Primera Division. Po Atletico - Barcelona. Wołowski: Wszyscy zadowoleni [KOMENTARZ]

Po bezbramkowym remisie na Vicente Calderon tak piłkarze Barcelony, jak i Atletico Madryt próbują czuć się wygrani. Zadowolony może być też Real Madryt. Postronni kibice też - pisze na swoim blogu Dariusz Wołowski, dziennikarz ?Gazety Wyborczej? i Sport.pl.

"Ten mecz uczyni nas jeszcze mocniejszymi" - uważa Gerardo Martino. Atletico dołączyło do dwuzespołowej grupy rywali z Primera Division, z którymi wyjazdowy remis postrzegany jest na Camp Nou w kategoriach sukcesu. Co się mogło podobać w grze Barcelony? Pressing, zaangażowanie, waleczność i cierpliwość defensywna. Zwykle, gdy Katalończycy nie potrafili przełamać obrony przeciwnika, popadali we frustrację skutkującą karygodnymi błędami w tyłach. Wczoraj wytrwali w maksymalnym skupieniu przez 90 minut.

Co mogło podobać się w Atletico? Że drużyna Diego Simeone na serio chciała wygrać. Zagrożenia pod bramką Victora Valdesa za dużo nie było, ale ani przez chwilę gospodarze nie pozorowali ataków. To była walka obliczona na zwycięstwo, kolejny kompleks klubu z Vicente Calderon został przełamany, w ostatnich latach nie miał on dobrych doświadczeń w starciach z Barceloną.

Biegali, biegali, biegali i wytrzymali - to można powiedzieć o obu stronach. Komplementować zawodników za waleczność, koncentrację, wystrzeganie się błędów. Nie są to elementy, które wprowadzałyby w zachwyt widza, ten spodziewał się błyskotliwych akcji gości i przeszywających niczym błyskawica kontr gospodarzy. Courtois i Valdes umocnili swoją pozycję w klasyfikacji "Zamora", Leo Messi i Diego Costa nie ruszyli z miejsca w "Pichichi", mecz był pojedynkiem strategicznym, po którym najbardziej zadowoleni są trenerzy.

"Co nas odróżnia od Barcelony? Drobne 400 mln euro" - powiedział Diego Simeone. 50 pkt na półmetku Primera Division Atletico nie osiągnęło nigdy. Wbrew zakazowi trenera ("idziemy mecz po meczu") fani z Vicente Calderon czują się pełnoprawnymi uczestnikami walki o mistrzostwo Hiszpanii. Dla Martino te 50 pkt to trzeci wynik w historii Barcelony i całej Primera Division. 55 pkt miał zespół Tito Vilanovy i 52 pkt Pepa Guardioli w sezonie 2010-2011. Oczywiście to czysta statystyka - nikt nie będzie rozliczał trenerów po półmetku.

Zadowolony może być także Real Madryt. Pokonując dziś Espanyol, "Królewscy" zbliżą się do lidera na odległość trzech punktów. Z Barceloną zagrają na Santiago Bernabeu, z Atletico na Vicente Calderon. Ich pozycja wyjściowa przed rundą rewanżową wygląda obiecująco.

Liga dwojga zmieniła się w ligę trojga, co sprawia, że liczba hitów się potraja. Dla kibiców postronnych to też zmiana na lepsze.

Więcej opinii o lidze hiszpańskiej na blogu Dariusza Wołowskiego "W polu karnym".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.