Mistrzostwa świata w piłce nożnej 2014. Kolumbia dała sobie radę bez Falcao

Kolumbia - Grecja 3:0. Osłabieni brakiem swojego najlepszego strzelca Radamela Falcao Kolumbijczycy mundial 2014 rozpoczęli od wysokiej wygranej z Grecją.

Falcao mecz oglądał z trybun. Z udziału w brazylijskim mundialu wykluczyła go poważna kontuzja więzadła krzyżowego w kolanie. Obawiano się, że bez najlepszego strzelca Kolumbijczycy nawet nie wyjdą z grupy. W sobotę zrobili pierwszy krok, by zagrać w kolejnej fazie turnieju.

Już w piątej minucie objęli prowadzenie po ładnej akcji i bramce Pabla Armero. Ze skraju pola karnego podał Cuadrado, Rodriguez przytomnie przepuścił piłkę, a Armero pozostało tylko wykończenie akcji. Na 2:0 Kolumbia podwyższyła w 58. minucie. Po dośrodkowaniu Rodrigueza z rzutu rożnego na krótszy słupek genialnie przedłużył piłkę Aguilar do zamykającego akcję Gutierreza, a ten dostawił tylko nogę. W doliczonym czasie gry Kolumbijczycy wcisnęli trzeciego gola - znów po zespołowej akcji i trafieniu Rodrigueza.

Grecy starali się odrabiać straty, ale atakowali niemrawo. Swoje szanse na strzelenie gola mieli, brakowało im jednak precyzji lub szczęścia. W 28. minucie dobrą okazję zmarnował Torosidis, który dobrze wyskoczył do dośrodkowania, ale piłka po jego strzale głową przeszła obok słupka. Tuż przed przerwą w kierunku prawego okienka huknął Kone, ale kapitalnie obronił Ospina. Po przerwie najlepszą okazję po przerwie miał Gekas, ale piłka po jego uderzeniu odbiła się od poprzeczki.

W drugim meczu grupy C Japonia zagra z Wybrzeżem Kości Słoniowej (godz. 3 w nocy, relacja na żywo na Sport.pl).

Komentarz Michała Zachodnego*

Po tym meczu trudno jest sobie wyobrazić, że Kolumbia nie wyjdzie ze swojej grupy - może od pierwszego gola grali wyłącznie z kontry, ale byli wyjątkowo efektywni. Cuadrado i Rodriguez wiedli prym (łącznie dziewięć z trzynastu strzałów drużyny), a przecież dopiero w końcówce meczu José Pekerman pozwolił sobie na wprowadzenie Jacksona Martineza. A przecież napastnik Porto miał rewelacyjny sezon - gdy Santos starał się ratować wynik, na boisku pojawił się Kostas Mitroglou, którego zimowy transfer do Fulham skończył się spektakularną klapą. Powodów do zmartwień Grecy mają więcej i nawet pudło Gekasa nie powinno zmienić tego, że ani system portugalskiego selekcjonera nie zadziałał, ani nie ma on piłkarzy na awans z tak przeciętnej grupy.

*Michał Zachodny jest blogerem, współpracownikiem m.in. Goal.com, skautem i analitykiem InStat Football

Gorące kolumbjskie kibicki, czyli trzeci dzień na mundialu

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.