MŚ 2014. Anglia - Urugwaj. Suarez skuteczniejszy od Rooneya

Starcie Anglii z Urugwajem (1-2) dla Wayne'a Rooneya miało być szansą na zmazanie plamy, jaką dał w meczu z Włochami (1-2). Za to Luis Suarez miał uratować szanse Urugwajczyków na awans po tym, jak nie zagrał w przegranym meczu z Kostaryką (1-3).

Angielscy kibice nie chcieli nawet widzieć Rooneya w podstawowym składzie. Roy Hodgson pozostał głuchy na ich prośby. Ponownie ustawił go za plecami najbardziej wysuniętego Daniela Sturridge'a. Meczu Rooney nie zaczął zbyt dobrze - najpierw źle przyjął piłkę, by w kolejnej akcji poślizgnąć się w polu karnym rywala.

Potem było już tylko lepiej. Z rzutu wolnego strzelił minimalnie nad bramką Muslery, a po dośrodkowaniu z rzutu wolnego strzelił głową w poprzeczkę. Potem z kilku metrów trafił prosto w Muslerę. Wydawało się, że dopadła go jakaś klątwa, która nie pozwoli mu na zdobycie upragnionej bramki. Jeszcze w trakcie meczu został napastnikiem, który zagrał najwięcej minut w historii mistrzostw świata bez strzelonej bramki (750). Ale to się zmieniło, gdy po szarży Glena Johnsona wpakował piłkę do pustej bramki. To było jego drugie celne uderzenie na tym mundialu!

W grze skutecznie przeszkadzał mu Egidio Arevalo Rios. To zawodnik, przeciwko któremu występuje się niezwykle ciężko. Nie jest dobrym technikiem, lecz wyspecjalizował się w uprzykrzaniu życia rywalowi.

Rooneyowi nie można zarzucić braku chęci, choć zauważalna była pewna tendencja - im bliżej bramki Urugwaju, tym gorzej. Przez cały mecz zaliczył tylko jedno celne podanie w pole karne rywali; znacznie lepiej wychodziło mu rozgrywanie z bardziej cofniętej pozycji, wykonywał celne przerzuty (trzy na pięć). Może warto spróbować go na środku pomocy, zwłaszcza wobec bardzo słabego występu Stevena Gerrarda?

Jednak dzisiaj jego koledzy z ofensywy byli dużo gorsi - Raheem Sterling był niewidoczny i bezużyteczny, a Danny Welbeck nie robił niczego innego poza samym bieganiem. Z samym Danielem Sturridgem ciężko cokolwiek ugrać wobec nieźle zorganizowanej defensywy Urugwaju.

Bo możesz pozwolić sobie na defensywną grę, jeśli z przodu masz Edinsona Cavaniego i Luisa Suareza. Suarez grał na szpicy, jak zwykle aktywny i dynamiczny, lecz już po kilkunastu minutach było widać, iż uraz nadal przeszkadza mu w grze. Tym razem nie wikłał się aż tak często w dryblingi, tracił również piłki. W trzeciej tercji boiska (okolice pola karnego Anglików) ani razu nie podał celnie do przodu, kończąc sześć z dwunastu podań.

Ale co z tego, jeśli to piłkarz stwarzający zagrożenie nawet z rzutów rożnych? Dwukrotnie zaskakiwał Joego Harta czymś pomiędzy wrzutką a strzałem z kornerów. Miał go kryć Phil Jagielka, ale piłkarz Evertonu przegrał w tych "małych derbach Liverpoolu". Zupełnie zgubił go przy pierwszym golu dla Urugwaju, gdy po kontrataku Edinson Cavani bajecznie dośrodkował piłkę na głowę Suareza, który pewnie pokonał Harta.

Suarez "zaopatrywany" był przede wszystkim w długie piłki. I to też doprowadziło do gola numer dwa, przesądzającego o wygranej Urugwaju. Muslera wykopał piłkę z własnego pola karnego, piłkę przypadkowo przedłużył Gerrard, a Suarez wprawił cały swój kraj w ekstazę. Oddał dwa strzały celne i zdobył dwie bramki - to były jedyne celne uderzenia Urugwaju w tym meczu. Suarez został w nim potraktowany jako piłkarz typowo zadaniowy. Miał jedynie czekać na podania od kolegów w odpowiednich miejscach i ewentualnie przeszkadzać Anglikom w rozegraniu.

Wayne Rooney nawet pomimo niezłego meczu nie będzie miał łatwego życia w Anglii, jeśli ci nie awansują do 1/8 finału. Ale to porównanie jego występu i Luisa Suareza pokazuje, czym różni się piłkarz dobry/bardzo dobry od znakomitego, predestynującego do roli genialnego. Bo nawet w ujęciu statystycznym obaj zagrali podobnie. Oddali po cztery strzały, z czego dwa celne. Rooney zaliczył dwa kluczowe podania, Cavani jedno. W defensywie ograniczyli się jedynie do wybić piłki (jedno Rooneya i dwa Suareza) oraz fauli (dwa Rooneya i trzy Suareza). Anglik podawał celnie w 71 proc. przypadków, a Urugwajczyk w 67.

Tym najważniejszym czynnikiem jest skuteczność.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.