Messi, Messi, Messi, Messi

Jest tylko jeden Messi, Poker Messiego, Messifonia, Messi jest mesjaszem. Tak hiszpańska prasa rozpisuje się w poniedziałek po genialnym meczu Argentyńczyka, z którym na czele Barcelona zgniotła Valencię aż 5:1.

Zabawy z piłką - czytaj blog autorki

- Messi? Nie wiem, co mogę więcej jeszcze o nim powiedzieć - tak po meczu Pedro skomentował grę swojego kolegi w niedzielnym spotkaniu. Niewiele więcej do powiedzenia miała Victoria Azarenka, która na twitterze napisała po prostu - Messi, Messi, Messi, Messi. Michael Owen, też na Twitterze, dodał - Co to był za mecz. Mogło być 15: 1, gdyby nie bramkarz Valencii.

- Messiemu brakuje 12 goli, żeby stać się najlepszym strzelcem w historii Barcelony? A to nie byliście wy, dziennikarze, którzy pisaliście, że Messi jest w kryzysie? - ironizował na konferencji prasowej Pep Guardiola. Trener Dumy Katalonii ani na chwilę, nie pozwolił swojemu asowi usiąść na ławce, żeby ten odpoczął, mimo że wyraźnie Argentyńczykowi chwilami nie wychodziło. Zresztą sam Messi z pewnością by tego nie chciał. Oprócz Victora Valdesa jest on zawodnikiem Barcelony, który w tym sezonie spędził na boisku najwięcej minut.

W niedzielnym spotkaniu Messi pobił kolejne rekordy. Strzelił swojego 16 hat-tricka w Barcelonie. Leo jest drugim zawodnikiem w historii Blaugrany, który strzelił pięć hat- tricków w sezonie, pierwszym był w latach 93 - 94 Brazylijczyk Romario. Ostatnio dla Barcelony cztery gole w jednym meczu zdobył w 2008 roku obecnie Samuel Eto'o, obecnie w odległej Anżi Machaczkała. Wszystkie te rekordy Messi pobił w swoim 200 występie dla Barcelony w ligowych rozgrywkach, w ten sposób stając się drugim po Philipie Cocu obcokrajowcem, który zagrał tyle spotkań dla Dumy Katalonii. Jakże pasjonująca znowu staje się walka Argentyńczyka z Cristiano Ronaldo o tytuł "Pichichi" - Portugalczyk ma tylko jedną bramkę więcej.

Dość o Messim.

Kto by pomyślał, że od jakże trefnego meczu z Osasuną minął zaledwie tydzień. W spotkaniu z Valencia, mimo że Barcelona pierwsza straciła gola, to utracona bramka zadziałała na nią, jak płachta na byka. Drużyna Guardioli ruszyła z szaleńczym atakiem i tylko, wspomniany już przez Michaela Owena, bramkarz Diego Alves, uchronił Valencię przed większą porażką. Genialny mecz rozegrał Andres Iniesta, który powraca po kontuzji, Hiszpan czarował swoją grą. Choć świetny mecz zagrali Cesc Fabregas i Alexis Sanchez byli wyjątkowo nieskuteczni. Gdy Pep Guardiola zdjął byłego kapitana Arsenalu zaczepił go słowami - Powinieneś coś strzelić, masz do tego talent. Trener Blaugrany skomentował zresztą ową nieskuteczność swoich zawodników na pomeczowej konferencji - Pomogliśmy w tym sezonie wielu bramkarzom w naszej lidze odnowić ich kontrakty lub poprosić o podwyżkę. Wielu dzięki nam zaistniało.

W związku z nieobecnością Daniego Alvesa, pauzującego za żółte kartki, swoje 90 minut otrzymał Martin Montoya. Zawodnik choć zawalił przy bramce Piattiego, powoli się rozkręcał i był nawet bliski strzelenia swojego pierwszego gola dla Barcelony. Są tacy, którzy widzą Montoyę w składzie Hiszpanii na zbliżające się Euro. Jednak piłkarski świat patrzył na innego obrońcę Barcelony, Gerarda Piqué. Katalończyk, decyzją trenera, nie usiadł nawet na ławce we wtorkowym spotkaniu Ligi Mistrzów, a tydzień wcześniej przez jego błędy Osasunie udało się strzelić aż trzy gole. Dlatego też Piqué miał coś do udowodnienia. I zagrał bardzo dobrze, takiego go kibice kochają. Jego powrót do formy z pewnością jest świetną informacją dla Guardioli.

Gdyby jednak szukać słabego w punktu byłby nim Pedro. Wychowanek Barcelony w tym sezonie zdobył zaledwie jednego gola. Nękany kontuzjami jest cieniem samego siebie sprzed dwóch sezonów. Szanse na wyjazd na Euro Pedro są raczej marne. W Barcelonie ustępuje miejsca młodym Cuence i Tello, którzy znacznie lepiej wypadają w spotkaniach i więcej dają drużynie. Szansę w niedzielnym meczu dostał ten drugi, a po spotkaniu zebrał pochwały od samego Guardioli.

Oglądając taką Barcelonę aż dziw bierze, że w ligowej tabeli Blaugrana traci aż 10 punktów do pierwszego Realu. - Patrząc na to, jak gramy, nie zasłużyliśmy na tak dużą stratę. - powiedział po meczu Guardiola. O ile sprawa mistrzostwa wydaje się być już rozstrzygnięta, o tyle, jeśli Barcelona będzie tak grała, jak w niedzielę, droga do finału Champions League jest dla niej otwarta. Wcześniej jednak Dumę Katalonii czeka ciężka przeprawa w Madrycie z Cholo Team - Atletico Madryt.

Jednak najważniejsza dla kibiców w tej chwili jest kwestia tego, czy Guardiola przedłuży kontrakt z Blaugraną. A niedzielne głośne - Guardiolaaa, Guardiolaaa - ze strony kibiców, pokazuje, że jest to sprawa najwyższej wagi. Ciężko jednak pomyśleć, że kataloński trener mógłby opuścić tak dobrze grającą drużynę.

Barcelona drużyną wszech czasów? Ma konkurencję

 

Santiago Bernabeu nie dla Pucharu Króla >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.