Porażka Barcelony w Superpucharze to wpadka, czy zwiastun kryzysu?

Nie będzie sześciu trofeów Barcelony w 2015 r. Porażka z Athletic Bilbao w Superpucharze Hiszpanii pokazała najlepszej drużynie Europy, jak trudny czeka ją sezon.

- Nasze szanse umarły po czerwonej kartce - stwierdził trener Luis Enrique. W 55. min rewanżu na Camp Nou Gerard Piqué wyleciał z boiska za obrazę asystenta sędziego. "Sram na twoją k... matkę" - te słowa zacytował w protokole z meczu arbiter główny Velasco Carballo.

Ponieważ pochodzi on z Madrytu, katalońskie media posądzają go o celową działalność na szkodę Barçy. Trzy lata temu pokazał już Piqué czerwoną kartkę. "Nie ma wątpliwości, że ten pan nie powinien więcej sędziować meczów Barcelony" - napisał komentator "El Mundo Deportivo".

Nawet dalekie od obiektywizmu katalońskie media nie mają jednak wątpliwości, że Barcelona na Superpuchar Hiszpanii nie zasłużyła. Gdy Piqué wylatywał z boiska, prowadziła z Athletic 1:0 (gol Leo Messiego), a przecież pierwszy mecz przegrała w Bilbao aż 0:4. Rewanż na Camp Nou zakończył się remisem 1:1 po bramce 34-letniego Aritza Aduriza, który na San Mamés zdobył hat-tricka. Baskowie świętowali hucznie, to ich pierwsze trofeum od 31 lat. 5 maja 1984 r. na Santiago Bernabéu w Madrycie pokonali w finale Pucharu Króla Barcelonę, której liderem był Diego Armando Maradona, teraz pobili zespół Messiego.

- Dla nas to coś wielkiego ograć najlepszą drużynę świata w dwumeczu - powiedział leczący kontuzję piłkarz Iker Muniain. Na okładce dziennika "Marca" pojawił się wielki lew (symbol klubu z Bilbao) z podpisem: "Król lew wraca". "Wieczne Athletic" - ogłasza największy sportowy dziennik w Hiszpanii. W poniedziałek bohaterów fetował cały Kraj Basków, zaplanowano wizyty we władzach miasta i regionu, a także w bazylice Begona. Nie starczyło czasu na przepłynięcie legendarną barką, na której piłkarze i kibice świętowali w 1983 r. mistrzostwo Hiszpanii, a rok później - krajowy Puchar. W czwartek Athletic gra na Słowacji z MŠK Žilina o awans do Ligi Europy.

- Czasem porażka dobrze robi - skomentował Luis Enrique. Jego Barcelona zdobyła w 2015 r. cztery trofea. Liczył na piąte (Superpuchar Hiszpanii) i szóste (klubowe mistrzostwo świata), by dorównać Pepowi Guardioli, który w 2009 r. poprowadził zespół z Camp Nou do triumfu w sześciu różnych rozgrywkach. Szansa przepadła.

- Trzeba się podnieść, otrząsnąć - powiedział kapitan drużyny Andrés Iniesta. Dziennik "Marca" stawia pytanie, czy to wypadek przy pracy wielkiej drużyny czy zwiastun jej kryzysu. Jeden ze sportowych bon motów mówi, że łatwiej się wdrapać na szczyt, niż na nim wytrwać. Nie bez powodu w erze Ligi Mistrzów nikt nie obronił Pucharu Europy, a ostatnim, który tego dokonał, był wielki Milan Arrigo Sacchiego ćwierć wieku temu. Wtedy sezon był mniej wyczerpujący.

W poprzednich rozgrywkach Luis Enrique rotował składem, by najlepsi piłkarze Barçy dotarli do finiszu sezonu w pełni sił, zdrowia i formy. Po zdobyciu potrójnej korony okrzyknięto go za to geniuszem. Ale wcześniej, po porażkach, za rotacje sypały się na niego gromy. Gdy w pierwszym meczu 2015 r. w San Sebastián posadził na ławce Messiego, Neymara i Daniego Alvesa, a drużyna przegrała 0:1, hiszpańska prasa pisała o jego dymisji.

Dziś komentarze są tylko trochę łagodniejsze. Media obwiniają Luisa Enrique o to, że w pierwszym meczu na San Mamés wystawił rezerwy, co doprowadziło do klęski 0:4. Tymczasem trener chciał dać odpocząć kilku graczom, którzy cztery dni wcześniej walczyli przez 120 minut z Sevillą w Superpucharze Europy.

Pamiętając ubiegły sezon, Enrique z rotowania kadrą raczej nie zrezygnuje. Gdyby uznał, że rezerwowi nie nadają się do gry, zamęczyłby drużynę już jesienią. Barça wcale nie ma szerokiej kadry, a jeszcze za chwilę Manchester United wykupi zapewne Pedro. I zmiennikami dla ofensywnego trio MNS (Messi, Neymar, Suárez) zostaną Sandro i Munir, którzy w ubiegłym sezonie spadli z rezerwami Barçy do III ligi, zajmując ostatnie miejsce w tabeli.

Zakaz transferów nałożony na kataloński klub przez FIFA sprawia, że nowi gracze Aleix Vidal i Arda Turan wyjdą na boisko dopiero w styczniu. Do tego czasu trzeba sobie radzić na czterech frontach (liga, Puchar, Liga Mistrzów i klubowe MŚ). Liga hiszpańska startuje w weekend, nie jest pewne, czy chory na świnkę Neymar i kontuzjowany Jordi Alba się wyleczą. Piqué nie zagra na pewno, za ordynarne zachowanie i czerwoną kartkę może dostać, według dziennika "Marca", od czterech do nawet 12 meczów dyskwalifikacji. Kłopotów trenerowi Barçy od tego nie ubędzie. Tymczasem pierwszym rywalem Katalończyków w Primera División jest Athletic Bilbao, trzeba wrócić na San Mamés po tygodniu i zmierzyć się ze złymi wspomnieniami. W trzeciej kolejce Barcelona wyjeżdża do Madrytu na mecz z Atletico. - Ktoś, kto układał terminarz, nie chciał, żebyśmy obronili tytuł - takie słowa anonimowego piłkarza zacytował barceloński dziennik "Sport". Tyle że terminarz La Liga jest losowany.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.