Iniesta zgasi światło, czyli cztery rzeczy, których dowiedzieliśmy się z meczu Hiszpania - Chile o...

Mimo tej klęski nie ma przecież problemu hiszpańskiego futbolu. Jest problem tych konkretnych wykonawców. Turniejową "23" Hiszpania miała upakowaną utalentowanymi piłkarzami jak nikt inny. Miała niecały miesiąc temu wewnętrzny finał Ligi Mistrzów - pisze po meczu Hiszpania - Chile Paweł Wilkowicz, specjalny wysłannik Sport.pl na MŚ 2014.
Andres Iniesta Andres Iniesta Fot. JORGE SILVA

...Hiszpanii.

Że zostaną dla tej grupy piłkarzy już tylko wspomnienia. Pewnie Andres Iniesta jako ostatni zgasi światło. Osiągnęli coś niebywałego, złamali obowiązujący szablon futbolu, swoje słabe warunki fizyczne obrócili w żart z rywali, rządzili aż przez sześć lat. Zaczęło się latem 2008 od tego że mądry stary trener Luis Aragones ułożył zwycięską formułę, a mądry młody trener Pep Guardiola skorzystał z wysokiej fali i jeszcze przepis udoskonalił w Barcelonie. Kończyła się ta epoka wygaszaniem starej Barcelony przez Louisa Enrique, jeszcze przed mundialową klęską. - To wszystko są cykle - mówił kilka lat temu o barcelońsko-hiszpańskich sukcesach Jose Mari Bakero, wtedy trener Lecha. Mówił nie bez zazdrości, że jego koledzy są tam, w wielkim futbolu, a on nie. Ale miał rację, tyle że Hiszpania potrafiła tym cyklem zarządzać lepiej niż ktokolwiek wcześniej. Problem w tym, że podczas takich zwycięskich lat bohaterowie wyrastają na tak wielkie postaci, że nikogo ze starszych nie odstawia się bez bólu. Trener staje się zakładnikiem sukcesu, nawet w pozytywnym sensie. Takim stał się del Bosque, coraz więcej go - emocjonalnie - kosztowała przebudowa. Mimo tej klęski nie ma przecież problemu hiszpańskiego futbolu. Jest problem tych konkretnych wykonawców. Turniejową 23 Hiszpania miała upakowaną utalentowanymi piłkarzami jak nikt inny. Miała niecały miesiąc temu wewnętrzny finał Ligi Mistrzów. Del Bosque w meczu z Holandią postawił jeszcze raz na starą gwardię. Zmiany przed meczem z Chile były dreptaniem w miejscu. Ubył Xavi, pierwszy raz w wielkim turnieju od 2008, to było radykalne. Ale Pedro w jego miejsce? A to był pewnie ostatni moment na radykalną odmianę.

...Chile.

Przyzwyczailiśmy się przez te lata, że ten kto podnosi rękę na hiszpański styl gry ten musi być makiawelicznym typem uciekającym się do fauli, prowokacji i uszczelniania obrony do granic absurdu. Ale wyeliminowały Hiszpanię drużyny, które się ogląda z przyjemnością. Można powiedzieć nawet, że to był cios z bratniej ręki. Zadany przez piłkarzy z dobrych szkół. Najpierw przez tych wyuczonych przez Louisa van Gaala, kiedyś nauczyciela w Barcelonie, nawet jeśli niespecjalnie cenionego. Potem przez Chile z całym spadkiem po Marcelo Bielsie, bo to za jego czasów ta drużyna przejęła zobowiązanie do pokazywania najefektowniejszego futbolu w Ameryce Południowej (choć przecież Manuel Pellegrini robi pod tym względem chilijskiej piłce od lat nie gorszą reklamę). Do zranienia Hiszpanii pierwszym golem nie trzeba było wiele, zdarzyła jej się seria błędów w obronie. Ale nie pozwolić jej potem ani na moment odzyskać wiary, to było coś.

...Diego Coście.

Obrona Hiszpanii przeciekała zawstydzająco, ale nad atakiem też trzeba się pochylić. Costa prezentował się świetnie, póki był symbolicznym trofeum. W roku mundialu w Brazylii brazylijski piłkarz - co tam brazylijski piłkarz, brazylijska rewelacja sezonu - wybiera grę dla Hiszpanii. Ale to trofeum trzeba było jeszcze zabrać na turniej, odwdzięczyć się jakoś za jego decyzję. A z Diego Costy w międzyczasie przez kontuzję uleciała forma. Czy była chemia między nim a drużyną - tego się pewnie dowiemy po czasie. Nie było jej w każdym razie widać. Ostrzeżeniem był pierwszy mecz, w którym Costa, choć wywalczył karnego, był jak wagon, który się może zgubić na każdym zakręcie. Del Bosque może czuł zobowiązanie, a może i przekonanie, żeby go wystawić również przeciw Chile. Ale ten zakład bardzo boleśnie przegrał.

Sergio Busquets Sergio Busquets Fot. Manu Fernandez

...przygotowaniu fizycznym.

Hiszpanie nie będą mieli usprawiedliwienia. Obawiali się klimatu w Brazylii, a raczej różnic klimatycznych, podróży z zimna w upał i na odwrót. Ale w rundzie grupowej pogoda była najlepsza z możliwych, różnice niewielkie. Po prostu Chile dało kolejny dowód, że dziś w Ameryce Południowej potrafią nie tylko uczyć taktyki po europejsku, ale tez przygotowywać atletów, zadbać o medycynę sportową na najwyższym poziomie. Komu nie wystarczy Kolumbia (nie tylko jej piłkarze, ale i kolarze), Chile, sukcesy Pellegriniego i jego sztabu w Hiszpanii i Anglii, niech pamięta, że jedną z najważniejszych postaci Atletico Madryt w tym sezonie był sprowadzony z Urugwaju Oscar Ortega, trener przygotowania fizycznego. Bundesliga by się jego cudów nie powstydziła.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.