Bundesliga. Niepojęty dramat Borussii i brak planu Kloppa na kryzys

To nie było coś, czego dortmundzka "Żółta ściana" oczekiwała. Po porażce z Augsburgiem (0-1) piłkarzy nie tylko czekały gwizdy kibiców, ale dłuższe tłumaczenia z kolejnej bolesnej wpadki. A może nawet gorszej niż każda jesienna.

Wydawałoby się, że oprócz przywołania scen wysłuchiwania uwag kibiców najlepiej przedstawiającym sytuację Borussii obrazkiem byłoby pokazanie ich sytuacji w tabeli - ostatnie miejsce, tylko HSV strzeliło mniej goli, tylko Freiburg wygrał mniej spotkań, tylko Hertha przegrała tyle co BVB.

A jednak to nawiązanie do scen z końcówki środowego meczu z Augsburgiem wydaje się idealnym podsumowaniem - widok Matsa Hummelsa próbującego przedryblować czterech rywali, to, jak Neven Subotić dośrodkowaniami trafiał w siedzących za bramką chłopców do podawania piłek, bezmyślne podania Pierre-Emericka Aubameyanga, dramatyczne pudło Ciro Immobile z kilku metrów...

- Rozumiem gwizdy kibiców - mówił po spotkaniu Juergen Klopp. - Martwię się o ten klub tak jak oni. Nie mogę przecież powiedzieć, że brakowało nam szczęścia czy nasza porażka jest niezasłużona. Ja jestem osobą, która musi przywrócić zespół na właściwe tory i dalej będę się o to starał - tłumaczył. - Stojąc tam i wiedząc, gdzie jesteśmy po dziewiętnastu meczach, byłoby obrazą dla kibiców, gdybyśmy nie rozumieli ich reakcji - dodawał kapitan zespołu Mats Hummels.

Papka zamiast szampana

Jednak niemiecki szkoleniowiec, jeszcze do poprzedniego sezonu jedna z największych gwiazd trenerskich Europy, nie musi nawet brać na siebie odpowiedzialności za to, co gra jego zespół. W środę każdy ze zdziwieniem przyjął podwójną zmianę i ściągnięcie z boiska Marco Reusa oraz Kevina Kampla, co jeszcze bardziej ograniczyło i tak mikre podrygi ofensywy Borussii. Kiedy gospodarze potrzebowali szukać przewagi w bocznych strefach, Klopp wstawił do środka pola szybkiego, ale niepotrafiącego szybko w trudnych sytuacjach myśleć Aubameyanga. Tym samym zepchnął całą grę na niewielką przestrzeń przed "szesnastką" gości, ułatwiając zadanie dobrze zorganizowanej obronie Augsburga.

Mówi się, pisze i analizuje zapaść Borussii, ale wszędzie przewija się ten sam motyw - nic nie tłumaczy aż takiego upadku ze szczytu Bundesligi na samo jej dno. Także największym zarzutem w stronę Kloppa powinno być to, że dla niego planem na wyciągnięcie drużyny z tego mułu zdaje się być... kompletny brak tego planu. Jeszcze późną jesienią, gdy Borussia grzęzła w okolicach strefy spadkowej, jej szkoleniowiec twierdził, że wie, na co postawić, bo w takiej sytuacji już był, ma odpowiednie doświadczenie. - Wiem, jak ma się zachowywać moja drużyna - mówił wtedy, a po bezbramkowym remisie z Bayerem Leverkusen cztery dni temu dodawał, że "w walce o utrzymanie nie może być mowy o szampańskim futbolu".

I pewnie kibice Borussii chętnie by odrzucili styl, z którego ich zespół zasłynął na europejskich salonach, gdyby nie fakt, że w zamian dostają piłkarską papkę - zlepek formacji czy tworzących się na boisku grupek, które słabo lub w ogóle nie współpracują. Mecz w Leverkusen dał dortmundczykom punkty, ale z ich strony był chaotyczną kopaniną, momentami wręcz walką o przetrwanie czy wybicie piłki z własnego pola karnego. Redaktor "Kickera" Frank Lussem określał tłumaczenia Kloppa o "braku szampańskiego futbolu" mianem "łatwych wymówek", retorycznie pytając, czy naprawdę walce o utrzymanie musi towarzyszyć znikoma kreatywność w ataku i aż 152 niecelne podania drużyny.

