Co polscy sportowcy będą nosić

Ubieranie olimpijczyków to drogi biznes, ale szybko się zwraca. Skojarzenie firmy odzieżowej z olimpijskim logo może o połowę zwiększyć obroty, a repliki olimpijskich strojów sprzedają się na pniu

Igrzyska olimpijskie ogląda 2 mld osób, które śledząc zmagania sportowców, nie mogą nie zauważyć znaków firmowych na ich ubraniach i sprzęcie. Dlatego nim do rywalizacji staną zawodnicy, we wszystkich krajach toczą się wojny o to, by jak najwięcej na olimpiadzie zarobić. W Kanadzie o ubranie sportowców biły się firmy Roots i Hudson's Bay Company. Wygrała HBC, a za przywilej bycia oficjalnym dostawcą ubrań reprezentacji olimpijskiej do 2012 r. zapłaci 83 mln dolarów. - Trudno ocenić, czy warto. Dużo zależy od tego, jakie wrażenie zrobi się podczas olimpiady. Ceremonia otwarcia to konkurs projektantów, możliwość pokazania połączenia szyku i funkcjonalności ubrań - powiedział w wywiadzie dla "Financial Times" Willy Bogner jr z firmy Bogner. Jego firma wyda 200 mln euro na sponsorowanie drużyny Niemiec. Firmy, które pokażą się na igrzyskach, długo czerpią z tego zyski. Na przykład HBC otwiera w swoich sklepach specjalne olimpijskie butiki.

A co założą nasi?

Polska reprezentacja olimpijska wyjeżdża do Turynu w ubraniach marki Alpinus. Właściciel tej marki - firma Euromark - czapki, polary, kurtki, a nawet kosmetyczki wyprodukował na własny koszt. Firma nie chce zdradzić, ile za to zapłaciła, ani kosztów uszycia kolekcji, nie ukrywa jednak, że nie są niskie - bo zastosowano najnowsze rozwiązania technologiczne. Przygotowanie oferty, projektowanie i szycie ponad 20 modeli zajęło Euromarkowi niemal rok. Na wszystkie stroje daje dożywotnią gwarancję! W zamian liczy na reaktywację marki. Stała się ona własnością BRE Banku, kiedy upadła firma Alpinus. - Euromark odkupił markę rok temu, ale nie wszyscy jeszcze wiedzą, że Alpinus wrócił na rynek. Olimpijska promocja ma to zmienić - mówi Karolina Kowalska z agencji Pegasus, która reprezentuje Euromark.

Każdy strój ma wyraźne logo Alpinusa symetryczne z emblematem olimpijskim lub godłem Polski. Umowa barterowa pomiędzy Euromarkiem a Fundacją Olimpijską daje firmie prawo do wykorzystywania emblematu igrzysk w reklamach i materiałach promocyjnych.

Sporo można zarobić również na samej kolekcji. Ta olimpijska jest na wyłączność, ale w sklepach pojawią się niedługo jej repliki. Wizualnie są identyczne. Jednak dla sportowców Euromark zarezerwował najnowsze i drogie rozwiązania techniczne, a dla klientów wymyślono materiały mniej profesjonalne, a przez to tańsze.

- Polscy olimpijczycy pokazywali się dotychczas w strojach defiladowych, garniturach i garsonkach. Zawieraliśmy umowy z wieloma firmami. Jedne produkowały kostiumy dla kobiet, inne krawaty czy skarpetki. Tym razem wybraliśmy firmę, która przedstawiła kompletną ofertę. A odzież sportowa zamiast garsonki odświeży wizerunek polskiego olimpijczyka - uważa Danuta Kowalska, dyrektor ds. rozwoju i komunikacji Fundacji Olimpijskiej.

- Największym wyzwaniem było dla nas zaprojektowanie tej części kolekcji, która jest nowością w naszej ofercie: swetrów, klapek, butów treningowych - mówi Górnicki.

Euromark wygrał z sześcioma firmami, m.in. Tenson i Descente. Porażkę gorzko przeżywa Warmia, która zimowych olimpijczyków ubierała ponad 20 lat, od igrzysk w Sarajewie. - To był dla firmy wielki prestiż. Warmię kojarzono z olimpijczykami - mówi pracownica firmy.

W zamian za dostarczanie strojów sportowcom Warmia korzystała z dużych zniżek na reklamy w czasopismach sportowych. Niebagatelne znaczenie miała możliwość pokazania się w mediach i prawo do symboliki olimpijskiej w materiałach promocyjnych. Potwierdza to Aneta Siedlecka, która była szefem marketingu firmy Pabia. - Kiedy nasze kostiumy nosiły reprezentantki Polski w Atenach, zainteresowanie firmą nagle wzrosło. To świetna reklama - mówi.

Pabia dostała też od Fundacji Olimpijskiej "twarz" - lekkoatletkę Monikę Pyrek.

O tym, że ubieranie sportowców się opłaca, mówi też Urszula Szumigaj z działu marketingu Zakładów Odzieżowych "Bytom". W Atenach olimpijczycy przemaszerowali w ich garniturach. Komitet Olimpijski zgodnie z umową zwrócił jedynie część kosztów szycia. - Ale zaraz potem kilkudziesięciu klientów zamówiło identyczne stroje szyte na miarę - opowiada Szumigaj.

- A olimpijskiej serii Bytomia w sklepach sprzedało się o 50 proc. więcej niż zwykłej letniej kolekcji - zdradza.

- Sport to biznes, a ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich to wybieg mody, jakiego nie ma ani w Mediolanie, ani w Paryżu - potwierdzają agencje marketingowe.

Nie tylko ubrania

O olimpijczyków rywalizują nie tylko firmy odzieżowe. Polska Telefonia Cyfrowa (operator sieci Era i Heyah) została sponsorem generalnym igrzysk. Kosztować będzie ją to kilka milionów złotych - pieniądze te pójdą na przygotowania sportowców do igrzysk za granicą, na nagrody za ewentualne medale oraz sport młodzieżowy. Znaczek sponsora generalnego nie pojawi się na strojach sportowców, ale pokazywany będzie w mediach.

Na podobnych zasadach wspiera olimpijczyków PKO BP. - Badania pokazują, że sponsoring sportowy to niezwykle skuteczne narzędzie marketingowe, najkrótsza droga dotarcia do szerokiej rzeszy społeczeństwa, zwłaszcza młodego pokolenia - uważa Marek Kłuciński, rzecznik prasowy PKO BP.

Kilkaset tysięcy złotych zaoferował Komitetowi Olimpijskiemu Port Lotniczy im. Fryderyka Chopina, który chce w materiałach promocyjnych posługiwać się znakiem Komitetu Olimpijskiego. A z okazji powrotu olimpijczyków do kraju na Okęciu odbędzie się uroczystość powitania, podczas której widoczne będzie logo portu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.