Puchar Króla. Realu Madryt mecz o spokój

Przed żadnym starciem z Barceloną w zespole José Mourinho nie działo się tak źle. Na boisku i poza nim. Pierwszy półfinał Pucharu Hiszpanii dziś o 20.40, transmisja w TVP 1.

Relacje El Clasico także w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

Szatnia Realu jest podzielona, a atmosfera - zła. Powszechnie wiadomo, że piłkarze nie dogadują się z trenerem. Trzeba poczekać do końca sezonu, może Mourinho odejdzie, bo dziś prowadzi wiele bitew - powiedziała w programie telewizyjnym Sara Carbonero, partnerka bramkarza mistrzów Hiszpanii Ikera Casillasa. Zburzyła wątły, zaprowadzony ledwie kilka dni temu spokój na Santiago Bernabéu.

W czwartek prezes Realu Florentino Pérez stanął przed kamerami, by zaprzeczyć informacjom "Marki". Największy hiszpański dziennik sportowy napisał, że Casillas i Sergio Ramos postawili szefowi klubu ultimatum: "W czerwcu Mourinho albo my". Wystąpienie prezesa na kilka dni przerwało prasowe korespondencje z wojny, jaka ma trwać w szatni "Królewskich".

Plotek jest bardzo dużo, niektóre sobie zaprzeczają, trudno się zorientować, kto stoi po czyjej stronie. Wcześniej "grupa portugalska" pod dowództwem Mourinho miała być przeciwko "hiszpańskiej" kierowanej przez Casillasa. W ostatnich tygodniach gazety donosiły jednak o rozłamie w grupie "portugalskiej". Trener ponoć pokłócił z Cristiano Ronaldo i Ángelem di Marią.

Media szukają "kreta", który wynosi z szatni informacje o konfliktach. Po rewelacjach Carbonero faworytem jest Casillas, którego na przełomie roku Mourinho niespodziewanie posadził na ławce rezerwowych, czym rozwścieczył kibiców i madryckich dziennikarzy.

Mourinho od tygodni siedzi cicho. Nie bierze udziału w konferencjach, wypowiada się tylko dla zagranicznych mediów, sytuacji w zespole nie komentuje. Nawet zakładając, że spory w szatni zostały wyolbrzymione przez media, przed pierwszym tegorocznym El Clásico kłopotów mu nie brakuje.

Mecz w Madrycie opuszczą kontuzjowani Casillas i Pepe. Zawieszeni są Sergio Ramos, Fábio Coentrao i di Maria. W bramce stanie niedoświadczony Antonio Adán albo sprowadzony w trybie awaryjnym za 3,5 mln euro rezerwowy Sevilli Diego López. Na środku przetrzebionej defensywy stanie prawdopodobnie 20-letni Raphaël Varane, dla którego będzie to najtrudniejszy test w karierze.

Jeśli dodamy do tego 15 punktów przewagi Barcelony nad Realem w lidze, okaże się, że tak źle nie było przed żadnym El Clásico Mourinho. Owszem, na początku pracy w Madrycie jego zespół przegrywał z Barceloną, czasami przegrywał spektakularnie (0:5 w listopadzie 2010 r.). Ale przed meczami u siebie zazwyczaj uważano go za faworyta. Dziś bukmacherzy za zwycięstwo Barcy płacą 2,2 euro za jednego postawionego. Gdyby wygrali gospodarze, dostaniemy 2,8 euro.

W porównaniu z Madrytem Barcelona jest oceanem spokoju. Decyzja Victora Valdesa, by nie przedłużać wygasającego w 2014 r. kontraktu, wywołała burzę, ale krótkotrwałą. Zespołu nie rozbił też nawrót choroby trenera Tito Vilanovy, który musiał przejść operację nowotworu ślinianki. Hiszpana zabraknie dziś na Santiago Bernabéu, zastąpi go asystent Jordi Roura. Poza leczącym nowotwór wątroby Erikiem Abidalem wszyscy piłkarze są zdrowi.

Nadzieję kibicom z Madrytu dają ostatnie tygodnie i najnowsza historia El Clásico. W dwóch ostatnich meczach w lidze Real strzelił 9 goli, a nie stracił ani jednego. Z pięciu ostatnich meczów z Barceloną przegrał tylko jeden. Pokonał ją w lidze, pokonał w Superpucharze Hiszpanii. Tak dobrze jak w tamtym dwumeczu "Królewscy" już w tym sezonie nie grali. Gdyby dziś przekonująco pokonali Barcelonę, Mourinho naprawdę zyskałby chwilę spokoju. Głównym celem jego zespołu jest zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Po zwycięstwie z Barcą szlagierowe mecze 1/8 finału z Manchesterem United nie wywoływałyby już takiej trwogi.

Rewanż 27 lutego.

Więcej o:
Copyright © Agora SA