Geniusze w stanie dekadencji? Xavi i Iniesta problemem Barcelony?

Nieudane próby odwrócenia losów meczu w Bilbao Xavi z Iniestą oglądali z ławki rezerwowych. Przez ostatnie lata byli symbolem potęgi Barcelony, dziś stają się jej problemem?

"Nie robię nic nadzwyczajnego, to, co najtrudniejsze, wykonują za mnie Xavi z Iniestą" - powiedział kiedyś Leo Messi. Od 2009 roku wymieniana jednym tchem trójka mikrusów z La Masia stała się symbolem jednej z najbardziej kultowych drużyn w historii piłki.

A jeśli nawet Xaviemu z Iniestą cokolwiek nie wyszło w Barcelonie, jak w 2010 czy 2012 roku, gdy klub z Katalonii przegrywał z Interem i Chelsea batalię o finał Champions League, obaj odbijali to sobie w reprezentacji Hiszpanii, wygrywając mundial w RPA oraz broniąc mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie.

Od 2008 roku, czyli wielkiej eksplozji formy podczas austriacko-szwajcarskiego Euro, Xavi jest w czołowej piątce plebiscytu Złota Piłka nieprzerwanie. Nigdy nie wzleciał powyżej trzeciego stopnia podium, ale to kwestia stosunkowo niskiej medialności i małej liczby bramek zdobywanych przez lidera Barcy. Jego pozycja w futbolowej hierarchii zachwiała się dwa lata temu, 32-letni wtedy pomocnik cierpiał na chroniczne problemy ze ścięgnami Achillesa. Tłumaczył, że bywały mecze, gdy czuł się tak, jakby jego stopy i piszczele łączył kawałek drewna. Ale odpuszczać nie mógł, zwłaszcza w drużynie narodowej. Kiedy tylko Vicente del Bosque dawał mu odpocząć, w Hiszpanii wybuchała debata, że jako zdeklarowany Katalończyk nie ma ochoty umierać za "La Roja".

Paradoksalnie właśnie na koniec 2012 roku Xavi i Iker Casillas otrzymali hiszpańskiego Nobla, nagrodę księcia Asturii w dziedzinie sportu. Przyjaźń liderów Barcelony i Realu uznano za fundament złotego okresu reprezentacji Hiszpanii. Zaledwie 12 miesięcy później obie ikony są kwestionowane. Casillas siedzi na ławce w Realu, powolny spadek formy starzejącego się Xaviego utożsamiany jest z problemami Barcelony.

- Staliśmy się zbyt przewidywalni - mówi napastnik Barcy Cristian Tello. - W meczu z Athletikiem zabrakło nam intensywności w grze i charakteru - dodaje prawy obrońca Martin Montoya. Młodzi wychowankowie La Masia domagają się swojego miejsca w zespole, sugerując, że czas starych mistrzów nieubłaganie dobiega końca.

Oczywiście ani Tello, ani Montoya nie konkurują o miejsce w składzie z Xavim i Iniestą. Z nimi rywalizował Thiago Alcântara, który nie widząc dla siebie szans na Camp Nou, pojechał za Pepem Guardiolą do Bayernu Monachium. Barca straciła młody talent, być może zbyt mocno ufając, że przy wsparciu Cesca Fabregasa Xavi z Iniestą sobie poradzą. Jakąś decyzję trzeba było jednak podjąć, nikt na Camp Nou nie wyobrażał sobie drużyny bez emblematycznej pary pomocników nazywanych futbolowymi bliźniakami.

Przypadek Iniesty jest osobny. O ile Xavi kończy niedługo 34 lata, o tyle Andres dobija zaledwie trzydziestki. Mimo wszystko jego forma w tym sezonie jest kwestionowana tak ostro po raz pierwszy. To on w niedzielę stracił piłkę przy bramce dla Athleticu, która kosztowała Barcelonę pierwszą porażkę w lidze. Być może, jak sugerują młodzi wychowankowie La Masia, kłopoty drużyny z Camp Nou są związane z tym, że gra Xaviego i Iniesty analizowana w detalach przez ostatnie lata we wszystkich zakątkach globu rzeczywiście stała się dla rywali przewidywalna.

Dwaj geniusze stracili moc zaskakiwania? Może dostrzega to nawet trener Gerardo Martino, który na ostatnie minuty meczu w Bilbao, kiedy Barca bezskutecznie biła się o wyrównującą bramkę, zdjął z boiska jednego i drugiego? Argentyński szkoleniowiec przybył na Camp Nou, by zmieniać sposób gry drużyny. Ma uchronić Barcę przed traumatycznymi porażkami takimi jak ta z Bayernem w półfinale ostatniej edycji Ligi Mistrzów. I zmienia: Barca nie brzydzi się gry długą piłką, wymienia mniej podań, próbuje kontrować, czyli - jak to określił kiedyś Gerard Pique - przestaje być niewolnikiem tiki-taki. Być może jednak nowy styl w jakimś stopniu szkodzi liderom środka pola? Czy Barca gra gorzej, bo z taktyką Martino rola Iniesty i Xaviego jest mniejsza, czy też spadek formy tych dwóch wymusił poszukiwanie nowych rozwiązań?

Dziennik "El Pais", analizując sytuację w Barcelonie, przypomniał prezesowi Sandro Rosellowi skutki uporu jego poprzednika Joana Laporty, gdy w latach 2006-08 trwał w niezłomnym przekonaniu, że symbol tamtej Barcelony - Ronaldinho - wróci do wielkiej formy. Rówieśnik Xaviego miał po wygranym finale Champions League w Paryżu z Arsenalem raptem 26 lat i już wtedy znalazł się na równi pochyłej. Xavi z Iniestą wkraczali akurat na szczyt, wytrwali na nim długo, bo też nie trwonili zdrowia i sił w nocnych klubach.

Zła forma Xaviego i Iniesty to rzecz jasna nie tylko lokalny problem Barcelony. Vicente del Bosque bezgranicznie wierzy, że będą oni fundamentem drużyny, którą zabierze do Brazylii, by broniła tytułu zdobytego w RPA. Selekcjoner Hiszpanów jest człowiekiem konserwatywnym. Tak jak ciągnie za uszy do kadry Casillasa, nie bacząc na to, że gra w Realu dwa mecze w miesiącu, tak samo ślepo ufa pomocnikom Barcelony. Na rewolucję w kadrze mistrzów świata nie ma już zwyczajnie czasu. Kiedy Xavi chciał zrezygnować z gry w "La Roja", del Bosque w ogóle nie chciał o tym słyszeć.

Największe imperia upadały jednak ze względu na zbyt późno zdiagnozowany stan dekadencji. Czy tak będzie z Barceloną i kadrą Hiszpanii? A może jednak Xavi z Iniestą sprawią, że ogłaszanie zmierzchu ich ery trzeba będzie odłożyć?

Czy Barcelona potrzebuje odmłodzenia i przebudowy składu?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.