wydarzenie, od 1945 r. klub prowadziło tylko dziewięciu trenerów.

Mało prawdopodobne, by o dymisji zdecydował Ferguson, który przez lata zarzucał właścicielom klubów brak cierpliwości do szkoleniowców. Niemal na pewno kolejnego trenera sir Alex samodzielnie już nie wybierze.

Do końca sezonu zespół poprowadzi Ryan Giggs, który ostatnio był grającym asystentem. Latem do Manchesteru ma przybyć uznany trener, który przebuduje starzejącą się drużynę i wróci do Champions League. MU nie stać na dłuższe wypadnięcie poza elitarne rozgrywki. Ani finansowo, ani sportowo. Przecież wypadnięcie z Ligi Mistrzów oznacza, że do kasy MU wpłynie 25 mln funtów mniej niż w obecnym sezonie. Poza tym kibice z Old Trafford przywykli, że piłkarze walczą o triumf w tych rozgrywkach, a nie o awans do nich.

Media i bukmacherzy uważają, że największe szanse na pracę w Manchesterze ma Louis van Gaal. Władze klubu miały już nawet spotkać się z 63-letnim szkoleniowcem, który po mundialu odejdzie z reprezentacji Holandii. Były trener Ajaxu, Barcelony i Bayernu już kilka miesięcy temu mówił, że chciałby pracować w Anglii.

Inne nazwiska rzucane przez prasę pokazują jednak, że MU nie ma wielkiego wyboru. W sondażu na stronie "Guardiana" 46 procent internautów chce, by nowym szkoleniowcem został Jürgen Klopp. Ale trener Borussii kilka miesięcy temu przedłużył kontrakt do 2018 r., od dawna powtarza, że nie chce opuścić Dortmundu. Równie trudno wyobrazić sobie, że José Mourinho porzuci Chelsea, by przenieść się do Manchesteru, jeszcze trudniej - że na Old Trafford przybędzie trener Atletico Diego Simeone, który słabo mówi po angielsku. f

Copyright © Agora SA