Kto pomoże Kloppowi

W Leverkusen piłkarze Borussii przynajmniej wyglądali na takich, co mają wspólny, choć mocno prymitywny cel - przeciwko Augsburgowi czterech obrońców musiało radzić sobie bez wsparcia pomocników, ale atakująca czwórka mogłaby o grze Sahina i Gundogana powiedzieć to samo. Zresztą nie tak dawno temu tercet ofensywny Kloppa był wzorem w każdej fazie gry, dziś każda próba rotacji pozycjami między Reusem, Kamplem i Aubameyangiem kończyła się nieporozumieniem, niecelnym podaniem lub bezmyślnym strzałem z dystansu. Najwięcej pewnie i tak oberwie się napastnikowi, bo to Ciro Immobile w samej końcówce zaprzepaścił najlepszą szansę na jakąkolwiek zdobycz punktową.

Jego przypadek idealnie odpowiada temu, co i jak robi Juergen Klopp. Po kiepskiej rundzie jesiennej na zimowym zgrupowaniu w La Mandze Immobile pracował indywidualnie nad tym, by grać bardziej jak Robert Lewandowski - cofając się po piłkę, utrzymując ją pod presją rywala, rozgrywając do szybkich ofensywnych pomocników. Po sparingach nie było tego widać, ale Klopp twierdził, że narzekający dziennikarze po prostu nie dostrzegają tego co on na codziennych zajęciach. - To byłoby bardzo pomocne, gdyby jeden z napastników nagle wykorzystał szansę, zaczął strzelać i przejął miejsce na stałe - tak kilka dni temu sygnalizował zmianę podejścia do selekcji Klopp. Wiara w Immobile szybko uleciała? Tymczasem po porażce z Augsburgiem tłumaczył, że "w trudnych sytuacjach trzeba podejmować odważne decyzje", ale akurat nawiązując wyłącznie do tego, co wyprawiali jego piłkarze.

Pasji brak

Trudnej decyzji o odejściu czy zwolnieniu Juergena Kloppa na razie nie należy się spodziewać - jego pozycja w Dortmundzie jest niemal "pomnikowa", choć znacznie mniej sympatyczne monumenty też o mniejszym dorobku padały przez niezadowolenie ludu. Tylko w sezonie 1971-72 Borussia po dziewiętnastu kolejkach miała mniej punktów i oczywiście z Bundesligi spadła. I znów można spojrzeć na tabelę, choć już nie panicznym wzrokiem, ale bardziej na trzeźwo - różnice punktowe niewielkie, forma Herthy, Freiburga, Stuttgartu czy Paderbornu równie dramatyczna, a potencjału i jakości w ich składach znacznie mniej niż w Dortmundzie. Kibicom czarno-żółtych trudno szukać pocieszenia poza myślą, że to wszystko przecież musi w końcu odpalić.

A jeśli nie odpali? - pyta coraz bardziej natrętny tłum. Wtedy spadek Borussii będzie jak ten mecz z Augsburgiem - jak taktyka zespołu, zmiany Kloppa, gra Aubameyanga, zachowanie obrony przy golu rywali, pudło Immobile, szarże Hummelsa, wrzutki Suboticia, "kółeczka" Mychitariana - niepojęty i niewytłumaczalny. Jakkolwiek dziwnie i abstrakcyjnie to zabrzmi, to sceny po zakończeniu spotkania były jedynym normalnym aspektem tego wieczora - bo przynajmniej żale i wściekłość kibiców oddawały charakterystyczną dla Borussii pasję. W piłkarzach jest jej coraz mniej, a u Juergena Kloppa?

"Sam na sam z Wilkowiczem" w Sport.pl

W Sport.pl ruszamy z nowym cyklem "Sam na sam z Wilkowiczem". Ważne postaci sportu zmierzą się z pytaniami Pawła Wilkowicza. Pytaniami o sukcesy, ale i ich cenę, o kulisy, kontrowersje. W pierwszym odcinku - Krzysztof Hołowczyc. Premiera programu w czwartek 5 lutego po 10 rano na Sport.pl.

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Czy Borussia Dortmund pozostanie w Bundeslidze?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.