Stec: Lewandowski musi odnaleźć się w świecie Guardioli

Polski napastnik trafia na najbardziej utytułowanego trenerskiego debiutanta w historii, niestrudzonego innowatora. Teorię będzie przyswajał na treningu, z praktyki przeegzaminują go realia boiska. Nie podoła, to nikt po nim nie zapłacze. Ani Bayern, ani Guardiola - pisze na blogu dziennikarz Sport.pl i ?Gazety Wyborczej? Rafał Stec.

Z drugoligowego Znicza do pierwszoligowego Lecha, z zahukanej ligi polskiej do ekskluzywnej Bundesligi, z odbudowującej potęgę Borussii do panującego w Europie Bayernu. Wzlatywał Robert Lewandowski wyżej i wyżej, każdy ruch był awansem. Następny nie będzie, bo nie ma większych firm niż monachijska, są co najwyżej tak samo wielkie. Nawet w tabelach wszech czasów Pucharu Europy monachijczycy ustępują tylko Realowi Madryt i Milanowi.

I jeszcze idzie polski napastnik pod dowództwo Pepa Guardioli - najbardziej utytułowanego trenerskiego debiutanta w historii, niestrudzonego innowatora, który od swoich ludzi lubi wymagać, by byli kilkoma piłkarzami w jednym.

Philipp Lahm, który od trenera Bayernu dostał zaskakującą rolę w drużynie - centralną, choć poprzednio pełnił w sensie dosłownym marginalną - jest w nowym wcieleniu wniebowzięty. "To dla mnie intelektualne wyzwanie" - wyznał w wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel". Sformułowanie w ustach piłkarza rzadkie, a w tym wypadku jakże uzasadnione, wręcz zdumiewająco celne. Guardiola chce, by jego podwładni nieustannie wymyślali futbol na nowo, co oznacza tylko i aż tyle, że stale poszukują detali, które jeszcze poprawią ich grę bez piłki. Przesunięcie się o kilka centymetrów w tę lub we w tę, decyzja podjęta ułamek sekundy wcześniej, może sprawić, że monachijczycy jeszcze lepiej zapanują nad przestrzenią - dlatego na boisku trzeba myśleć, i to analizować dane piekielnie szybko. Polerować perfekcję.

Rozlicza Guardiola z ruchów bez piłki i w ogóle kombinacyjnego zmysłu, oczekuje też uniwersalności. Wspomnianego bocznego obrońcę Lahma pasował na cofniętego rozgrywającego, zaufanego w niejednej roli defensywnej Javiego Martineza potrafi wypchnąć za plecy napastnika, przesuwa Thomasem Müllerem i Tonim Kroosem, funkcję fałszywej "dziewiątki" powierza skrzydłowym, kreatywnym półskrzydłowym etc. Kto sądzi, że Polak będzie rywalizował o prawo gry wyłącznie ze snajperem Mario Mandżukiciem (teoretycznie mniej wybitnym niż większość partnerów z monachijskiej jedenastki), niech wspomni, jak często - zwłaszcza w Lidze Mistrzów - oglądamy Bayern bez środkowego napastnika, wyręczanego przez Götzego, Ribéry'ego czy Robbena. Może i Lewandowski dostanie zadania, o których mu się nie śniło?

W każdym razie przede wszystkim musi odnaleźć się w osobnym świecie Guardioli. Teorię będzie przyswajał na treningu, z praktyki przeegzaminują go realia boiska. Nie podoła, to nikt po nim nie zapłacze. Ani Bayern, ani Guardiola, który już w Barcelonie pokazał, że nie zawaha się, gdy trzeba zgasić najjaśniejszą megagwiazdę. Tam nie podołał Zlatan Ibrahimović, solista dalece bardziej błyskotliwy niż Lewandowski. Nie podołał Szwed nie dlatego, że nie pojmował, czego szef oczekuje, wystąpił raczej problem charakterologiczny - w barcelońskiej galaktyce mógł być co najwyżej planetą wirującą wokół piłkarza słońce Leo Messiego, a on nie poniży się do odbijania cudzego blasku. W każdym razie musiał pójść precz niemal natychmiast, po ledwie sezonie cichych dni z trenerem.

Oczywiście nie wiemy jeszcze, jaki Bayern zastanie polski napastnik. Kontrakt podpisał z aktualnym triumfatorem Ligi Mistrzów, do szatni wejdzie po sezonie mniej lub bardziej przegranym/wygranym - może nawet dla niego osobiście korzystniej byłoby, żeby monachijczycy nie obronili jako pierwsi tytułu w Champions League, wtedy nie tylko on będzie wygłodniały międzynarodowych triumfów?

Podyskutuj z autorem na blogu ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA