Bundesliga. Schalke - Borussia 1:3. Zabójcze prawe skrzydło i "wejście smoka" Kuby

Borussia Dortmund nie pozostawiła najmniejszych wątpliwości, który z dwóch wielkich rywali będzie w najbliższym czasie rządził w Zagłębiu Ruhry. W derbowym starciu dwóch niemieckich klubów z Ligi Mistrzów BVB była zdecydowanie lepsza od Schalke, a zwycięstwo zapewniło jej niezwykle mocne prawe skrzydło. Przez większość meczu dzielił i rządził na nim Pierre-Emerick Aubameyang, jednak prawdziwe "wejście smoka" zaliczył Jakub Błaszczykowski, który ustalił wynik spotkania trzy minuty po wejściu na boisko!

Zgodnie z przewidywaniami to Borussia była w tym spotkaniu stroną przeważającą i już po pierwszej połowie mogła spokojnie prowadzić kilkoma bramkami. Świetnie w bramce gospodarzy spisywał się jednak Timo Hildebrand, który bronił momentami anemiczne strzały rywali.

Motorem napędowym ataków gości był grający zamiast Jakuba Błaszczykowskiego Pierre-Emerick Aubamyeang, który co chwila uciekał obronie Schalke i wiedział, gdzie się ustawić, by stworzyć zagrożenie pod bramką. Niezbyt widoczny był z kolei Robert Lewandowski, który przeważnie czekał na podania od kolegów, a jeśli już miał sytuację, to był nieskuteczny.

Jedyna akcja, gdy błysk Lewandowskiego mógł otworzyć gościom drogę do bramki, miała miejsce w 9. minucie - polski napastnik zastawił się wówczas w swoim stylu i głową zgrał do obiegającego go Marco Reusa. Ten próbował szczęścia z dystansu, jednak uderzył z daleka prosto w Timo Hildebranda

Wynik otworzył już w 14. minucie Aubameyang, jednak największy udział w bramce miał Reus, który idealnie na granicy spalonego wybiegł na skrzydło i bardzo precyzyjnie zacentrował do nadbiegających kolegów. Do bramki mogło trafić w sumie trzech niekrytych piłkarzy Borussii, jednak szczęście uśmiechnęło się do reprezentanta Gabonu.

Już w 21. minucie Aubameyang mógł podwyższyć na 2:0, wykorzystując fatalne ustawianie się obrońców Schalke, jednak po jego strzale głową piłka wylądowała w rękawicach bramkarza. Chwilę później Hildebrand musiał wyjść poza pole karne, by zapobiec sytuacji "sam na sam" z Reusem.

Obrona gospodarzy w pierwszej połowie spisywała się zresztą fatalnie i co chwila dopuszczała do kolejnych groźnych sytuacji. W jednej z nich Hildebrand musiał w odstępie zaledwie kilku sekund bronić groźne uderzenia Lewandowskiego i znów Aubameyanga.

Schalke ograniczało się do ataków ze skrzydła i mało brakowało, a przyniosłyby one skutek. Sygnał do ataku dał Fuchs, który z okolic narożnika pola karnego huknął nad poprzeczką. Chwilę później ten sam piłkarz w podobnej sytuacji dał się sfaulować w polu karnym, jednak "jedenastkę" w wykonaniu Kevina-Prince Boatenga pewnie obronił Roman Weidenfeller.

Gdy wydawało się, że Schalke jest bliskie strzelenia gola, Borussia obroniła się mocną, a momentami brutalną defensywą. Faulowanie wybiegających na wolne pole rywali mogło spokojnie zakończyć się osłabieniem drużyny Juergena Kloppa, jednak arbiter był dla gości łaskawy. Jedyną żółtą kartkę obejrzał bowiem Marcel Schmelzer.

Po przerwie mecz stracił tempo, jednak z pewnością nie zapomniał o nim Aubameyang. To, jak szybko potrafi się on przemieszczać po boisku, zasługuje na uznanie, jednak to nie on uradował rozśpiewanych fanów BVB po raz drugi. Udało się to Nuriemu Sahinowi, który prawie nieatakowany pod polem karnym rywali dostał piłkę od Mchitariana i miał wystarczająco dużo czasu i miejsca, by przymierzyć i trafić ponad wyciągniętym jak struna Hildebrandem.

Gdy wydawało się już, że ataki Schalke nie są w stanie zagrozić bramce BVB, szalony doping poniósł gospodarzy, którzy zdobyli gola kontaktowego. Świetnie w polu karnym znalazł się bowiem Max Meyer, który dobił zablokowany przez obrońcę strzał Juliana Draxlera. Chwilę wcześniej to Meyer w świetnym stylu przedryblował dwóch obrońców i wpadł w pole karne, gdzie podawał do Draxlera.

W 70. minucie na boisku pojawił się Błaszczykowski, który zmienił zmęczonego kolejnymi sprintami Aubameyanga. Obraz gry jednak nie ulegał zmianie, gdyż to gospodarze niepodzielnie rządzili w środku pola i konsekwentnie prowadzili grę. Borussia nastawiła się na kontry i jedna z nich zakończyła się trafieniem kapitana reprezentacji Polski już trzy minuty po tym, jak pojawił się na boisku! "Kuba" świetnie pobiegł za atakiem prowadzonym przez Henrika Mchitariana, a całą uwagę obrońców skupił na sobie Lewandowski. Ormianin podał na wolne pole do Błaszczykowskiego, a ten wbiegając w pole karne, nie dał najmniejszych szans bramkarzowi.

Do końcowych minut Schalke wyglądało już na pogodzone z wynikiem i nawet groźne próby Draxlera wynikały raczej z chęci zmniejszenia rozmiarów porażki, niż z realnej wiary w odrobienie strat. Borussia zwyciężyła 3:1, dzięki czemu skutecznie uciszyła fanatyków z "Nordkurve". Pod koniec meczu było słychać już prawie tylko fanów BVB, którym nie przeszkadzało nawet to, że nie spełniło się ich marzenie o "Schalke null - vier".

Najciekawsze mecze Bundesligi można obejrzeć w Eurosport2

Więcej o Borussii na blogu Bartosza Orzechowskiego "Die gelbe Wand"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.